Chodzisz do Pure Złote Tarasy? Uważaj, możesz wrócić do domu bez swoich rzeczy.

Lipiec 11, 2012

A już było tak różowo. Ostatnio udało mi się poznać i polecić Wam kilka naprawdę fajnych miejsc. Dużo czeka na opisanie. Tymczasem moja siłownia – Pure Złote Tarasy  znów nawaliła. Wiele z Was pytało mnie już o moją opinię prywatnie albo e-mailem. Zawsze pisałam szczerze co sądzę, ale nigdy nie zdecydowałam się na notkę. Tym razem miarka się przebrała.

Dlaczego o tym piszę?

To nie jest tak, że ja się wszystkiego czepiam. Raczej podchodzę pobłażliwie. Nikt z nas nie jest ideałem, sama się mylę, ale jeżeli coś dzieje się notorycznie, to puszczają mi nerwy. Pierwszy raz w życiu puściły mi w przypadku Ryłko, drugi dziś. Notorycznie, ponieważ w tym tygodniu (mamy środę, wymieniam co się stało w ciągu trzech dni) na siłowni:

-zabrakło ręczników

-zabrakło wody do picia

-rowerki zastawiły 1/3 sali do jogi ( jak co tydzień!)

-wyłączyli wodę w kranach i prysznicach (okay, to akurat może nie ich wina)

-popsuły się drzwi do sauny

-popsuła się moja szafka

Co właściwie się stało?

Schodzę styrana z cardio. Mam jeszcze godzinkę wolnego, więc myślę sobie – sauna będzie spoko. Porozmawiam po angielsku, w przerwie odpocznę na tarasie. Idę się przebrać…a tu nagle szafka popsuta. Nie chcę się otworzyć. Przykładam kartę i blokada nie puszcza. Raz, drugi, trzeci – nadal nie działa. Idę do recepcji. Pani wraca ze mną na górę z zapasową kartą. Szafka nadal się nie otwiera.

I tutaj zaczyna się zabawa

W opowieści biorą udział dwie panie, ale w pewnym momencie byłam już tak zdenerwowana, że plącze mi się, która co mówiła. Przytaczam sens historii, a nie dokładne słowa:

Pani: Ale to jest popsuta szafka.

Ja: A skąd ja to miałam wiedzieć?

P: Była kartka wewnątrz.

J: Nie było.

P: Była.

J: Jakim cudem była, skoro zawsze takie kartki wiszą na zewnątrz szafki.

P: Na zewnątrz nie możemy wieszać kartek.

J: Jakim cudem, skoro zawsze wieszaliście na zewnątrz?

P: Nie możemy, trzeba było czytać, że popsute, teraz nic nie mogę zrobić.

Była 21.20, obydwie panie zgodnie stwierdziły, że menagera nie ma, a one nie wezwą technika o tej porze (siłownia jest otwarta do 22.30), więc mam iść do domu.

Tak, dobrze czytacie – iść do domu

Tak, jak stałam – spocona, w stroju na siłownie, bez kluczy, bez rzeczy, bez telefonu bez niczego. Mam iść do domu, bo technik będzie dopiero jutro rano. Na poparcie swojego wspaniałego pomysłu panie stwierdziły, że już kiedyś była taka sytuacja i ten ktoś z zaciętą szafką wrócił do domu.

Serio.

Niestety tutaj puściły mi nerwy jeszcze bardziej i nagle okazało się, że wystarczy jeden śrubokręt żeby wyłamać drzwi.

A teraz najlepsze

Żadnej kartki nie było. A wewnątrz szafki, ani na zewnątrz. Nigdy. Nigdzie. Przeprosin też nie było.

Tej notki też by nie było, gdyby panie nawet udając i robiąc z siebie sieroty („jesteśmy zmęczone, przepraszamy, to była pomyłka” czy cokolwiek), zdobyły się na jedno wymamrotane przepraszam. Powinnam to oczywiście napisać oficjalnie jako skargę do menagera, ale miałam już kilka razy przyjemność rozmawiać z tym panem i to nie ma sesnu, bo skończyłoby się załagodzeniem sprawy poprzez danie mi ręczników na miesiąc gratis. A nie chce mi się bawić w zastawianie 20 zł w zamian za ręcznik.

Jak widać, dziś był słaby dzień. Andrzej z jestKultura miał zabawę z McDonald’s, a Burger King tez nie miał lekko, bo na ich oficjalnym profilu na Facebooku jeden z klientów zamieścił to zdjęcie.

 Co się dzieje w tym kraju?! Czy Wy też m acie takie przygody?

ps. Moja miłość do małych firm rośnie :)