Masz chwilę wolnego? Leć do Budapesztu!

Lipiec 18, 2012

Czyli moje najlepsze urodziny w życiu!

Kilka osób pytało mnie już o jakieś rady w sprawie taniego latania, hoteli itp. Nie jestem wielką znawczynią tematu, ale mogę podzielić się tym, o czym wiem i dzięki czemu trzy ostatnie dni spędziłam w Budapeszcie. Jeżeli Was to interesuje, to zapraszam do lektury, jeżeli nie, to możecie od razu zjechać na dół i zacząć czytać od części „Rejs statkiem po Dunaju”.

Tanie loty

Lot do Budapesztu w dwie strony za 114 zł (bez bagażu do odprawy) znalazłam dzięki mojej ukochanej stronie Mleczne Podróże. Również dzięki informacjom z tej strony lecę za niecałe dwa tygodnie do Paryża za 300 zł (lot w obie strony, z bagażem do odprawy). Wiem, że nie są to loty za 4 zł, ale mamy wakacje, więc to i tak nieźle.

Lotnisko Warszawa Modlin

Przyznaje się – kupując bilety do Budapesztu nie wiedziałam, że polecę dzień po otwarciu lotniska. Wiem, że część z Was też leci z Modlina już w tym tygodniu, więc warto żebyście wiedzieli, że poza automatami z napojami i batonikami niczego tam w tej chwili nie ma. Nie ma również woreczków do przewożenia kosmetyków w bagażu podręcznym. Z centrum Warszawy na lotnisko samochodem jedzie się 40 minut. Generalnie polecam śledzić Mleczne Podróże na Facebooku, to na pewno dowiecie się jeżeli pojawi się jakaś promocja z Modlina. Jeśli obecne ceny lotów się utrzymają, albo niewiele wzrosną to jesteśmy uratowani. Koniec z lataniem z innych miast!

Hotel

Najczęściej hotelu szukam przez booking.com i robię taki numer, że rezerwuje średni hotel w średniej cenie z możliwością bezpłatnego anulowania rezerwacji, po to żeby 2 dni przed przylotem wyłapać jakąś mega promocję na tańszy i lepszy hotel. Trzymajcie kciuki żeby mi się udało z Paryżem (albo polećcie mi jakiś nocleg w komentarzach).

W Budapeszcie mieszkałam w hotelu Mercure Korona, który rezerwowaliśmy na stronie accorhotels.com. Hotel wybieraliśmy ze znajomymi wg tego klucza, że akurat była na niego duża promocja i był w dobrej lokalizacji. I faktycznie – lokalizacja hotelu jest genialna. Hotelowi w sumie również nie mam niczego do zarzucenia, poza tym, że nie rozumiem jakim cudem nie było w naszych pokojach głównego światła. Było światło przy drzwiach, w łazience, przy łóżkach, ale głównego na cały pokój nie – ktoś się z tym już spotkał?

Rejs statkiem po Dunaju

Ponieważ byłam w Budapeszcie tylko trzy dni, z czego tak wykombinowałam, że jeden to były moje urodziny (każdemu życzę takich urodzin!), to miałam bardzo napięty plan. Ustaliliśmy ze znajomymi, że celujemy głownie w poznanie miasta i darujemy sobie zwiedzanie muzeów itp.

Tak jak poleciliście i za co serdecznie dziękuję poszliśmy pierwszego dnia wieczorem na rejs statkiem po Dunaju. Mistrzostwo świata!

Góra Gellerta

Drugą rzeczą, którą polecaliście – co mnie bardzo ucieszyło, bo uwielbiam oglądać miasta z góry, była Góra Gellerta. I teraz zobaczcie. Robiłam to zdjęcie stojąc na Moście Małgorzaty. Gdyby ktoś mi wtedy pokazał to miejsce, które wskazuje strzałka i powiedział, że pokonam tę trasę na piechotę, to bym go wyśmiała. A strzałka wskazuje na Górę Gellerta z której przyszłam. Polecam – spacerowanie to najlepszy sposób na poznanie miasta. W żadnym muzeum się nie poczuje się tego klimatu.

Główne zdjęcie notki to już widok z Góry Gellerta na Budapeszt. Tak samo jak zdjęcie, które widzieliście na Facebooku.

A tutaj dwa widoczki i droga na Górę.

Po zejściu z Góry i przejściu przez Dzielnicę Zamkową można spojrzeć na Parlament z drugiej strony Dunaju. Niesamowity budynek, oglądałam go potem z bliska i jest tak wielki, że chyba non stop trwa tam renowacja którejś z jego części.

Następnie mostem Małgorzaty (on ma skrzyżowanie na środku!) przeszliśmy na wyspę Małgorzaty, gdzie znaleźliśmy niesamowita fontannę, w pobliżu której co 5 minut rozbrzmiewa muzyka z głośników. Świetny efekt w połączeniu z wodą!

To nie wszystko, co zwiedziliśmy, ale ponieważ ta notka trochę się dłuży, to kolejne punkty wycieczki (te bardziej rozrywkowe heh) zostawię na kolejny wpis.  Będzie coś o węgierskiej modzie, śmieciach i zabawkach.

Lush

Okay, wiem że niektóre z Was czekają na Lush, bo napisałam, że coś dla Was kupiłam. Ogólnie nie znoszę marnować czasu na wakacjach na robienie zakupów, ale udało mi się wcześniej wstać i dosłownie wbiec tam żeby coś kupić i wybiec. O samych kosmetykach na pewno będzie oddzielny post.

Mam dla Was dwa balsamy w kostce o zapachu czekolady. Działa to na tej zasadzie, że pociera się kostką o skórę i ten sposób białe serduszko zamienia się w trochę bardziej płynne białe serduszko i nawilża naszą skórę.

Długo zastanawiałam się jaki konkurs wymyślić, aż w końcu stwierdziłam, że konkurs będzie bez sensu.

Jak być może widzicie system obsługujący komentarze, który mam zainstalowany nie pozwala na podpisanie się adresem bloga/strony www. Na początku mi to przeszkadzało i nawet dostawałam pytania „dlaczego nie mogę podpisać się blogiem”. Niestety, coś za coś. WordPress to nie blogspot. Mam mniej komentarzy niż statystycznie powinnam mieć (odpadają wszystkie w stylu „ładna bluzka”, „ładne cienie”, „ładne zdjęcie”, które służą tylko i wyłącznie reklamie bloga autora takiej wypowiedzi), ale za to mam o wiele lepsze jakościowo. Totalnie kocham czytać Wasze komentarze!

Wracając do tematu czyli do balsamów z Lush. Stwierdziłam, że dwa balsamy dostaną dwie stałe komentatorki (nikt inny i tak nie doczytał do tego momentu). Jest tutaj grupa dziewczyn, która komentuje bloga od dawna. Dwie z nich dziś będą miały farta. Jeżeli więc myślisz, że chodzi o Ciebie to prawdopodobnie chodzi – pisz e-mail na blackdressesblog@gmail.com – do dwóch z Was trafią balsam. Liczy się dotychczasowa aktywność na blogu. A reszta (stałych komentatorek) niech się nie martwi, chyba wprowadzę tę formułę częściej. W każdym razie już wiem, co następnego razem możemy przetestować ;)

ps. Mam na sobie bluzkę – Cubus | spodnie – Cubus |trampki -Converse | torbę – Zara