Bath & Body Works

Wrzesień 30, 2012

 

Skoro nie frytki, to kosmetyki – Bath & Body Works

Czasami, kiedy nie ogarniasz swojego życia, dobrze żeby jakaś firma ogarnęła je za Ciebie.

My z dziewczynami, które powinniście kojarzyć z notek dotyczących spotkań blogerek kosmetycznych, już od jakiegoś czasu próbowałyśmy się umówić razem na frytki do Okienka. Najpierw jedna była chora, potem druga pracowała i gdyby nie Bath & Body Works (być może kojarzycie balsam tej firmy z wrześniowego Glossyboxa) to pewnie byśmy się we wrześniu już nie zobaczyły.

Szczęśliwie jednak spotkałyśmy się w zeszłym tygodniu w Złotych Tarasach (poziom 0, obok H&M) żeby przed otwarciem (hehe) sprawdzić o co z tymi kosmetykami chodzi.

A chodzi głownie o zapachy. W BBW znajdziemy różne kosmetyki pielęgnacyjne – mydła, balsamy, żele, mgiełki do ciała oraz błyszczyki a także świece, zapachy do pomieszczeń oraz produkty aromaterapeutyczne (ale mi wyszło straaaszne zdanie reklamowe – wiem). Generalnie – trzeba tam wejść i wąchać, wąchać, wąchać.

Ja na przykład mam tak, że zapach  kremu do rąk potrafi przywołać u mnie wspomnienia, bo w sekundę kojarzy mi się z miejscami, ludźmi i konkretnym etapem w moim życiu. Jest taki krem do rąk Dove, który zawsze będzie kojarzył mi się z Sopotem, bo używałam go tam pięć lat temu. Z tego cudownego powodu z resztą padłam dziś ofiarą własnej, jeszcze nienapisanej notki na blogu, bo wracając do domu udałam się do BBW (no nic na to nie poradzę, że i tak musiałam przejść przez Złote Tarasy) i kupiłam sobie dwa kremy i zapach do pomieszczeń. Dzisiaj celowałam w zapachy delikatniejsze, więc piszę do Was teraz wdychając sobie świeżo upraną bawełnę.

Natomiast na spotkaniu absolutnym hitem w BBW okazała się seria Paris Amou, której głównymi nutami są:…różowy szampan i francuskie tulipany. Chyba większość dziewczyn wyszła ze sklepu z  którymś produktem z wieżą Eiffla. W moim przypadku to było wręcz oczywiste. Drugim moim faworytem jest cała seria Be Enchanted, pachnąca lodowym granatem, kandyzowanymi płatkami kwiatów i kremowym piżmem. Sama się zdziwiłam, bo są to dość słodkie zapachy jak na mnie. Z tym, że w większości słodkich zapachów przeszkadza mi to, że one są tak sztucznie ostre. Be Enchanted jest już prawie na granicy tej sztuczności, z tym że ma dodatkowo coś takiego nieuchwytnego w sobie, co ratuję tę serię przed zakwalifikowaniem do działu „totalna landryna”, a wręcz sprawia, że chce się to wąchać dłużej i dłużej. Dziwne. Dajcie mi znać jak to powąchacie, czy odbieracie to tak samo.

A jak w ogóle jest u Was z zapachami, wolicie słodsze czy ostrzejsze? Jest tu ktoś kto poza mną nie znosi wanilii i kokosa w prawie każdej postaci ? To są chyba najtrudniejsze do uchwycenia zapachy żeby nie dusiły. Może ze dwa razy w życiu wąchałam jakieś ładne. 

Ooo, a to już dziewczyny ;)

I nie da się ukryć, że po evencie poszłyśmy na ploty ;) Generalnie kocham swojego blogaska  głównie za te wątki towarzyskie.

Aaa no i bym zapomniała, od jutra na Facebooku Bath & Body Works <klik>, będzie aplikacja rozdająca zniżki. Wyczuwam kolejną wycieczkę do BBW…