Petit Appetit – najlepsze bagietki w Warszawie

Październik 27, 2012

Kiedyś zamienię się w wielki węglowodan.

Jakiś czas temu prosiliście na Facebooku żebym pisała o miejscach, w których jem. Zaczęłam od Cafe Du Monde i jakoś się nie mogłam zebrać dalej. Ale już wracam. Nawet mam zdjęcia do kolejnej notki ;)

Jeżeli jesteście tutaj pierwszy raz, to musicie wiedzieć, że nie jest to blog kulinarny. Ja tu sobie piszę o stylu życia, a dość ważną jego częścią jest jedzenie przeze mnie węglowodanów. Głownie w postaci pieczywa i pizzy ;) Nie jestem profesjonalnym znawcą żadnej kuchni, po prostu wpadam gdzieś na lunch i albo i smakuje, albo nie. Czyli tak jak większość z Was ma ;)

Petit Appetit

Ta kawiarenka to świetny przykład tego, jak można zmienić zdanie. Pamiętam, że byłam tam już jakiś czas temu i szczerze mówiąc nie byłam zachwycona. Sam środek centrum, i o losie, znowu zobaczyłam ten wielki stół na środku. Jak w każdym nowym miejscu w Warszawie. Ugrh. Pomyślałam sobie – francuska kawiarnia w środku Warszawy – gorzej nie mogli wybrać. Nie wracam tu nigdy.

Kobieta zmienną jednak jest…i smak tej bagietki, która kupiłam tam za pierwszym razem zaprowadził mnie do Petit Appetit znowu, i znowu, i znowu, i znowu…

Utwierdziłam się w przekonaniu, że Petit Appetit znajduje się w najgorszej z możliwych lokalizacji…nie mam szans być w Warszawie i nie kręcić się w okolicy. Moja figura nie lubi tej lokalizacji ;)

Okay, koniec żartów.

Kocham ich bagietkę z suszonymi pomidorami. Po porostu uwielbiam. Prawdopodobnie jest to jedyna rzecz z aromatem czosnku jaką jestem w stanie spożyć. W zasadzie to powinnam do tej notki nagrać reakcje swoich znajomych, których częstowałam tą bagietką. Wszyscy byli zachwyceni!

Oczywiście, znacie mnie, nie szaleję z czosnkiem, więc częściej celuję w inne rodzaje pieczywa. Zastanawiałam się, co konkretnego poza suszonymi pomidorami mogłabym Wam polecić i doszłam do wniosku, że nie potrafię się zdecydować na jedną ulubioną. Musicie iść sami spróbować i mi donieść, co Wam najbardziej smakuje.

Można sobie nawet podczas jedzenia podglądać jak się te cudowne bagietki robią.

Jak na blogerkę przystało zjadłam sałatę.

To byłą bardzo dobra sałata. Serio – do Petit Appetit warto iść na sałatę!

Do sałaty jest oczywiście bagieta (dodawanie zdjęć bagietek przeze mnie to już jakiś rodzaj choroby cywilizacyjnej :D) A w ogóle to ciekawa jestem czy są tu takie osoby, które jedzą same bagietki? Bez serka, bez szynki, bez sałaty, tylko same pieczywo? Ja uwielbiam!

Pyszne cappuccino z idealną pianką.

Wiecie, że ja słodyczy raczej nie jem, ale pomyślałam, że Wam się może przydać wiedza, o tym gdzie jest takie ciasto…

To też wyglądało ładnie ;)

I czekolada home made.

I tym samym, w jakiś zupełnie magiczny sposób (ciekawe co oni dodają do tych bagietek) nagle Petit Appetit stało się najczęściej odwiedzanym przeze mnie miejscem w centrum.

Nawet ten stół zaczął mi się podobać ( no dobrze, te kwiaty mnie przekonały). W każdym razie – genialnie że w ścisłym centrum jest wreszcie fajne, klimatyczne miejsce, w którym można zjeść coś w ciągu dnia nie jest to kolejna sieciówka.

Trochę nie w temacie, muszę dodać też, że Petit Appetit ma jeden z przyjemniej i sensowniej prowadzonych stron na Facebooku, które widziałam. Lekko i z dowcipem – oby tak dalej! (Play mógłby się od Was uczyć).

Petit Appetti, Nowy Świat 27, Warszawa