Cellulit – sztuczny problem

Czerwiec 4, 2013

Uważam, że walka z cellulitem to walka z wiatrakami. Mimo wszystko używam czasem kosmetyków antycellulitowych. O co chodzi?

Postawmy sprawę jasno – gdyby cellulitu dało się pozbyć Rihanna też by go nie miała.

rihanna2

A jednak ma.

Bo cellulitu nie da się pozbyć. To jest taki odpowiednik zmarszczek w wersji hard. Mając wystarczająco dużo pieniędzy można zatrzymać na pewien czas  młodość na twarzy (botoksiki, kwasiki i inne bajery). Z jakim skutkiem to już inna sprawa. Cellulitu nic nie powstrzyma. Nawet kiedy jesteś Rihanną musisz się z tym pogodzić. Zakładam, że gwiazdy stać na to żeby opłacić najdroższą kurację antycellulitową sobie i setce swoich najwierniejszych fanek. A jednak tego nie robią. Wcale nie dlatego, że płacenie za fanki byłoby śmieszne, ale po prostu nie istnieje żadna (nawet najdroższa) metoda, która by sobie z tym ładnie nazwanym, owocowym wrogiem radziła.
Przyczyn jest mnóstwo, począwszy od hormonów, a skoczywszy na braku ruchu i jedzeniu syfu. Widzę wyraźną różnicę w gładkości skory u siebie oraz u koleżanek, które od wielu lat pasjonują się głownie jedzeniem słodyczy przed telewizorem (Dzień bez batonika??? To znaczy bez trzech batoników??? Ale jak to???!!!).
Zawsze będę bardzo akcentować ruch, w miarę zdrowe odżywianie i jeszcze raz ruch. To jest recepta na wiele rzeczy, w tym na zapobieganie wielkiemu cellulitowi. Bo mały będzie prędzej czy później miała każda z nas.
Proponuję to przyjąć jako fakt i przestać się tym zadręczać. Skoro naukowo nie udowodniono, że istnieje jakakolwiek metoda skutecznie zwalczająca cellulit, to trudno. Takie czasy.

Poza tym jestem święcie przekonana, że poza Tobą, kiedy oglądasz każdy milimetr swojego ciała w lustrze, nikt tego cellulitu nie widzi. Żaden paparazzi nie goni cię po mieście z wielkim obiektywem. Nikt nie wskakuje na drzewa żeby zrobić Ci zdjęcie w kostiumie kąpielowym, a potem umieścić na Pudelku. A nawet jeśli, to co? Skoro cellulit to norma, to zastanów się czy ukrywałabyś to że masz rękę albo nogę? Ręka i noga to też norma. Zdejmij szorty na plaży, bo się krzywo opalisz ;)

Po co nam w takim razie kosmetyki antycellulitowe?

Moim zdaniem po to żeby wygładzić skórę. Podkreślam – w y g ł a d z i ć,  a nie coś zlikwidować. Dokładnie tak samo jak wygładzamy peelingiem skórę na twarzy, ale nie usuniemy nim zmarszczek. Skóra po takiej pielęgnacjo wygląda świeżo, ale mają 50 lat nie zamienimy się nagle w swoją 30 lat młodszą wersję. Tak samo z udami. Jeżeli masz 30 lat i cellulit to nawet gdybyś wsmarowywała w siebie milion różnych mazideł i łykała tabletki od świtu do nocy, to nie powrócić do stanu napięcia skóry z czasów przedszkola.

Ja przez cały rok sobie walkę kosmetykami z cellilitem raczej odpuszczam. Za to zawsze w okolicy kwietnia/maja zaczynam się regularnie peelingować i smarować jakimiś kremami. Jeżeli robię to faktycznie dwa razy dziennie, to po  dwóch, trzech miesiącach, widać różnicę w gładkości skóry (w gładkości, nie w redukcji cellulitu!). Zwłaszcza na udach z przodu. Ostatnio testowałam kosmetyki antycellulitowe Pharmaceris i są całkiem przyjemne w użyciu. Peeling mógłby być mniej wodnisty, bo jestem jednak fanką bardzo mocnych ścieraczy, ale ponieważ ostatnio były na blogu same ostre peelingi, to uznałam, że czas na jakiś delikatniejszy. Żel ma fajną konsystencję i szybko się wchłania. zapach kosmetyków jest delikatny, odświeżający, trochę lekarski(bardzo to lubię w kosmetykach!).  Generalnie jako bomba regeneracyjna dla naszych ud przed latem, jak najbardziej okay. Zwłaszcza jeśli połączymy peeling i krem z masażem, a do tego dodamy trochę ruchu i mniej słodyczy (to ostatnie wychodzi mi bez problemu, gorzej z frytkami).

A poza tym to nie przejmujecie się.Są większe problemy na świecie niż nierówna skóra na udach, której nikt nikt nie widzi.