Plus recenzja Fitness Club Holmes Place, kilka słów o Power Plate oraz pytanie o spirulinę.
Gdyby policzyć wszystkie aktywności ruchowe, których podjęłam się w sierpniu, to wyszłoby całkiem nieźle. Było dużo spacerów, trochę biegania po plaży, a nawet gra w badmintona (zwanego babingtonem). Niestety ja jestem nieugięta – liczę tylko i wyłącznie konkretne treningi. Trening to przebranie się w strój na siłownie/do biegania i wyjście z domu w celu poćwiczenia. A nie podrygi w szorcikach i bieganie za lotką. Policzyć to wszystko w tym miesiącu było naprawdę łatwo, bo wykonałam:
- 7 treningów biegowych (30-40 minut)
- jeden trening na siłowni (heh)
Na więcej wakacyjne plany mi nie pozwoliły i niestety wcale się nie zapowiada żeby we wrześniu było lepiej. Miałam na przykład ustalone, że w środę pójdę na 100% biegać, ale niestety zatrzymał mnie w domu deszcz. O tym jak staram sobie z tym radzić będę pisać w następnej notce. W tej chciałabym zwrócić uwagę na ten jeden punkt z sierpniowych treningów, czyli siłownię.
Dostałam od Sąsiadki wejściówki do Fitness Club Holmes Place w Hotelu Mariott. Zabrałam koleżankę i obydwie byłyśmy naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczone.
Ja zakochałam się w tym klubie już w momencie wejścia do szatni. Otóż jest to siłownia premium, więc za ręczniki dodatkowo się nie płaci, a w klubie znajduje się dystrybutor z darmową wodą. Żadnego zostawiania pieniędzy w zastaw za ręcznik, żadnego biegania z drobnymi po wodę na recepcję. Poza tym jeszcze jedna rzecz urzekła mnie na wstępie. (Chyba) nigdy nie przyszło mi do głowy żeby narzekać na dudniącą w szatniach muzykę, bo niby fintess, sport, energia, moc! A prawda jest taka, że jak słyszę to łupu łupu już w przebieralni, a jestem wykończona po całym dniu, to niekoniecznie mnie to motywuje do wejścia na bieżnie, gdzie jest jeszcze mocniejsze bum bum bum. W Holmes Place w Hotelu Mariott w szatni jest cicho.
Sala do ćwiczeń siłowych i cardio jest średniej wielkości, ale w środku tłumów też nie było (byłyśmy w środku tygodnia od godziny 16 do 18). I teraz uwaga najlepsze – na sali są trenerzy, którzy pracują z klubowiczami. Jak wchodzisz na siłownie i rozglądasz się raz w lewo, raz w prawo, to trenerzy nie chowają się po kątach bojąc się, że będą musieli coś zrobić, tylko podchodzi do Ciebie wolny trener (są też anglojęzyczni) i proponuje Ci trening. I nie jest to propozycja w stylu: „Polecam 40 minut na bieżni, pani sobie włączy sama, bo ja tu jem kurczaka z ryżem”. My najpierw zostałyśmy wysłane na orbitrek, potem trener pokazał nam ćwiczenia na power plate, a następnie kilka na macie.
Power Plate to moje niespełnione marzenie z Pure Złote Tarasy. Kiedy się tam zapisywałam to zapewniono mnie, że dwa tego typu urządzenia będą na siłowni ogólnej, a jedno w damskiej. Przez cztery lata nie doczekałam się żadnego.
Na szczęście w Holmes Place udało mi się na tym poćwiczyć na różne sposoby i faktycznie moje mięśnie przez dwa kolejne dni dawały dość wyraźnie znać, że zostały poruszone inaczej niż zwykle.
Power Plate to w skrócie takie urządzenie, które się trzęsie. Wchodzisz na nie i musisz się utrzymać. Ale nie stoisz sobie po prostu, tylko wskakujesz na nie, zeskakujesz raz jedną nogą, raz drugą, robisz przysiady itp. Podobno 20 minut takiego treningu działa na mięśnie od pasa w dół tak samo jak godzina treningu siłowego. Dzieje się tak ponieważ maszyna wprawia w drgania mnóstwo naszych mięśni. Czy to prawda to do końca nie wiem, ale faktycznie ćwiczenia na Power Plate zmęczyły mnie bardzo szybko, ale też muszę przyznać, że były świetnym urozmaiceniem moich dotychczasowych treningów. Moim zdaniem to powinno być w każdej siłowni. A Wy ćwiczycie z Power Plate? Dajcie znać jakie są Wasze wrażenia, może macie dłuższe doświadczenie?
Dodatkowymi plusami siłowni są sauna (oddzielnie damska i męska) oraz basen rekreacyjny. Klub oferuje też dużą liczbę zajęć grupowych (w tym aqua training). Karnet na ta siłownie kosztuje ok 180 zł, ale ceny podobno się zmieniają. Gdybym nie miała karty Multisport i wiedziałabym, że będę tam chodzić przez dwa lata (przy umowie na dwa lata uzyskuje się najniższą cenę) to na chyba bym się zapisała. Jedynym minusem są ceny jakie oferuje SPA przy siłowni. Mocno zawyżone, kilka metrów dalej w podziemiach pomiędzy Dworcem Centralnym a hotelem Mariott jest znacznie tańsza kosmetyczka.
Plany na wrzesień
Przetrwać. Mamy już połowę września, a ja poza bieganiem nie zrobiłam nic.
Będzie źle :(
+ Skoro już jesteśmy przy podsumowaniach treningów, to zahaczę jeszcze o odżywianie. Trochę za wcześnie na notkę o tym, bo dopiero zaczynam swoją przygodę ze spiruliną ( 6 tygodni brania codziennie). Czuję się po tym rewelacyjnie, ale mam jedna wątpliwość, którą być może ktoś z Was mi wyjaśni. W Internecie przeczytałam, że nie wolno pod żadnym pozorem kupować spiruliny z Chin, bo to niepewne źródło i można sobie wyrządzić krzywdę. Wczoraj w jednym ze sklepów ze zdrową żywnością sprzedawczyni powiedziała mi, że spirulina z Chin jest okay i że najpierw była z Chin, a dopiero potem zaczęły ją sprzedawać inne kraje. Różnica cenowa jest ogromna (na korzyść tej z Chin) dlatego pytam – może wiecie jak żyć oraz którą kupować?
Pingback: Podsumowanie treningów we wrześniu()