Nie malujesz się? Nie czeszesz? Nie zwracasz uwagi na swój wygląd? Jesteś ponad tymi potrzebami?
Okay, może i jestem w stanie zrozumieć, że części ludzi wygląd zewnętrzny nie interesuje. Jednak kiedy zaczyna to przybierać formę szybko rozprzestrzeniającego się trendu, to czuję, że muszę przypomnieć w jakim celu powstały kosmetyki.
Wiecie czego najbardziej nie lubię? Przesady. W każdą stronę. Nie akceptuję spożywania śmieciowego jedzenia od świtu do nocy. Przeraża mnie sprawdzanie bez opamiętania czy każda rzecz, którą zjemy jest zdrowa, czyli tak zwana ortoreksja.
Nie wiem po co nakładać na siebie cztery warstwy pokładu, konturować twarz i oko przez pół godziny tylko po to żeby zamienić się w kogoś kim nie jesteśmy. Tak samo nie mogę zrozumieć aktualnej mody na: „Ja się nie maluję”. Zauważam, że ostatnio bardzo cool jest zwrócić uwagę na to, że się nie dba o swój wygląda. Dresy, no make up i czapka na głowie. Bad hair day. Codziennie.
Tymczasem pizzy nie wynaleziono po to żebyśmy wszyscy byli otyli. Włosi wynaleźli pizzę z miłości do jedzenia. Wierzę, że szminka i róż zostały wynalezione z miłości do kobiecego piękna.
Otóż – róż do policzków istnieje w innym celu niż sprawienie sobie na twarzy efektu „upadłam na cegłę”.
Słyszę różne głosy, że ja się bardzo dba o cerę to nie trzeba się malować. Owszem. W zasadzie to mało rzeczy w życiu trzeba. Można chodzić non stop w dresie i kucyku. Można też jeść pizzę z mrożonki.
Jestem w stanie się założyć o wszystkie kosmetyki, które mam w domu, że kiedy postawicie obok siebie kobietę z najpiękniejszą cerą na świecie bez makijażu i tę samą kobietę z delikatnym rozświetlaczem na policzkach, kreską na oku i szminką na ustach to ta druga wersja będzie o wiele piękniejsza. Tapetowanie się nie jest fajne. Możliwość delikatnego podrasowania swojej urody jest cudowna. Umiar jest słowem kluczem.
Dbanie o siebie to nie jest coś wstydliwego. Mamy XXI wiek. Umalowanie się w takim stylu zajmuje trzy minuty.
A poza tym ja lubię ładnie wyglądać. Lubię mieć podkreślone oko, blask na policzku i nowy kolor szminki na ustach. Lubię te wszystkie kobiece elementy w swoim życiu (no…może poza rajstopami). Malowanie się, czesanie, dobieranie biżuterii, zakładanie sukienki. Lubię mieć loki, truskawkowy błyszczyk i kilka bransoletek na nadgarstku. Lubię koronki, szpilki i koczki. I chociaż czasem nie ma na to czasu, albo wściekamy się, że przed wyjściem trzeba ogarnąć swój wygląd, to tak naprawdę ta kobiecość i mnóstwo możliwości jakie ona nam daje jest urocza. Wpakowałyśmy się w spodnie, bluzy z czaszkami i golimy głowy na łyso. Możemy już wszystko, więc korzystajmy.
Bądźmy kobiece. Nie po amerykańsku. Po francusku.
Pingback: Porządki w szafie i kilka postanowień()