Lawendowe inspiracje

Luty 20, 2014

Zapach lawendy, prowansalskie wnętrza i sielskie życie w praktyce. Pisałam Wam już na blogu, że uwielbiam zapach lawendy i styl prowansalski. Właśnie w takim stylu był urządzony najładniejszy sklep, który widziałam podczas wakacji w Mediolanie. Tak się składa, że w związku z kampanią marki Persil mogę Wam pokazać kilka swoich lawendowych inspiracji, które za grosze pozwolą Wam wprowadzić ten nastrój do swojego domu. Dziś pierwsza notka z tego cyklu, ale już niedługo spodziewajcie się konkursu z nagrodami o chyba najwyższej wartości jakie do tej pory były na blogu. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni!

Okay, ale wracamy do tematu. Prowansja to oczywiście kraina w południowo-wschodniej części Francji. Na początku lata w Prowansji zaczyna kwitnąć lawenda. Na pewno każdy z Was kojarzy zdjęcia ogromnych, fioletowych pól. Przyznam szczerze, że obsesyjnie marzę o możliwości zrobienia takiego zdjęcia. Oczywiście trudno sfotografować w jakiś inny sposób pole i mogę sobie to pooglądać w wyszukiwarce obrazów, ale jednak swoje zdjęcie to swoje zdjęcie. Marzę o tym na głos, więc mam nadzieję, że to się spełni. Wyczytałam już nawet, że podobno najlepiej pojechać tam w drugiej połowie lipca, czyli wtedy kiedy mam urodziny. Szczerze wątpię żeby to był przypadek. Potem trzeba zostać do sierpnia, żeby sfotografować wielkie pola słoneczników. Lawenda pachnie obłędnie. Jest to jedna z najbardziej aromatycznych  roślin zielarskich. Można ją wykorzystywać na trzy sposoby – poprzez liście, kwiaty i olejek. W okolicach X wieku była bardzo popularna jako leczniczy preparat przeciw wszom. W czasach elżbietańskich kobiety wszywały sobie do sukni właśnie saszetki z kwiatami. Współcześnie saszetki z lawendą są równie często spotykanie, tyle że nie w sukniach, a w szafach i bieliźniarkach. Liście lawendy służą również jako przyprawy, niestety głównie do baraniny i dziczyzny, więc nie powiem Wam czy to jest smaczne (próbował ktoś?). Kwiaty są wykorzystywane do wspomnianych wcześniej saszetek, ale również można pić z nich napar w celu złagodzenia zawrotów głowy. Nadają się również do przygotowania toniku.  Jej zapach ma działanie uspokajające i przeciwbólowe. Pewnie dlatego ja uwielbiam wszystkie kosmetyki o zapachu lawendy, ponieważ używając ich czuję się jakbym na chwilę przenosiła się do spa.  Olejek jest natomiast wykorzystywany jako środek chroniący przeciwko komarom oraz łagodzący ukąszenia. Tyle z teorii. W praktyce ja od lawendy i nierozerwalnie związanego z nią stylu prowansalskiego wprost nie mogę się opędzić, zarówno wizualnie jak i zapachowo. Na szczęście, pomimo że nie posiadam za specjalnych zdolności dekoratorskich, udało mi się wprowadzić do swojego domu kilka elementów, które przenosiłyby mnie w myślach do Francji. Plusem jest to, że nie jest to specjalnie trudne, ani kosztowne zadanie. Wystarczy trzymać się bieli z domieszką fioletu, dodać coś z wikliny, trochę zapachu i gotowe.

_MG_7220-1

Te doniczki kupiłam za 7 zł, a lawendę za 8 zł.  Chociaż tak jak widać doniczki wcale nie są do nich potrzebne, bo lawenda znajduje się w pięknych woreczkach. Sztuczką jest postawienie tego wyżej niż na wysokości oczu – wtedy totalnie nie widać, że kwiaty są sztuczne. Moim zdaniem najlepiej wyglądają w kuchni.

_MG_7273-6

Fioletowe świeczki to też bardzo tani zakup, ale niestety uzależniający. Jeśli na pół rok zapomnę o tym, że mam świeczniki w domu, to mogę w ogóle nie zapalać świeczek. A jak mi się przypomni, to nie ważne czy jest lato, czy zima, dzień czy noc – muszę mieć nastrój, bo bez niego nie mogę się skupić do pracy. Kobiecie problemy są takie skomplikowane.

_MG_7263-4

Piekny lawendowy woreczek do przechowywania kapsułek do prania z nowej linii Persil Lavender Freshness.

_MG_7258-3

Warto wspomnieć, że poza kapsułkami, które są zdecydowanie moim faworytem (pranie nigdy nie było tak proste, nawet mężczyzna da sobie radę z włożeniem jednej kapsułki do pralki i wciśnięciem guzika). Poza kapsułkami w linii Persil Lavender Freshness  znajduje się oczywiście zwykły proszek oraz żel do prania.

_MG_7235-2

Kiedyś nienawidziłam wikliny i wiklinowych mebli, ale coraz bardziej zaczynam się do nich przekonywać. Dorobiłam się już dwóch ogromnych wiklinowych koszy. Jeden służy do przechowywania torebek, a drugi mieści matę do jogi, handle i inne niezbędne rzeczy. Mam też jeden mały koszyczek, w którym trzymam różnego rodzaju drobne rzeczy, które nie chcę żeby przewracały się po parapecie.

_MG_7265-5

I na koniec nieuleczalna kobieca mania – wieszanie różnych dziwnych dekoracji. To serduszko również dorwałam za jakieś grosze i postanowiłam ozdobić nim klamkę przy rzadziej otwieranym, większym oknie. Okazało się, że idealnie współgra z białymi żaluzjami, których wcześniej nienawidziłam. Nagle zyskały jakiś nowy blask.

Wracając do lawendy – dajcie koniecznie znać czy lubicie ten zapach!