Tydzień szczęścia – Genewa – miasto, przydatne informacje, podsumowanie, ostatnie zdjęcia

Marzec 16, 2014

Tydzień w raju i wszystko co musicie o tym wiedzieć.

Udało się!!! W ciągu niecałego miesiąca od wyjazdu do Szwajcarii obrobiłam wszystkie zdjęcie i napisałam posty! Cztery z nich mogliście przeczytać podczas mojego pobytu, kolejne ukazały się po powrocie, ponieważ nie chciałam publikować dzień po dniu. Poza tym wybieranie 20-30 zdjęć  do każdej notki jest delikatnie mówiąc czasochłonne. Nie da się też ukryć, że wszystko to miało  związek z absolutnie rewelacyjnym wi fi, które miałam w hotelu. Dostałam je za darmo, zarówno na komórkę jak i laptopa, a tempo przesyłania zdjęć było równie szybkie jak u mnie w domu. W żadnym innym hotelu, w żadnym innym mieście to by  nie przeszło. Do tej pory pamiętam jak dodatkowo płatne wi fi w Paryżu działało mi tylko kiedy siedziałam pod drzwiami pokoju w jednej określonej pozycji. W Berlinie najdłużej udało mi się skorzystać z hotelowego wi fi przez 30 sekund, natomiast w Mediolanie już nawet nie miałam siły tłumaczyć obsłudze, że coś nie działa.

Cóż, kiedyś na pewno pojadę do Zurychu i również możecie się spodziewać relacji live. W innych krajach tego nie gwarantuję. Chociaż muszę przyznać, że niesamowicie podobało mi się to, że wracam do hotelu i od razu piszę notkę. Chciałbym aby tak było zawsze.

Tymczasem jeśli macie ochotę nadrobić Szwajcarię to tutaj jest lista wszystkich wpisów, które się pojawiły:

Pierwszy dzień w Genewie – kosmicznie długi spacer, rejs i nocne wędrówki

Drugi dzień w Genewie – sufit, zegarki, paw i bohema

Magiczna Lozanna

Dzień, w którym Sienkiewicz stał się bliższym mi człowiekiem

Chwile do zapamiętania oraz smerfy

O podróżowaniu samemu, czyli nie taki diabeł straszny (dotyczy nie tylko Genewy)

Berno w jeden dzień – urocza, maleńka stolica

 

Dziś czas na małe podsumowanie i kilka przydatnych informacji.

1

To okolice mojego miejsca pobytu. Mieszkałam w hotelu Lido, dosłownie 300 metrów od dworca w Genewie  i 200 od bazyliki Notre Dame. Dwa dni przed przylotem udało mi się zarezerwować pokój w tym hotelu z jakąś abstrakcyjną zniżką.  Dodatkowo ucieszył mnie fakt darmowego wi fi, ponieważ w poprzednim hotelu, który miałam zarezerwowany, musiałabym dopłacać do niego 19 franków szwajcarskich…dziennie. Podobno w Genewie jest tak, że jak już się znajdziemy w droższym hotelu, to jeszcze więcej dopłacimy za różne dziwne rzeczy, ponieważ szwajcarzy wychodzą z założenia, że nas stać. W Lido poza wi fi dostałam też kartę na darmowy transport miejski na cały tydzień i bezpłatne śniadania (były średnio smaczne, ale trudno, mieli kawę).

Przyleciałam liniami LOT z bagażem do odprawy. Bilety udało mi się kupić  w listopadzie podczas szalonej środy. Jest to moim zdaniem najsensowniejsza opcja kupowania lotów jeśli chcemy koniecznie podróżować z większym bagażem, co zimą jest raczej niezbędne.

Gdybym drugi raz wybierała się do Szwajcarii Kiedy będę lecieć do Zurychu zrobię to latem. Niby teraz w lutym nie było mi zimno i dawałam radę zwiedzać spacerkiem wszystkie miejsca, które chciałam, ale wróciłam z jeszcze większym katarem niż przyjechałam. A więc na wszelki wypadek zabierzcie ze sobą parasolkę i jedną podkoszulkę termiczną, poza grubszymi swetrami oczywiście. Polecam też ubierać się warstwowo, kiedy wyjdzie słońce na kilka godzin może okazać się, że jest za gorąco, ale spokojnie wieczorem wszystko wraca do zimowej normy.

Poza tym szwajcarzy lubią jeść „na mieście” w sensie dosłownym. Czyli kupić sobie sałatkę w sklepie/barku i usiąść z nią na ławce. Niejeden raz miałam ochotę się przyłączyć, bo pewnie znacznie mniej obciążyłoby to mój budżet niż jedzenie w restauracjach, ale podczas zimowego zwiedzania dwa ciepłe posiłki w ciągu dnia to dla mnie punkt nie do pominięcia. Mogą być nawet malutkie, chodzi o to żeby się ogrzać i zebrać siły na kolejne godziny spacerowania. I najważniejsze – pomiędzy 14.00 a 19.00 poza kawiarenkami, w których są bułki,  tarty i ciastka nic nie zjedzie. Siesta dłuższa niż we Włoszech, tylko pogoda nie ta.

_MG_8546-1

Obłędnie pyszna pizzerinka.

_MG_8547-1

Przeraźliwie słodka czekoladka.

_MG_8718-1

Całkiem dobra kawa.

_MG_8673-1

Generalnie Genewa ( jak i cała Szwajcaria) niesamowicie mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że będzie ciekawie, ale bardziej spodziewałam się doznań porównywalnych do pobytu w Berlinie albo Paryżu. Fajnie, chciałam zobaczyć, nie żałuję, było super, ale to tyle. Tymczasem w Szwajcarii mnie dosłownie ZATKAŁO. Kilka razy. Ten kraj jest obłędnie, niewyobrażalnie wręcz piękny. Kocham go teraz tak samo jak Włochy. Ostatniego dnia powiedziałam do Jeziora Genewskiego: „no to pa”, zupełnie tak jakbym mówiła do starego kumpla. Bo przecież zaprzyjaźniliśmy się przez tydzień codziennych spotkań.

A samo miasto jest niezła abstrakcją. Najdroższe sklepy z zegarkami, łabędzie, swojskie uliczki, nocne neony, sery, drogo ubrane Szwajcarki, spa i salony fryzjerskie na każdym rogu, zupa serowa…

_MG_8467-1

2

_MG_8512-1

Obiadek.

_MG_8466-1

_MG_8608-1

_MG_8497-1

_MG_8603-1

_MG_8570-1

Lekki kontrast.

_MG_8601-1

Widok na miasto z genewskiej katedry był oczywiście moim obowiązkowym punktem zwiedzania. Skoro już jesteśmy przy rzeczach, które trzeba zobaczyć to pamiętajcie jeszcze o Muzeum Sztuki i Historii. Jest darmowe, olbrzymie i warte poświęcenia mu przynajmniej godziny, dwóch. Nie mam go na zdjęciach, bo budynek nie mieścił mi się w obiektywie, a była straaaaaszna ulewa i nie chciało mi się szukać lepszego miejsca na zdjęcie.

_MG_8590-1

Pamiętacie jak pisałam, że jednym z plusów podróżowania samemu jest fakt, że można czekać tyle ile się chce na odpowiedni kadr?

Pół godziny stania w gotowości aż zanurkowały równocześnie tak, że żaden nie był a blisko kamieni i obydwa zmieściły się w 35 mm. Muszę kupić szerszy obiektyw. Postanowione.

_MG_8651-1

_MG_8661-1

_MG_8748-1

_MG_8735-1

No to pa.

Aż jakoś mi się smutno zrobiło, że to już ostatnie zdjęcia.

O losie, ale mam wspomnienia do końca życia!!!