Nie lubię sportów zimowych. Narty totalnie nie są dla mnie. Deska też mnie nie kręci (na jednym i drugim jeździłam kilka lat). Od czasu do czasu przejdę się na łyżwy, ale raczej wolałabym żeby było tego dnia ciepło.
Jednak nigdy nie przyszło mi do głowy żeby pisać: „przestańcie wrzucać już te zdjęcia z nart” kiedy moi znajomi w sezonie zimowym spamują na Fejsie i Instagramie górskimi krajobrazami. A spamują moooocno.
Prawdę mówiąc jest to dla mnie tak neutralne, że patrzę na te fotki przez ułamek sekundy i przewijam dalej. Nie bardzo rozumiem dlaczego miałabym się czepiać czyjegoś sportu.
Co innego z bieganiem.
Przeciwników biegania jest mnóstwo.
Zwłaszcza w tym roku.
Przyczyniła się do tego ta zła, pusta i zapchana muffinkami blogosfera. Nie da się ukryć – mnóstwo osób zaczęło biegać. I wszyscy chwalą się tym publicznie. Co ciekawe nie budzi to tylko pozytywnych emocji i nie wywołuje wyłącznie dopingujących komentarzy.
Niektórym którzy nie biegają bardzo przeszkadzają ludzie biegający.
Nie wiem dlaczego, ale pewne osobniki mają wewnętrzną potrzebę poinformowania osoby biegające, że uprawiają zły sport, podjęły fatalną decyzję żeby zacząć biegać i w ogóle mogiła, dramat, trauma, zło i robaki.
Robią to na różne sposoby.
1) Bieganie jest takie amerykańskie (bo w House of Cards biegali sesese).
To powiedzcie mi jeszcze, że burgery są niesmaczne.
2) Biegając wystawiasz swój pot na widok publiczny.
To mi przypomina pewną sytuację na siłowni. Nowa klubowiczka prosiła swoją trenerkę o „takie ćwiczenia, żebym się nie spociła, bo wie pani, ja tu męża przyszłam poznać, a nie się zmęczyć”.
3) Rower jest lepszy.
Nieważne, że kosztuje więcej niż buty do biegania i musisz jechać znacznie dłuuuużej żeby spalić tę samą ilość kalorii.
4) Trzeba nie mieć obowiązków na głowie żeby znaleźć czas na bieganie.
5) Fitness jest ciekawszy.
Ale grupowy.
6) Wydawanie kasy na te wszystkie gadżety jest bez sensu.
Jeden z najgłupszych argumentów jakie w życiu słyszałam. Jeżeli ktoś ci wmawia, że do biegania potrzeba specjalistycznego sprzętu itp. to znaczy, że albo zaczął biegać miesiąc temu i jeszcze ledwo dyszy, albo w ogóle nigdy nie biegał. Na początek twoje spodenki z wf ze studiów wystarczą, koszulkę pożycz od brata. Zainwestuj tylko w buty, ale też bez przesady (tanie też mogą być – czytaj tutaj).
7) Taniej w domu z Chodakowską.
Chodakowska i tak poleca 40 minut cardio dziennie, na przykład w formie biegania.
8) Biegasz tylko dlatego, że to jest modne.
Przynajmniej raz w życiu jestem modna.
9) Polecam nordic walking
Okay, ale może być za 30 lat?
Powiem tak – na tego typu problemy z cudzym życiem polecam przede wszystkim…pójść pobiegać.
Tak, dzień od razu staje się piękniejszy.
I można zjeść więcej pizzy.
Aaa…zgubiłam punkt 10.
10) A co Ty dziwnego usłyszałeś kiedy zacząłeś biegać…?
ps. Chociaż po wczorajszej informacji o tym, ze przebiegłam 19 km bardzo dużo osób napisało do mnie na: „Jutro też idę biegać”. Wiadomość od jednej z czytelniczek brzmiała:
Mozesz dodac mnie – mega przeciwniczkę biegania do tej listy xD podstępna z Ciebie osoba! wywołac do tablicy przeciwników, podac tysiąc argumentów, zostawic ich z tym na kilka dni… chytry plan… well done…
Można? <3