Problemy współczesnego świata: spersonalizowane e-maile

Wrzesień 26, 2014

Dzisiaj na szybko, bo w ogóle nie jest ważny temat. Ważna notka była wczoraj |klik|.

Jednak nie chce mi się któryś już raz tłumaczyć komuś tego na Fejsie więc, wrzucam na bloga. Będę miała do linkowania.

Sprawa dotyczy zjawiska absolutnie dla mnie dziwnego, czyli potrzeby otrzymywania spersonalizowanych maili i innych imiennych atrakcji.

Od kiedy blogosfera zaczęła dostawać propozycje współpracy oraz dary losu to w niektórych kręgach panuje jakieś dziwaczne przeświadczenie, że tylko to co przygotowane konkretnie pod jedną osobę ma sens.

Samo założenie nie jest złe i czasem się fajnie sprawdza, ale jak wiadomo…

lepsze jest wrogiem dobrego. Więc dobre założenie nie zawsze oznacza dobrą realizację.

1. Kiedyś dostałam więc e-mail z propozycją współpracy, który przez długość strony A4 zawierał nawiązania do mojego bloga:

Moniko, bardzo lubimy, cenimy, czytamy, lajkujemy, szerujemy i kochamy Twojego bloga, dlatego z miłą chęcią przeczytałyśmy notki o zupie teatrze, sporcie, książkach i hipopotamie oraz o schabowym, diecie, butach i żyrafie …

I tak przez całą stronę.

Po co?

2. Nazwę mojego blog wydrukowano już na tylu dziwnych giftach, że w zasadzie brakuje mi tylko stringów do kolekcji. I faktycznie niektóre są świetne (np. mydła od Organique), ale niektóre tak bardzo na siłę, że nawet nie bardzo wiadomo co z tym zrobić.

3. Jeden z odrzuconych uczestników na tegoroczne Blog Forum Gdańsk wyraził swoje oburzenie, że nie dostał wyniku rekrutacji w spersonalizowanym mailu, tylko ogólną wiadomość. Taką jak każdy.

No jasne, bo Miasto Gdańsk nie ma lepszych zajęć na miesiąc przed konferencją niż wysyłanie imiennych maili.

 

Zawsze w chwilach w których ktoś marudzi na brak personalizacji przypomina mi się, że jakiś czas temu pracownicy Empiku czytali imię z karty płatniczej osoby, która robiła zakupy i mówili: „Dziękujemy za zakupy, Pani Moniko”.

Ludzie byli przerażeni, bo nie wiedzieli, że to taki (kiepski) chwyt marketingowy, więc bali się, że ktoś zna ich tożsamość, wykradnie im pieniądze itp. Empik szybko z pomysłu zrezygnował. I słusznie. Bo możliwość persjonalizacji nie oznacza, że trzeba ją wciskać gdzie się da.

 

Personalizacja jest fajna raz na jakiś czas, dla zabawy i wtedy kiedy naprawdę pasuje.

Jak ktoś wysyła 5 maili to niech je sobie personalizuje. Ale jeśli ktoś wymaga tego od organizatorów masowych imprez to chyba powinien przemyśleć czego oczekuje od świata.

Nie ogarniam jak można oczekiwać od kogoś kto ma do wysłania około 700 wiadomości (BFG) spersonalizowanych maili. Po co? Co to wnosi? Po co to komu potrzebne poza podbudowaniem ego?

Są w życiu ważniejsze rzeczy.