Ostatnio wróciłam do oglądania seriali. Powód jest jeden: kupiłam sobie hula-hoop. Spokojnie, nie rzucam biegania, tylko walczę z „tą ostatnią oponką”, a robienie tego przed ekranem komputera, zwłaszcza jeśli pojawiają się na nim przystojni prawnicy, jest bardzo przyjemne.
W związku z tym ponownie (pierwszy raz doświadczyłam tego kilka lat temu, potem miałam przerwę w oglądaniu) zachwycam się Suits. Większość z Was na pewno podziela moją miłość, a kto jeszcze nie wie, o co chodzi, ten się zaraz dowie.
9 powodów, dla których kocham Suits:
- Dobrze wiem, że Harvey kiedyś zostanie moim mężem. Okay, twoim też… albo nie, TYLKO MOIM!
- A jeżeli punkt pierwszy miałby się nie spełnić (bo Harvey wybrałby za męża Mike’a), to nasi mężowie na pewno będą chodzić tak ubrani jak Specter. Tom Ford będzie dla nich tym, czym Zara jest dla szafiarek.
- Odnoszę wrażenie graniczące wręcz z pewnością, że gdybym miała biuro z widokiem na całe miasto, to na pewno pracowałoby mi się lepiej i skuteczniej. Totalnie zazdroszczę tej kancelarii (ona istnieje, wiem to) pracy we wnętrzach z takimi oknami.
- Wszyscy (okay, poza wiadomo kim) bohaterowie tego serialu mają idealne figury, chociaż spędzają cały dzień w pracy i żadne z nich nie ćwiczy. Chociaż należy im trochę współczuć, bo prawie też nie jedzą. #smutnezycieprawnikow
- Pamięć Mike’a. O losie, gdybym miała jego umiejętności przez cały okres edukacji, to skończyłabym studia w wieku 12 lat. A, zapomniałam, on nie skończył, heheszki.
- Trzy piękne, piekielnie inteligentne i obłędnie ubrane kobiety – Rachel, Donna i Jessica – są tak idealne, że aż nie mogę się zdecydować, którą z nich chciałabym być, a trochę się boję, co mogłoby wyjść z ich połączenia. Jedno wiem na pewno: ubrałabym je w granatową sukienkę!
- Mimika Louisa Litta – chyba nie powinnam się chwalić tym, że przed lustrem ćwiczę te same grymasy.
- Nieważne, co się dzieje – Harvey obroni wszystkich, bo jest współczesnym Supermanem. Niektóre typy historii i bohaterów są ponadczasowe.
- Błyskotliwe dialogi, celne pointy, szybkie zwroty akcji – żadnego „yyyyyy, ładna dziś pogoda”, „może masz ochotę na herbatę?”, „ile słodzisz?” i innych takich zapychaczy czasu antenowego rodem z Na Wspólnej (wcale się nie śmieję, też kiedyś oglądałam).
To było 9 powodów miłości, a teraz czas na nienawiść:
- Neal Caffrey nie pracuje w tej kancelarii. To był duży błąd w rekrutacji.
Spodobał Ci się ten wpis? Kliknij lubię to! źródło zdjęcia: usa network