Jak myślicie, co było najbardziej modne w ostatnich latach? Kasza jaglana czy jarmuż? A może burgery z serkiem halloumi?
Nic z tych rzeczy.
Bardziej modne od całego hipsterskiego jedzenia razem wziętego było zwolnienie się z pracy na etacie. A zwłaszcza z korpo! Trzaśnięcie drzwiami, obsypanie się brokatem i oświadczenie szefowi: „Mój drogi robaczku, mam cię dość, znikam, wybieram krótkie spodenki, spanie do 12.00 i mobilne biuro w środku lasu”.
Uhm
Jak sami być może wiecie, ja również zakończyłam dwa miesiące temu swoją przygodę z pracą na etacie (przeczytaj wpis na temat zmian w moim życiu).
Nie, nie obsypałam się wtedy brokatem. Po prostu nie udało mi się go kupić tego dnia rano.
Oczywiście żartuję. Ja po prostu nie należę do hejterów prac na etacie, ponieważ uważam, że tam naprawdę można się dużo nauczyć (o ile nie utknie się w tym samym miejscu na 20 lat).
Już tłumaczę, o co konkretnie chodzi.
Czego uczy praca na etacie?
Nawykowego wstawania rano
Po prostu musisz pójść do tej pracy na określoną godzinę rano i już. Koniec kropka. Zaczniesz się spóźniać albo w ogóle nie przychodzić? Zapomnij o pracy. Brzmi banalnie, ale znam dziesiątki osób, które pracując na swoim, notorycznie zawalają jedną rzecz za drugą, bo przecież zawsze mogą „dzisiaj dłużej pospać”. Jeśli ktoś pracował wcześniej kilka lat na etacie, to jednak w jakimś tam stopniu ma wyrobiony nawyk systematycznego wstawania i nie będzie sobie codziennie ucinał drzemek do 15.00.
Szybkiego ogarniania się
Nie mam żadnego problemu z pobudką o 7.00 i sprawdzaniem fejsa, robieniem sobie śniadania, myciem się, czesaniem się, sprawdzaniem fejsa, jedzeniem drugiego śniadania, poprawianiem loków, dzwonieniem do koleżanki, sprawdzaniem fejsa i zaczynaniem pracy o 13.00.
Spoko, mogę tak robić, jeśli muszę popracować kilka godzin w weekend, żeby domknąć jakąś sprawę. Ale w tygodniu naprawdę warto umieć wstać, zjeść, ubrać się, umalować, związać włosy i usiąść do pracy. W mniej niż godzinę. Kto musiał wstawać o 6.00 rano, ten wie, o czym mówię. Każda minuta jest cenna, a wszystko da się zrobić szybciej niż nam się wydaje.
Trzymania języka za zębami
Bardzo śmiesznie jest od czasu do czasu powiedzieć komuś, co się o nim myśli. Na szczęście, kto pracował na etacie, ten wie, że w 99% przypadków lepiej tego nie robić. Wiem, że niektórzy mają taki charakterek, że nie potrafią tłumić w sobie emocji i muszą natychmiast oczyszczać swoją duszę, mówiąc ludziom wprost, co o nich sądzą. Znam osobiście jeden przypadek osoby, której wyszło to na dobre, ale mówię tutaj o jednostce wybitnej w swoim zawodzie (a wybitność ta potwierdzona była mnóstwem podpisanych umów z klientami). Cała reszta skończyła marnie.
Dogadywania się z ludźmi, z którymi normalnie nie planowałabyś się dogadać
Kolegów z pracy się nie wybiera. Można trafić rewelacyjnie (pozdrawiam moje koleżanki z byłej pracy!), ale można też trafić tragicznie. Tej drugiej opcji szczerze współczuję, ale nawet z sytuacji bez wyjścia można się czegoś nauczyć. Otóż umiejętność porozumienia się z osobami, z którymi poza pracą nigdy w życiu nie podzieliłabyś się nawet najmniejszym i najbardziej suchym kawałkiem pizzy, bardzo przydaje się na resztę życia. Prędzej czy później, nawet pracując samotnie w lesie, będziesz musiała dogadać się z podwykonawcą/klientem/kimkolwiek innym, kto będzie budził w Tobie tylko i wyłącznie negatywne uczucia. A więc jeśli masz okazję, to trenuj na etacie!
Umiejętność organizacji pracy
Okay, o ile jesteś typem osoby, która lubi się poobijać do 15.30 i poheheszkować z kolegami, a potem robić nadgodziny, żeby pokazać, jak to ciężko pracujesz i z niczym się nie wyrabiasz, to Ciebie ten punkt nie dotyczy.
Ale na przykład ja w swojej pracy musiałam czasem zrobić trzy rzeczy jednocześnie, dzięki czemu utrwaliłam sobie nawyk szybkiego podejmowania decyzji i organizacji pracy według tego, co bardzo bardzo pilne, co bardzo pilne a co tylko pilne. Teraz pomaga mi to niesamowicie w pracy na swoim, ponieważ lista rzeczy, które powinnam wykonać w tym samym czasie wzrosła z trzech do dziesięciu, a czas na podjęcie decyzji jeszcze bardziej się skurczył. Ale jestem już zaprawiona w bojach i intuicyjnie wiem, od czego zacząć.
Dojścia do tego, o co nam w życiu chodzi
Wcale nie jest tak, że wszyscy powinni pracować na swoim, bo tak jest modniej. Nie, nie, nie. Nie dajcie sobie tego wmówić. Praca na etacie ma mniej więcej tyle samo plusów i minusów, co praca na swoim. Po prostu jedni ludzie są stworzeni do tego, żeby o 16.00 (o ile nie pracują w Mordorze) zamykać za sobą drzwi i spokojnie wracać do domu, a inni czują, że jednak woleliby robić coś swojego. Nie da się tego odkryć, zanim nie spróbuje się jednego i drugiego, dlatego powtórzę po raz kolejny – nikomu nie odradzam pracy na etacie. Idźcie, spróbujcie, nauczcie się czegoś, a w międzyczasie dowiedzcie się, czego oczekujecie od Waszego życia, i wtedy podejmujcie decyzje.
Podoba Ci się ten post? Udostępnij go znajomym. Dzięki!