Jestem wybitnym pechowcem. Kiedy pisałam dla Was we wrześniu 2014 r., po roku używania, recenzję podkładu i pudru Shiseido, oznajmiając wszem i wobec, że są to kosmetyki mojego życia, nie wiedziałam jeszcze, co się stanie. Ktoś mi chyba wtedy dał znać na Facebooku, że Shiseido zamierza zmienić formułę tego podkładu, ale nie mogłam uwierzyć, żeby ktoś chciał modyfikować coś aż tak dobrego.
A jednak… stało się. Mój ulubiony podkład zmienił nie tylko formułę, ale też kolorystykę. Przekonałam się o tym boleśnie, kiedy kupiłam kolejny raz, tak jak zwykle, najjaśniejszy odcień, a on utlenił się na mojej twarzy do wściekłopomarańczowego. Niestety. Płakałam długo, w zasadzie płaczę do tej pory, bo podkład to najważniejszy kosmetyk w moim makijażu.
Szukam godnego następcy, ale to trochę jak szukanie igły w stogu siana.
W każdym razie – wiem, że dużo z Was ma podobny problem, więc przedstawiam trzy (w zasadzie cztery) podkłady, które testowałam w ostatnim roku. Wszystkie są zbliżone do idealnego Shiseido, niestety żaden nie zastępuje go w 100%, ale może Wam coś się spodoba.
Make Up For Ever, High Definition Foundation
Podkład jest przeznaczony do sesji zdjęciowych i w takim celu go kupiłam. Na zdjęciach wygląda idealnie, zakrywa wszystko i nawet jeśli wytapetujemy się jak malarz ścianę, to wiadomo – aparat wszystko z nas zdejmie, a dzięki temu podkładowi skóra będzie wyglądać świeżo i promiennie. Ładnie matowi, ale przy tym dobrze odbija światło, więc to nie jest taki brzydki, płaski mat. Szybko się wchłania, ma przyjemną konsystencję, jest bezzapachowy. Niestety na żywo, po kilku godzinach, nawet jeśli użyjemy go w małej ilości (nie do zdjęć, tylko po prostu na co dzień), zaczyna się zbierać w załamaniach. Oczywiście, jak każdy podkład dla mnie, jest za mało trwały. Uwaga – firma niedawno lekko zmieniła formułę podkładu (podobno jest lżejszy, więc istnieje szansa, że się nie zbiera w załamaniach). Podany link odsyła do nowej wersji.
Kiedy go kupić: jeśli potrzebujecie czegoś superdobrego do zdjęć. Tutaj naprawdę 10/10, podczas codziennego użytkowania – 6,5/10.
Shiseido Perfect Refining Foundation
Oczywiście poszukiwania ideału zbliżonego do mojego poprzedniego podkładu zaczęłam od tej samej marki. Najpierw sięgnęłam po Shiseido Sheer and Perfect Foundation i to naprawdę byłby mój nowy ulubiony podkład, gdyby mi nie spływał z twarzy po trzech godzinach. Wiele razy o tym pisałam – ja mam po prostu taką słabo trzymającą kosmetyki twarz. Baza wydłuża czas o 50%, nie więcej. Pięć godzin na podkład to za mało. W każdym razie – nie mam zdjęcia Sheer and Perfection, bo przypadkiem wyrzuciłam opakowanie. I gdyby nie trwałość, a raczej jej brak, to pewnie wygrałby tę notkę, bo jest rewelacyjny na co dzień. Na twarzy wygląda świetnie, jest lekki, daje piękny efekt glow, szybko się wchłania, nie zatyka porów i w ogóle cud, miód.
Ze względu na jego spływanie sięgnęłam jednak po Perfect Refining Shiseido z nadzieją, że może będzie taki sam, ale trwalszy. Owszem, tak jest. Podkład świetnie kryje, szybko się wchłania, delikatnie pachnie, nie zatyka porów, nie zbiera się w załamaniach, nie podkreśla skórek, ale nadal nie dorównuje podlinkowanemu przeze mnie na początku ideałowi. Na delikatny minus zaliczam fakt, że daje dość pudrowy, widoczny na twarzy efekt, więc używam go głównie wieczorem.
Kiedy kupić: jeśli potrzebujecie mocnego krycia na wieczorne wyjścia, bo w dzień używacie kremu BB. Obydwa podkłady Shiseido, o których wyżej pisałam, oceniam na 6/10.
Kiedy któregoś dnia użyłam jego próbki przygotowanej przez ekspedientkę w Sephorze, byłam pewna, że to będzie 11/10. Poszłam więc kupić produkt i byłam naprawdę zadowolona, że w końcu znalazłam to, czego szukałam. Podkład pięknie się wchłaniał, na skórze wyglądał idealnie, nie zbierał się w załamaniach, ładnie wyrównywał koloryt skóry i całkiem nieźle trzymał. Jednak po kilku tygodniach użytkowania zauważyłam, że wysuszył i lekko podrażnił mi skórę. Jestem niestety pewna, że to wina podkładu, bo nie zmieniałam nic w pielęgnacji. A odstawienie go pomogło wrócić mojej skórze do normy. Od razu zauważyłam też inny minus – ten podkład strasznie ostro pachnie. Można się przyzwyczaić, ale na początku byłam bardzo zdziwiona. Trochę żałuję, że tak się na nim zawiodłam, ale po prostu do mojej skóry się nie nadaje. Uwielbiam paletki do oczu Urban Decay, mają też całkiem niezłą bazę pod podkład, którą się teraz ratuję, jeśli potrzebuję trwalszego makijażu, ale z tym produktem najzwyczajniej w świecie na dłużej się nie dogadałam.
Kiedy kupić: jeśli macie skórę tłustą i szukacie czegoś lekko matującego (podkład jest rozświetlający z nazwy, ale moją bardziej matowił). Za sam wygląd na twarzy oceniam na 11/10, ale niestety za wysuszenie mojej skóry – 5/10.
I teraz nie wiem, co dalej. Wracać do Dior Forever czy są jeszcze jakieś alternatywy?