Magical Moringa, czyli stanowczo za mało znany krem Lush

Wrzesień 13, 2016

We Florencji poszłam do Lusha po jeden mały czyścik. Piętnaście minut później byłam tak omotana, że owszem, wychodziłam z czyścikiem, ale dużym. Dodatkowo również z kremem. Którego nie potrzebowałam, ale jestem kobietą, więc kupiłam. Bo to Lush, bo w Polsce tego nie ma, bo to nagroda po pracy. Z dodatkowym tonikiem nie wyszłam tylko dlatego, że mój bagaż na Pitti Uomo i tak ważył 46 289 101 kg.

I tak oto stałam się właścicielką kremu Magical Moringa. Wcześniej o tym produkcie nie słyszałam. Przed napisaniem tej notki wpisałam nazwę w wyszukiwarkę, ale wygląda na to, że jest to jakiś ultraniszowy produkt marki Lush. Polskie strony o nim milczą. Dla mnie to super, wyszukiwarki są moje.

Dla Was to też super, bo właśnie czytacie notkę o naprawdę wartym uwagi produkcie.

_dsf0123

Drzewo moringa naturalnie występuje u podnóży Himalajów i należy do ajurwedyjskich roślin leczniczych. Proszek z liści moringa stosuje się jako dodatek np. do curry, warzyw lub sosów. Ma on silne właściwości lecznicze; zawiera w zasadzie wszystkie aminokwasy, kwasy tłuszczowe, witaminy i minerały, których potrzebujemy do życia. Cóż, Lush potrafi dodać do kosmetyku popcorn, więc moringa nawet mnie nie dziwi.

Krem do twarzy Lush zawiera oczywiście olej z moringi. Poza tym olej arganowy, mąkę kukurydzianą, masło kakaowe, organiczne masło shea, olejek sandałowy, olejek różany i wiele innych składników.

Jest to krem silnie nawilżający – w tej roli sprawdza się świetnie. Skóra po jego użyciu jest miękka, gładka, delikatna i wygląda zdrowo. Fajnie nakładać go na noc, żeby nazajutrz obudzić się chociaż trochę piękniejszą od ziemniaka, ale tak naprawdę cuda działa dopiero rano. Używałam go wiele razy pod makijaż i jestem zdziwiona tym, jak bardzo wydłuża jego trwałość oraz jak fenomenalnie matuje skórę. I nie przepisałam tego z opisu kremu na stronie Lush – to faktycznie się dzieje! Sprawdzałam nawet w bardzo gorące dni. Bibułki matujące nie były potrzebne. Baza pod podkład również. Cudownie!

_dsf0135

Jedynym jego minusem jest to, że w chłodniejsze dni olejek – jak to olejek – zbija się w dość zwartą strukturę i trudno się go nakłada czy rozsmarowuje. Konieczne jest ogrzanie kremu w dłoniach, co trochę utrudnia aplikację, ale można się przyzwyczaić.

A teraz – jak za każdym razem, kiedy piszę o Lush – wyrażę nadzieję, że kiedyś jednak ta marka wejdzie do Polski. Bo naprawdę, ile można czekać…