Test popcornu – budowanie wizerunku w kinie

Listopad 23, 2012

Jecie w kinie?Jestem pod wrażeniem tego, od ilu lat modnie jest powiedzieć, że nie lubi się popcornu w kinie. Wtedy pozuje się na natchnionego intelektualistę, które wolne wieczory spędza czytając Prousta, a kiedy akurat ma luźne dwie godzinki to niespiesznie udaje się do Kina Kultura, by tam w spokoju kontemplować flamandzkie kino grozy z 1954 r.

Mam koleżankę, która zawsze na pierwszej randce robi potencjalnemu kandydatowi na drugą randkę test popcornu. Pyta go:

A co sądzisz o popcornie w kinie?

I jeżeli delikwent wygłosi długą przemowę zaczynająca się od słów:

„O nie, jestem taki natchniony, że nie jem w kinie…bla,bla,bla.”

to zazwyczaj on dla niej jest spalony, nie natchniony.

W sumie dużo w tym prawdy. Oczywiście, że są filmy, na których nie wypada ciamkać i oczywiście, że są ludzie, którzy nie lubią jeść w trakcie filmów. Ale bez przesady. I te filmy i ci ludzie należą do mniejszości. Ja lubię popcorn. Lubię nachosy (szczególnie z sosem serowym). Więc dlaczego mam ich nie jeść?

Do domu nie kupuję sobie syfiastego jedzenia, więc czasem mam chęć spędzić dwie godziny, obejrzeć jakiś średnio inteligentni film (nikt nie karmi się wyłącznie kulturą wysoką, nie oszukujmy się) i zapchać się popcornem.

A więc – jedzcie, pijcie i dobrze się bawcie w multipelxach. Życie jest za krótkie żeby budować swój wizerunek w kinie. Przecież tam jest ciemno.