Koniec z marudzeniem na Facebooka!
Przynajmniej taką mam nadzieję ;)
Od dobrych kilku miesięcy obserwujemy coraz większy bałagan na naszych Facebookowych tablicach. Długo starałam się tym nie przejmować i robić swoje. Jakoś w lipcu postanowiłam jednak Facebooka przechytrzyć i założyłam newsletter. Umieściłam go na prawym pasku bloga, ogłosiłam zapisy na…Facebooku i o wszystkim zapomniałam.
Jednak to co Facebook pokazuje mi od początku września przechodzi ludzkie pojęcie. Na swojej tablicy nie widzę jeden wielki bałagan i wpisy sprzed dwóch dni. Dlatego postanowiłam newsletter reaktywować, ale jakoś nie mogłam się w sobie zebrać. MailChimp na który się zdecydowałam jakoś średnio mi się podobał i jeżeli ktoś dostał wysłane przeze mnie z tego programu maile to przepraszam – wiem, że to wyglądało dramatycznie.
Na szczęście w poprzednim tygodniu swoim newsletterem zmotywowała mnie Alina, jednocześnie polecając NinjaMail, za co jej dziękuję. Z tym systemem polubiłam się od razu, pierwsze testy wypadły cudownie, więc oficjalnie zachęcam do zapisów :))
Niestety zmieniam zdanie. Ninja Mail nie posiada możliwości kasowania z listy zapisanych osób jakiś spamerów o dziwnych kontach typu cośtamcośtam@hotmail Przybywa mi tego ze 100 dziennie, więc spójrzcie sobie na cennik. Stanowczo odradzam.
Obiecuję nie spamować. Będziecie dostawać informację o najważniejszych rzeczach (np. konkursach) lub krótkie podsumowania tego co nowego pojawiło się na blogu :)