Jeżeli szukacie bajkowych wrażeń, to koniecznie powinniście wybrać się do Sintry. Najlepiej zróbcie to wcześnie rano. Ja jestem śpiochem i wydawało mi się, że skoro jadę zwiedzać jakieś małe miasteczko pod Lizboną to na pewno zajmie mi to mniej niż pół dnia i jeszcze zdążę się wynudzić.
Bzdura.
Cztery ważne informacje:
1) Jeżeli chcecie na spokojnie zwiedzić Sintrę to im wcześniej tam przybędziecie tym lepiej, bo i tak zabranie Wam czasu.
2) Pomimo iż Sintra jest oddalona od stolicy zaledwie 35 minut jazdy pociągiem to nie dajcie się oszukać lizbońskiej pogodzie. Upał w Lizbonie nie musi wcale oznaczać upału pół godziny drogi dalej. Ja wyjeżdżałam myśląc, że się roztopię, a wieczorem w Sintrze czułam się jak w grudniu w Polsce. Na zamku koszmarnie wiało, więc całe moje zwiedzanie polegało na szybkim przebiegnięciu i marzeniach o powrocie do domu. Miałam w torbie na wszelki wypadek sweter, ale to i tak było za mało.
3) Zwiedzanie Sintry jest drogie. Wygląda na to, że mieszkańcy są świetnymi biznesmenami i uznali, że skoro już ktoś tu przyjechał, to zapłaci każdą sumę za wejście, bo „no już tu jesteśmy, nigdy więcej tutaj nie będziemy, bla, bla, bla”. 25 euro na bilety wstępu można wydać na luzie, chociaż niekoniecznie warto wszystko oglądać.
4) Weźcie solidne buty. Moje delikatne sandałki straciły tam życie gdzieś w labiryntach (piszę o nich niżej).
Wracając do zwiedzania. Z perspektywy kilku dni uważam i świadomości braku czasu uważam, że mogłam darować sobie oglądanie królewskiego pałacu – Palácio Nacional de Sintra i od razu udać się do Quinta da Regaleria, bo czegoś takiego nigdy w życiu nie widziałam, a tam można spędzić nieograniczoną liczbę czasu. Koniecznie też przejdźcie się do kawiarenki znajdującej się zaraz przy wejściu, bo mają tam obłędnie dobrą lazanię.
Konkrety, konkrety.
Quinta da Regaleria to masoński pałac i otaczające go bajkowe ogrody, w których można zgubić się na kilka godzin. Zgubić w sensie dosłownym, ponieważ ogrody mają swoje własne podziemne i nieoświetlone labirynty.
Generalnie – czad nie z tej ziemi! Nie widziałam jeszcze czegoś równie bajowego, tajemniczego i zaskakującego.
Wyjścia z podziemnych labiryntów.
Wejście do studni.
Znajdująca się pod poziomem parku studnia.
Można oglądać ją zarówno z dołu jak i z góry.
W Sintrze warto jeszcze zobaczyć Zamek Maurów. Ze względu na mocno niesprzyjającą pogodę załapałam się na oglądanie go we mgle, co jeszcze bardziej dodawało klimatu.
Sintra zdecydowanie jest jednym z ciekawszych miejsc jakie widziałam w życiu, więc jeśli tylko będziecie w okolicy to nie zastanawiajcie się nawet przez chwilę – jedźcie!
Więcej zdjęć na Istagramie: http://instagram.com/blackdressesblog