Lądowanie na Maderze i pierwsze chwile na wyspie

Sierpień 20, 2014

Oficjalnie ogłaszam, że Madera jest najładniejszym miejscem jakie w życiu widziałam, a marakuja przebiła pizze. Rzym spada na drugą lokatę, sorry. Spędziłam na wyspie absolutnie magiczny tydzień i niejeden raz przekonałam się o tym co znaczy „widok zapierający dech w piersiach”. Kilka razy nie mogłam zrobić fotki, bo stałam ze szczęką otwartą tak że zmieściłby mi się do niej poczwórny hamburger i mówiłam: WOW.

To nie jest nadinterpretacja. Kupujcie bilety na Maderę. A na razie zapraszam Was do dołączenia do mojej mega przygody i prześledzenia kilku kolejnych wpisów z tej wyspy.

Muszę zaznaczyć tylko, że jeśli ktoś myśli, że Madera jest piaszczystą plażą dla bananowych dzieci, to jest w dużym błędzie.

Po pierwsze piaszczystych plaż tam nie ma, więc leżenie nad oceanem odpada (chyba, że lubicie leżeć na paletach położonych na kamieniach).

Po drugie klimat jest łagodny, czyli nigdy nie wiadomo kiedy spadnie deszcz. Dodatkowo w torbie trzeba mieć jednocześnie sweter i filtr przeciwsłoneczny 50, bo wiatr wieje, a słonce daje czadu, więc można w tym samym momencie się zaczerwienić i zmarznąć. Zdjęć z tej notki nie podrasowałam słońcem, ponieważ pierwszego dnia tam po prostu było tak ciemno.

Po trzecie bez butów sportowych się tam nie wybierajcie. I jeśli nie lubicie chodzić to też się tam nie wybierajcie. Madera jest rajem dla spacerowiczów, ale…

Po czwarte trzeba wynająć samochód żeby na ten spacer dojechać, bo inaczej oszalejecie czekając po 2 godziny na autobus. Na miejscu są niby jakieś zorganizowanie wycieczki busikami, albo można pojechać w góry taksówką (i ludzie to robią), ale samochody są tanie i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego to jest najlepsza opcja.

Uff, mam nadzieję, że mniej więcej już ogarniacie jakiego rodzaju to wyspa. Czas na lądowanie.

Nie przez przypadek piszę o lotnisku na Maderze. Zanim tam poleciałam to dowiedziałam się, że jest to jedno z najkrótszych lotnisk na świecie.  Na szczęście szybko doczytałam, że w 2007 r. wydłużono pas startowy i dramatu już nie ma, ale nadal ląduje się na sztucznej platformie wciśniętej w wodę.

_MG_9724

Jeszcze bardziej NA SZCZĘŚCIE dla moich nerwów dowiedziałam się dopiero dzisiaj, że jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych lotnisk na świecie. W Europie podobno trudniej ląduje się tylko na Gibraltarze.

Gdybym tego wszystkiego nie wiedziała to bym nie zauważyła, bo pilot z którym leciałam wylądował płynnie i nawet bez chamskiego hamowanie. Cóż, podobno mogą tam lądować tylko najlepsi piloci.  Ale za to jakie mają widoki!

_MG_9127

_MG_9451

_MG_9459

_MG_9470
_MG_9126

_MG_9477

_MG_9114

_MG_9479

A to już Funchal, czyli główne miasto Madery. Stąd pochodzi Cristiano Ronado.

_MG_9496

_MG_9508

Od razu rzucają się w oczy dwie rzeczy. Mnóstwo kwiatów i równie dużo żółtych taksówek polujących na leniwych turystów, którzy nie lubią się wspinać ( a na Maderze ciągle trzeba się wspinać).

_MG_9514

The Ritz – jedna z najstarszych kawiarni w Funchal. Założył ją w 1905 r. Christian Ritz, biznesmen z Nowego Yorku.

_MG_9517

Kupiłam tam sobie lody pistacjowe (przereklamowane) i pomidorowe (lepsze).

_MG_9519

Nazwa Funchal pochodzi od słowa kopru (patrz prawa część zdjęcia), który rośnie na wyspie.

_MG_9523-horz

Pierwszy wypisy napój z marakui i pierwsze zachwyty tym owocem. Obok tradycyjny chleb z Madery podawany z serem i czosnkiem. Zjadłam z ciekawości i bez tego czosnku byłoby spoko.

_MG_9485

Pierwsze owoce. Przez tydzień zjadłam ich ile, że już nie pamiętałam co jak się nazywa, ale tutaj jeszcze mniej więcej wiem.  To przekrojone to papaja (to żółte duże też), to czerwone to mango, a żółte małe z kolcami to pitaja, czyli smoczy owoc. O ile się nie mylę to w wersji różowej było najczęściej fotografowanym owocem na instagramie w tym roku.

I tak Was trochę na głodzie zostawię, bo mam jeszcze do ogarnięcia jakieś 500 zdjęć widoczków, więc lecę wybierać te najładniejsze. A to może być trudne…

Wszystkie notki z Portugalii znajdują się w dziale PODRÓŻE.

ps. Zbliża się jesień, więc tak jak pisałam jakiś czas temu, na blogu będzie się w najbliższych miesiącach działo tyle ile nie działo się chyba nigdy. Będą konkursy z totalnie odlotowymi nagrodami i będzie coś jeszcze. W związku z „coś jeszcze” bardzo przyda mi się Wasza pomoc, jeśli macie 5 sekund wolnego to kliknijcie tutaj. Dzięki <3

A jeśli chcecie wiedzieć o wszystkim pierwsi to zapiszcie się na newsletter:

Ps. I bądźcie cierpliwi jeśli przez kilka dni nie będzie notek. To będzie znaczyło, że wszystkie plany są na dobrej drodze do realizacji, tylko ogarniam je offline.