Chciałam dzisiaj zacząć jakoś mądrze w stylu pisarza o inicjałach P.C.
Na przykład tak: „Nie ważne w ilu muzeach na świecie byłeś, bo najpiękniejsze rzeczy i tak oferuje nam przyroda”
Lub tak: „To nie ilość torebek od Prady (chociaż są piękne) świadczą o twoim bogactwie, lecz ilość wspomnień, które przechowujesz w głowie.”
Ewentualnie: „Patrz. Patrzenie jest za darmo.”
Ale trzecie zdanie to już ostry zwrot ku tandecie. A prawda jest taka, że nie wiem co napisać. Zaczynałam już pięć razy, kasowałam, pisałam od nowa…
Po prostu popatrzcie.
Dla takich widoków żyję i to właśnie te chwile są dla mnie najcenniejsze, a przecież nie kupię sobie skały, chmur, drzewa i powietrza. Oczywiście trzeba tam dojechać, zapłacić itp. Ale kręci mnie to, że nie można tego mieć na własność, oprawić w ramki albo założyć na ramię i lansować się na mieście.
Jest coś magicznego w tej ulotności i jednocześnie stałości. Bo przecież wyspa nagle nie zniknie. Ona jest. Ja ją tylko miałam na kilka pięknych chwil.
Madera. Aż brak mi tchu.
***
Chociaż trzeba przyznać, że ta sama przyroda, która zachwyca i porusza, potrafi również całkiem nieźle mrugnąć okiem.
Madera, 2014 r.