Błędy w pielęgnacji skóry, które popełniamy zimą

Styczeń 9, 2015

Nie jest łatwo. Żyjemy w tak dziwnym klimacie, że co kilka miesięcy musimy zmieniać kosmetyki, których używamy. Ostatnio nawet się zastanawiałam, czy mieszkanie w Polsce nie generuje większych kosztów niż na przykład na takiej Malcie. My musimy mieć rzeczy (nie tylko kosmetyki, ale również ubrania, buty itp.) na temperatury od -20 do +30 stopni Celsjusza. Na deszcz, śnieg, burze przez tydzień, mrozy, upały i inne wątpliwe atrakcje. Sandałki, kalosze, kozaki, śniegowce. Kremy nawilżające, natłuszczające, na zimę i na lato…

Zauważyłam, że często nawet nie jestem w stanie zużyć danego kosmetyku, a już warunki atmosferyczne zmieniają się tak, że potrzebuję innego. Przykład? Balsam z drobinkami. Większość produktów tego typu słabo nawilża, więc nadaje się do użycia w lipcu i sierpniu, a potem potrzebujemy czegoś bardziej chroniącego skórę.

Generalnie – problemy pierwszego świata. Gorzej jeśli kończą się one przesuszoną i podrażnioną skórą, dlatego dzisiaj mam dla Was listę rzeczy, które są zakazane zimą.

Używanie mocnych peelingów do twarzy

Zimą nasza cera bardziej niż zwykle narażona jest na uszkodzenia. Niszczy ją mróz, śnieg i ogrzewanie. Starajmy się więc traktować ją delikatnie, a nie dodatkowo podrażniać silnym tarciem. Polecam raczej częstsze maski nawilżające i regenerujące niż silne złuszczanie naskórka.

Mylenie kremów nawilżających z natłuszczającymi

O ile lekkie kremy nawilżające świetnie sprawdzają się latem, o tyle zimą, zwłaszcza podczas mrozów, w celu ochrony naszej twarzy przed niekorzystną pogodą, powinnyśmy sięgnąć po produkty natłuszczające. Obowiązkowo trzeba pamiętać o takim kosmetyku podczas dłuższych spacerów, biegania itp. Nie wyszłybyśmy przecież w lutym na spacer bez kurtki. Ale bez porządnego kremu już połowa kobiet wychodzi. Błąd. Ciało trzeba chronić w całości, a już zwłaszcza na twarzy, gdzie skóra jest delikatniejsza.

Używanie kremów bez filtra podczas uprawiania sportów zimowych

Słońce zimą? Ale jak to? Tak, tak. Jeżeli wybieracie się w góry, to koniecznie musicie pamiętać o ochronie przeciwsłonecznej. Jeśli nie przemawia do Was argument o zdrowym rozsądku, to chociaż spróbujcie sobie wyobrazić, jak będziecie wyglądać opalone tylko na środku twarzy (bo na czole czapka, a na brodzie szalik).

Gubienie rękawiczek i pomadek do ust

Nawet opatulone w gruby sweter, ale bez rękawiczek i pomadki ochronnej na ustach nie jesteśmy dobrze przygotowane do zimy. Chronić trzeba całe ciało, a nie tylko wybrane fragmenty. Nawet jeśli wychodzimy na zewnątrz „tylko na chwilę”. Nie chcecie chyba w Walentynki straszyć ukochanego spierzchniętymi ustami i rękami drwala?

Nieznajomość maści z witaminą A

Jeśli nie znacie tej maści witaminowej, to nie wiecie nic o pielęgnacji skóry zimą. Maść kosztuje około 2-3 zł i można dostać ją w każdej aptece. Ekspresowo radzi sobie z przesuszonymi ustami, dłońmi itp. Czyli ratuje Was, jeśli często coś gubicie.

Używanie kosmetyków wysuszających skórę

Never-ending story. Istnieje grupa kobiet, którym w żaden sposób nie da się wytłumaczyć, że produkty silnie matujące, kosmetyki z alkoholem oraz oczyszczanie twarzy za pomocą wacika nasączonego spirytusem salicylowym to zły pomysł. Zimą to równie zły pomysł jak pizza z cytrynami. Po prostu nie wolno tego robić.

Picie małej ilości wody (ciepłej)

Dbanie o prawidłowy wygląd naszej skóry to nie tylko kremiki, ale również to, co jemy i pijemy. Kiedy nie ma upałów, zazwyczaj nie spożywamy odpowiedniej ilości płynów. Nie muszę chyba pisać Wam, jaki wpływ ma woda na nasz organizm. Zimą polecam picie ciepłej wody z miodem i cytryną albo ziołowe herbatki. Ja najbardziej lubię lipę.

Podkręcanie ogrzewania na maksa

A potem twarz przypominająca papier ścierny. Polecam jedną warstwę więcej na sobie i grzejnik ustawiony o jeden poziom niżej. Stosuję w tym roku z powodzeniem i nie wysycham jak ryba bez roweru. Poza tym zniknęło mi uczulenie na roztocza.

Jedzenie dzikiej ilości tłustych i niezdrowych potraw

Umówmy się: kiedy temperatura spada poniżej 0 stopni,  to każdy ma prawo zjeść o jednego tościka więcej niż zwykle. Niestety – zima potrafi trwać u nas pół roku, a te pół roku jest świetną wymówką do objadania się, czym popadnie. Często ma to wpływ na wygląd naszej cery, która po takim kilkumiesięcznym „węglowodanowo-serowo-czipsowo-czekoladowo-co tu jeszcze jeść” tournée zaczyna produkować więcej małych, czerwonych niespodzianek. Nie muszę chyba wspominać o tym, że ta dieta kończy się kupowaniem na wiosnę kremów na cellulit od hurtownika. Niby w hurcie taniej, ale po co. Wszystko jest dla ludzi (Lay’s karbowane paprykowe też), tylko nie przesadzajmy.

 

Tyle ode mnie. Na szczęście jest już styczeń, po nim krótki luty, a później w zasadzie odliczanie do wiosny!

Napiszcie, czy znacie jeszcze jakieś zimowe grzeszki pielęgnacyjne. Muszę się upewnić, że żadnego z nich nie popełniam, nie chcę cierpieć w marcu.