W życiu każdego blogera nadchodzi moment, w którym musi wstać od komputera. O ile robimy to tylko po to, żeby udać się do lodówki, to jeszcze jest spoko. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy trzeba wyjść z domu. Przepraszam, z pomieszczenia z komputerem.
Ostatnio tak się złożyło, że równo po 467 dniach bezustannej pracy przed monitorem musiałam wstać i wyjść. A nawet wyjechać. I nie był to wyjazd do najbliższej pizzerii. To był wyjazd do Tylicza.
Gdzie jest ten cały Tylicz i po co tam pojechałam?!
Otóż Tylicz to taka miejscowość w Beskidach (Beskidy to góry, a nie morze, jak na początku mi się wydawało).
Tylicz słynie z tego, że jest jednym z najbardziej cenionych w Europie rejonów pod względem wydobycia wód naturalnych. Pewnie się domyślacie, dlaczego o tym piszę. Otóż od 1992 r. w Tyliczu istnieje zakład produkujący wody mineralne.
Tak, tak. Kropla Beskidu przyjeżdża do sklepów spożywczych nie z USA, jak większość z nas do tej pory sądziła, a właśnie z naszego polskiego Tylicza. Fajnie, prawda? Zwłaszcza że w tych okolicach obserwujemy występowanie takich pierwiastków jak potas, magnez i wapń, więc nie dość, że pijemy wodę z polskiego regionu, to jeszcze bogatą w cenne składniki.
Wracając do trudów blogerów na wyjazdach. Otóż bloger to takie stworzenie, które umie rozmawiać głównie z myszą. I wcale nie chodzi mi tutaj o zwierzątko. Więc kiedy zostajemy oderwani od swojego elektronicznego środowiska i nagle musimy odnaleźć się w samym środku jakiejś zielonej krainy, to boimy się komunikować z ludźmi. Dlatego też ja przez cały wyjazd rozmawiałam głównie z Jankiem ze Stay Fly (na pewno nie kojarzycie jego bloga, dlatego linkuję). Znamy się już od 1956 r., więc pierwsze lody przełamaliśmy i można było zamienić kilka mniej kurtuazyjnych niż zwykle zdań.
Jesteście ciekawi, o czym rozmawialiśmy?
– Monika, a dlaczego my sobie nie robimy selfie na tle butelek? Zobacz, takie ładne butelki, tak równo stoją i w ogóle w 100% podlegają recyklingowi.
– Sorry, nie dzisiaj. Nie pomalowałam dolnych rzęs, na pewno będą hejty na Insta.
– Ładne to morze, prawda?
– To są góry. Przecież przewodniczka mówiła.
– Góry, morze, co za różnica.
– Jest różnica.
– Eee, niby jaka?
– Z wody w morzu nie zrobisz wody butelkowanej.
– No i co z tego?
– Dużo z tego. Wiesz, że na świecie są też ludzie, którzy nie są blogerami?
– No, coś takiego słyszałem.
– No to wyobraź sobie, że mają fajnie, kiedy mieszkają na przykład w pobliżu takiego Tylicza, gdzie Kropla Beskidu ma swoją fabrykę. Po pierwsze ludzie mają pracę. Po drugie firma dba o przyrodę. Na przykład istnieje tutaj Fundusz Kropli Beskidu, w ramach którego lokalne społeczności są między innymi zachęcane do podejmowania działań w celu ochrony zasobów wodnych Beskidu Są…
– Ale przynudzasz, a w skrócie?
– Nie zniszczą tych ładnych terenów do zdjęć na bloga.
– To rozumiem.
– Pić mi się chce.
– Mało masz wody?
– Skończyła mi się.
– Ja też już nie mam. Czekaj, zapytam jakiegoś blogera od sportu, oni się ciągle nawadniają, na pewno wzięli więcej butelek. (…) Ekhm… Mariusz, to znaczy Mateusz, masz może jeszcze wodę? To weź podziel się z Moniką. Tylko nie za dużo, bo potem obiadu nie zje.
***
– Janek, widziałeś gdzieś fotografa?
– Został w busie.
– Oooo, nie!!! Ja koniecznie muszę mieć tutaj zdjęcie. Tu jest taki widok, że będzie milion lajków. Weź mój aparat, ja ci ustawię wszystko, tylko wykadrujesz ze mną na środku i wciśniesz przycisk. Tylko postaraj się, tak żebym wyszła jak Chiara Ferragni.
– Nie ma problemu, będziesz zadowolona.
– Ehhh, dobra spróbujemy jeszcze raz. Tylko rób, jak się uśmiecham z zębami. Czytelnicy lubią, jak się uśmiecham z zębami!
– Miało być z zębami!
– Nie szalej, dokleisz sobie w Paincie.
– Ej, chodź nagramy taki filmik, że ty mu rzucasz butelkę, a ja ją łapię.
– Uyghm… Andrzej Wajda by się nie powstydził tego pomysłu. Nie będę brała udziału w takich niskobudżetowych produkcjach.
[Nagraliśmy. Filmik możecie zobaczyć tutaj, w sprawie zaproszeń na Oscary proszę pisać na adres: kroplabeskidumovie@staydresses.pl]– Daj mi swój telefon!
– Po co?
– Może w twoim Internecie mam więcej lajków pod filmikiem!
– O nie, przyjechaliśmy do winnicy, a tu zaraz będzie padać. Why does it always rain on meeeeeeee? Chcę słońce!
– Spokojnie. Zaraz powiem tej winnicy, że jesteśmy blogerami i się ogarnie: Winnico, jesteśmy blogerami, ogarnij ładną pogodę do zdjęć. I jakaś tęcza by się przydała.
– Mówisz, masz.
– Łooooooooooo, ale czad. Teraz chciałbym steka. Też tak umiesz?
– Sorry, na mięso nie działa.
– Ooooo, czekaj, grupowe zdjęcie! Musimy biec! Żeby nie było, że jesteśmy tacy wyalienowani.
– Teraz nie idę, bo źle wyglądam.
– Jak to źle? Pięknie wyglądasz! Przecież ubrałaś się pod kolor butelki.
– No wiesz, profesjonalizacja blogosfery…
***
I to by było na tyle z naszych dialogów. Potem przez trzy tygodnie z nikim nie rozmawialiśmy, żeby wrócić do normalności i przypomnieć sobie, jak to jest żyć ze sobą, z myszą i komputerem.
A mówiąc całkiem poważnie, to polecam Wam wycieczkę na weekend w okolice Tylicza. To są naprawdę wspaniałe zielone tereny, z czystym powietrzem i dobrym jedzeniem. Radość, spokój i cisza gwarantowane!
Podoba ci się ta notka? Udostępnij ją znajomym!
Pingback: Instagram mix – czerwiec 2015 r.()