Cefalu to taka Jurata Sycylii. Okay, w sumie Taormina to bardziej Jurata. W ogóle Jurata kojarzy się teraz na tyle bananowo, że lepiej nie stosować takich porównań.
W każdym razie chodzi mi o to, że Cefalu to po prostu nadmorski kurort. Z ładnymi plażami, eleganckimi uliczkami i restauracyjnymi ogródkami. Taki do pospacerowania, wypicia drinka i złapania opalenizny w przyjemnym otoczeniu.
Byłam tam przejazdem w drodze z Trapani do Milazzo (czyli w zasadzie przez caaałą Sycylię), w związku z czym poza krótkim pobytem na plaży (tak, mówię o tych skałach, ale spokojnie, są tam też piaszczyste plaże) i szybkim zwiedzeniem miasta wiele nie zobaczyłam. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie podzieliła się z Wami błękitnymi zdjęciami nieba i wody oraz namiarem na jedną z najlepszych przekąsek, jakie zjadłam w trakcie całego swojego pobytu na wyspie.
PS. Po raz kolejny nie pokazuję Wam najbardziej znanych zabytków. Takich zdjęć i informacji jest pełno w typowych przewodnikach, nie widzę zatem większego sensu, żeby dublować je w swoich wpisach. Moim celem jest oddanie klimatu i pokazanie miasta przez pryzmat tego, co mnie w nim zainteresowało. Czasami był to pies śpiący na ulicy, czasami znak drogowy albo człowiek idący środkiem ulicy z kanapą (nie mylić z kanapką #suchar). Po prostu – chcę Was rozkochać w Sycylii, a miłość raczej nie polega na wyliczaniu zalet w porządku alfabetycznym, tylko na ogólnym wrażeniu. Potem sami zdecydujecie, co chcecie zobaczyć na żywo. Mam nadzieję, że taka forma się Wam podoba i niedługo wszyscy będziemy traktować Włochy jak jedną wielką pizzę w kształcie serca!
Panelle – placki z mąki z ciecierzycy, najczęściej jedzone w bułce z sezamem.
OBŁĘDNIE SMACZNE.