Po zobaczeniu Etny mogłam już spać spokojnie.
Spełniłam swoje trzy największe sycylijskie marzenia: popłynęłam na Wyspy Liparyjskie, zjadłam obłędnie dużo rewelacyjnego makaronu oraz zobaczyłam Etnę.
Rzeczywistość ułożyła się jednak tak, że następnego dnia… miałam urodziny. Cóż za przypadek! W ogóle tego nie planowałam (heheszki).
Przyznam szczerze, że dumałam nad mapą długo. Korciła mnie Katania i Syrakuzy, jednak włoskie wątki tkaninowo-ubraniowe kazały mi udać się w kierunku środkowej części wyspy. Całej Sycylii nie da się zwiedzić w tydzień, więc w końcu porozmawiałam sama ze sobą i ustaliłam, że i tak tu wrócę, więc mogę sobie kilka dużych atrakcji zostawić na następny wyjazd.
W związku z tym po Etnie udałam się do miejscowości Piazza Armerina. I całkiem przypadkiem (to akurat piszę bez ironii) zafundowałam sobie wymarzone włoskie urodziny. Otóż poza pierwszym noclegiem (lądowałam o 23:50 w Trapani) żadnego innego nie zarezerwowałam. Tak jest po prostu ciekawiej, bo można spontanicznie planować swoją podróż. Poza tym tak jest również taniej, bo jeśli rezerwuje się hotel po godzinie 20.00, to często można liczyć na zniżki.
Ale, ale! Zanim pokażę Wam urodzinowy hotel, to zerknijcie na zachód słońca.
Po środkowej Sycylii jeździ się samochodem CUDOWNIE. Drogi są puste, krajobrazy malownicze, a światło jest tak obłędne, że naprawdę trzeba się mocno namęczyć, żeby nie zatrzymywać samochodu co 3 minuty „tylko na jedno zdjęcie”.
Złota godzina z Etną w tle. Najlepsze zdjęcie, jakie zrobiłam w trakcie całej wycieczki na Sycylię i chyba jedno z lepszych w ogóle w historii moich postów z podróży. Niewiele w tym mojej zasługi poza wyłapaniem idealnego światła. Złota godzina to po prostu ten moment na godzinę przed zachodem słońca, kiedy wszystko wygląda jak z National Geographic. Żaden Photoshop nie stworzy takiego piękna jak przyroda!
Widok na Sycylię z Aidone, miejscowości obok Piazza Armerina.
Szalałam z aparatem. Takich zachodów słońca jak na Sycylii nie widziałam nigdzie!
A to już mój urodzinowy hotelik w Piazza Armerina – Villa Trigona. Znajduje się około 2 km od miasta.
Jeśli będziecie w okolicy, koniecznie zatrzymajcie się tam chociaż na jedną noc. Musicie spróbować podawanej tam kolacji, wykąpać się w basenie (do 16.00 nikogo tam nie ma, polecam) i zjeść kilka fig prosto z drzewa. Hotel otoczony jest dużym zielonym terenem, więc można spacerować i jak to Włosi mają w zwyczaju – po prostu cieszyć się życiem!
Kobieta nad basenem, Piazza Armerina, 2015 r.
Omomomo.
Piazza Armerina
Okolice Villa Romana del Casale – luksusowa willa letniskowa z okolic V w. p.n.e.
Cała podłoga willi wyłożona jest mozaikami, które tworzą obrazy. Jedna płytka ma wielkość małego paznokcia u ręki. Musiały to układać bardzo cierpliwe osoby.
Generalnie Sycylia w lipcu to nie jest dobry pomysł, o ile nie kochacie gigantycznych upałów (ja kocham).
Jednak na szczęście bywają chłodniejsze dni.
Wtedy warto pamiętać o ciepłym posiłku, szczególnie z pomidorem i bakłażanem. Jadłabym codziennie!
Agrygent
Widziany z daleka, ponieważ w okolicy tej ruiny nie było ani centymetra cienia, co niestety pozbawiło mnie możliwości jej zwiedzenia. Nawet dla mnie było za gorąco.
Oczywiście żartowałam z tymi upałami i chociaż dobrze mi zrobiło, że się powygrzewałam w tak dziko wysokich temperaturach, to jednak odradzam Wam lipiec – niektórych rzeczy nie zwiedzicie, bo zabije Was skwar i nie będziecie w stanie ruszyć ręką.
W każdym razie – jeśli ktoś mniej więcej zna Sycylię, to wie, że od Agrygentu do Trapani już blisko. Jest to więc przedostatnia notka z tej cudownej wyspy. W następnej pożegnamy Sycylię, ale obiecuję – również będzie obłędnie pięknie!
Podoba Ci się ta notka? Udostępnij ją znajomym!