Następna odsłona cyklu o ikonach stylu będzie poświęcona aktorce, której nazwisko jest już dzisiaj nieco zapomniane. Osobiście uważam to za dużą stratę dla świata, dlatego bardzo chętnie napiszę o niej parę słów. Tym chętniej, że jej wizerunek, w przeciwieństwie do jej nazwiska, ciągle mocno tkwi w naszych głowach. Tkwi do tego stopnia, że w odpowiedzi na pytanie „opisz lata 20. XX wieku” śmiało można by wkleić jej zdjęcie, zamiast rozpisywać się na temat ówczesnych trendów. Przed Wami gwiazda kina niemego, tancerka, a także, muszę przyznać, skandalistka – Louise Brooks!
Louise Brooks, znana również jako Lulu, dziś oceniana jest jako najzdolniejsza aktorka epoki kina niemego. Karierę tancerki zaczynała jako nastolatka – z rodzinnego domu w stanie Kansas wyjechała do Nowego Jorku, mając zaledwie 16 lat. Dość szybko zaczęła robić karierę na Broadwayu, gdzie tańczyła w rewiach. To wtedy, jak głosi legenda, postanowiła obciąć włosy na krótko, aby nie przeszkadzały jej w trakcie tańca i związanej z nim wymiany peruk. Dziś już pewnie nie dowiemy się, co tak naprawdę skłoniło ją do tak ryzykownej, nawet jak na dzisiejsze czasy, zmiany fryzury. Zresztą z perspektywy historii najbardziej liczy się fakt, że Louise Brooks postawiła na przedziwną fryzurę, a świat ją za to pokochał.
Czarny bob, uczesanie, o którym mowa, stał się najwyraźniejszym symbolem lat 20. i 30. Gładkie włosy do podbródka i wyrazista grzywka szybko zaczęły funkcjonować w stałym połączeniu z charakterystycznym makijażem – obrysowanymi czarną kredką oczami i ustami pomalowanymi ciemną szminką. Tak wyglądająca twarz szybko stała się wizytówką każdej chłopczycy.
Flapperki – chłopczyce czy podlotki?
Wydaje mi się, że warto tu opisać, czym charakteryzowały się chłopczyce, bo tak po polsku mówi się na flapperki (osobiście uważam, że słowo „chłopczyca” niezbyt pasuje do zadbanych, starannie ubranych i umalowanych kobiet, ale trudno, nie na wszystko mogę mieć wpływ!).
Flapperki pojawiły się w latach 20. ubiegłego wieku. Swoją głośną obecnością zdominowały okres dwudziestolecia międzywojennego, korzystając z uroków roztańczonego, zakochanego w kabaretach i rewiach świata. Chłopczyce były młodymi kobietami, którym nie odpowiadał panujący wówczas kanon kobiecości. Zamiast spełniać oczekiwania, pragnęły wolności i życia pełną piersią.
Początkowo głównym pomysłem chłopczyc było robienie rzeczy na odwrót – jeśli w modzie damskiej obowiązywały suknie z gorsetem, one zakładały luźne, zwiewne sukienki, nie posiadające nawet wcięcia w talii. Aby przydać sylwetce smukłości i nie zwracać uwagi na eksponowany dotychczas przez kobiety biust, wiele flapperek wręcz obandażowywało sobie klatkę piersiową.
Sukienki flapperek, mimo że pozbawione wszelkich wcięć podkreślających kobiece kształty, nierzadko pozwalały noszącym je dziewczętom uwodzić odsłoniętymi ramionami czy pokaźnym dekoltem. Warto pamiętać, że lata 20. i 30. to moment, w którym kobiece suknie i spódnice zaczęto stopniowo skracać – tak też było w przypadku ubrań zachodnich chłopczyc: im bliżej lat trzydziestych, tym krótsze były ich sukienki (dla orientacji przypomnę, że nie były one nigdy krótsze niż niezbyt nas dzisiaj gorszący „kawałek za kolano”).
Co za czasy, co za obyczaje
Flapperki, oprócz bardzo charakterystycznego wyglądu, zasłynęły także odmiennym od dotychczasowego stylem bycia. Było to prawdopodobnie pierwsze pokolenie młodych kobiet, które pozwalały sobie na picie alkoholu, palenie papierosów, tańce w nocnych klubach jazzowych czy wreszcie – liczne flirty i romanse. Podobnie było z Louise Brooks: słynęła ze swobodnego zachowania w sytuacjach towarzyskich i dość wyzywającego stylu. Suknie wieczorowe z głębokimi dekoltami zdarzało jej się łączyć ze sznurami pereł, aksamitnymi narzutkami, wąskimi kapelusikami i papierosem wystającym z długiej lufki.
Jej wizerunek był inspiracją nie tylko dla dziewcząt z jej pokolenia, ale również dla wielu kobiet, które urodziły się długo po niej – także dla aktorek. Z pewnością znacie film „Kabaret” z fenomenalną Lizą Minnelli. Możliwe jednak, że nie słyszeliście historii, którą Minnelli opowiedziała w telewizji, gdy zapytano ją o przygotowania do roli w filmie, a która świetnie ilustruje moje słowa. Otóż kiedy aktorka szukała inspiracji do stworzenia swojej postaci, poprosiła o poradę swojego ojca, znanego reżysera. Wydawało jej się, że filmowa Sally powinna wyglądać tak, jak Marlena Dietrich. Vincente Minnelli nie chciał o tym słyszeć, zamiast tego pokazał jej zdjęcie Louise Brooks i dwóch innych aktorek z kina niemego. W ten sposób „Kabaret” zyskał niepowtarzalną kreację, a Liza Minnelli – Oscara za swoją rolę.
Nie jesteśmy już w Kansas
Louise Brooks słynęła z bezkompromisowości, nonszalancji i ogromnej ambicji. W niemych filmach zaczęła grać w połowie lat 20., lecz szybko okazało się, że role nie przynoszą jej satysfakcji. Szukała czegoś więcej, potrzebowała prawdziwych wyzwań. Hollywood szybko ją do siebie zniechęcił, nie chciała w nim pracować na warunkach, które jej nie odpowiadały. W 1928 roku podjęła odważną decyzję wyjazdu do Berlina, gdzie rozpoczęła współpracę z reżyserem austriackim, Georgiem Pabstem. Tam powstały filmy, które na stałe zapisały się w historii światowej kinematografii: „Puszka Pandory” i „Dziennik upadłej dziewczyny” (oba nakręcono w 1929 roku).
Kreacje, jakie Lulu stworzyła w filmach Pabsta, do dziś omawiane są w podręcznikach dla filmoznawców. Była zmysłowa, niepokojąca, a przy tym bardzo młodzieńcza. Swój wizerunek flapperki uzupełniała znakomitą grą aktorską, dzięki czemu zagrane przez nią role spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem krytyków.
Niestety, o podziw szerokiej publiczności było już trudniej. Film został ocenzurowany (radykalizujące się nastroje polityczne w Republice Weimarskiej u progu lat 30. miały wpływ na duże przemiany obyczajowe), usunięto z niego sceny, które zostały uznane za gorszące. Na domiar złego rozpoczynała się właśnie era kina udźwiękowionego, co z kolei spowodowało spadek zainteresowania niemym filmem. Mówiąc wprost – najlepsze kreacje kinowe Lulu bardzo długo nie były, bo nie mogły być, zauważone i docenione. Uznanie, na jakie zasługiwała, otrzymała dopiero po wielu latach, długo po zakończeniu kariery filmowej.
W latach 30. Louise Brooks wróciła do Stanów Zjednoczonych, jednak Hollywood pamiętał jej brak pokory sprzed paru lat. Mimo niezaprzeczalnego talentu aktorki propozycje ról nie sypały się drzwiami i oknami – znalazła się na nieoficjalnej czarnej liście. Sytuacja, w której odbijała się od szklanego sufitu, rozdrażniła ją do tego stopnia, że zamiast przymilać się do wpływowych producentów, postanowiła skończyć swoją przygodę z kinem. Jej duma, nieprzewidywalność i poczucie własnej wartości zwyczajnie wyprzedziły swoją epokę – czas aktorek-gwiazd, które mogą dyktować warunki, miał dopiero nadejść.
To, że wielki talent Louise Brooks nie mógł wybrzmieć tak, jak powinien, jest bez wątpienia dużą stratą światowej kinematografii. Na szczęście dzięki tym kilku filmom, w których zagrała, oraz wielkiemu wpływowi na modę i styl bycia dziewcząt – od lat 20. przez całe minione stulecie – nie grozi jej zapomnienie.