Dlaczego tak drogo? Czyli o tym, skąd się bierze cena ubrania

Październik 10, 2016

Pisze tę notkę tak naprawdę trochę dla siebie sprzed lat. Zanim założyłam markę modową, wydawało mi się, że wydanie kilkuset złotych na ubranie to płacenie tylko i wyłącznie za kaprys (i wakacje) projektanta. Po dwóch latach prowadzenia swojej firmy rozumiem, jak bardzo brakowało mi wtedy wiedzy. Dlatego postanowiłam się z Wami podzielić informacjami i kosztami, które pomogą Wam zrozumieć, skąd taka, a nie inna cena danego produktu.

Będę się tutaj opierać na doświadczeniu swoim oraz kilku znajomych marek. Ceny, które podam, będą cenami brutto, ponieważ taką sumę finalnie musimy za wszystkie niżej wymienione rzeczy zapłacić. Bardzo często będę się posługiwać widełkami, ponieważ różnice – chociażby w cenie za zszycie danego produktu – potrafią być bardzo duże. W większości znajomych mi przypadków niższa cena oznacza niższą jakość. Natomiast niekoniecznie wysoka cena zawsze oznacza wysoką jakość. Czasem jest to po prostu duża marża sklepu. Najłatwiej rozpoznać to po składzie ubrania oraz jakości zszycia.

Poniższe zestawienie dotyczy cen przeszywania całych kolekcji w pełnej rozmiarówce i nie ma nic wspólnego z szyciem na miarę. Zszycie większej ilości w określonych, powtarzających się rozmiarach jest po prostu znacznie tańsze niż szycie pojedynczej sztuki na miarę klienta.

Zaczynamy!

Cena ubrania to składowa wielu (naprawdę wielu!) rzeczy, które teraz postaram się Wam kolejno wymienić.

Tkanina

Cena najtańszej dobrej (podkreślam d o b r e j, słabą jakościowo można kupić taniej) wełny, jaką udało mi się znaleźć na rynku, to około 100–150 zł za metr przy zakupie całej belki (czyli minimum 30 metrów z koloru). Problem jest taki, że jej kolorystyka kończy się szybciej, niż się zaczęła, i za dużo się z tego uszyć nie da. Więcej kolorów jest dostępnych w cenie 250 zł za metr, również przy zakupie całej belki. Jeśli dysponujemy kwotami 350–400 zł na metr z belki, mamy już naprawdę ogromny wybór. Oczywiście są też tkaniny znacznie droższe, ale powiedzmy, że na rynku polskim w produktach RTW (ready to wear, czyli potocznie mówiąc: z wieszaka) raczej nie funkcjonują.

Zużycie tkaniny na sukienkę bez rękawów w rozmiarze XS to 1 metr. Zużycie tkaniny na sukienkę z rękawami i dołem z połowy koła w rozmiarze XL to prawie 2 metry.

Łatwo policzyć, że dobra tkanina potrafi naprawdę podnieść cenę ubrania. I oczywiście ktoś mógłby polemizować, że cena nie zawsze oznacza jakość, ale w przypadku tkanin się nie zgodzę. Dobre tkaniny zawsze dużo kosztują. Uwierzcie mi: wiele razy próbowałam znaleźć coś tańszego. Zawsze kończyło się to porażką jakościową i powrotem do droższych, ale mimo wszystko pewnych tkanin.

Przeszycie

Kolejny element znacznie wpływający na cenę ubrania to przeszycie całej kolekcji. Cena zszycia skomplikowanej sukienki z rękawem w warszawskiej szwalni potrafi wynieść nawet 200 zł. Cena za zszycie sukienki bez rękawów w szwalni o bardzo wątpliwej jakości szycia to tylko 30 zł. Znów rozchodzi się o to, czego szukamy. Jeśli efekt końcowy ma być dopracowany, to tanio nie będzie. Szwalnie, robiąc wycenę, uważnie patrzą, jakie mamy wymagania dotyczące szycia. Jeśli pilnujemy szwów, prawidłowego włożenia rękawa, dobrego zszycia podłożenia i prostych zaszewek – to cena będzie rosła szybciej, niż w Polsce kończy się lato.

Prawda jest taka, że byle jak dzianinę to każdy zszyć potrafi. I będzie tanio. Za to szukanie na przykład szwalni, która zszyje garnitur (a w szczególności marynarę) i jeszcze zrobi to dobrze, to naprawdę ekstremalnie droga wyprawa na Mount Everest.

Próbne modele

Zanim przeszyje się całą kolekcję, trzeba zawsze odszyć próbny model. Najczęściej dwa. Jeśli jest sporo problemów – to trzy. Próbny model kosztuje 2–3 razy więcej niż przeszycie jednej rzeczy w całej kolekcji. O tyle samo rośnie cena tkaniny, ponieważ kiedy kupujemy na metry, a nie na belki, również jest 2–3 razy drożej. Łącznie takie prototypowanie to czasem kilka tysięcy złotych. To wszystko również trzeba wliczyć w koszta finalnego produktu.

Konstrukcja, stopniowanie

Ubrania niestety nie szyją się z wzoru na manekinie ani też z rysunku w Paincie. Potrzebne są trafarety przygotowane przez konstruktorkę. To również nie jest tania zabawa, zwłaszcza jeśli chcemy zatrudnić kogoś, kto poświęci uwagę naszemu projektowi, a nie tylko zrobi lekko zmodyfikowaną kopię konkurencji. Tu znów kwoty liczymy w tysiącach.

Nie da się nie zauważyć, że próbne modele, konstrukcja oraz stopniowane to tak naprawdę koszta, które musimy policzyć w tysiącach złotych.

Dodatki krawieckie

W marynarce jest dziewięć guzików, a jeden guzik z masy perłowej farbowany na granatowo kosztuje na przykład 7 zł. Do tego dochodzi podszewka, lamówka, nici, wkłady, poduszki, metki, wszywki pielęgnacyjne, wieszaczki, suwaki itp. Pojedynczo to nie są jakieś wysokie sumy, ale zebrane razem muszą wpływać na cenę produktu, bo gdy się o nich zapomni, produkcja może się nie spiąć cenowo.

Zdjęcia

Prawie nikt nie bierze tego pod uwagę, ale zdjęcia generują gigantyczne koszta. Zorganizowanie jednodniowej sesji zdjęciowej, podczas której powstanie około 20 zdjęć, oznacza: wynajęcie studia, zatrudnienie fotografa, retuszera, makijażystki, fryzjera, modelki (i jej zgody na wykorzystanie wizerunku) oraz zorganizowanie cateringu. Łączna cena za takie działania to od 6 do 20 tys. złotych.

Do tego dochodzą zdjęcia packshotowe, których koszt to 70 zł za jedno zdjęcie odzieży na duchu. A często robi się przód, skos, tył oraz detale. I tak dla każdej rzeczy z kolekcji.

Logistyka, pakowanie, wysyłka

Kolejne koszta to transport. Nie tylko ubrań ze szwalni do magazynu i z magazynu do sklepu, lecz także na przykład sprowadzenie belki taniny z Anglii (płatne w funtach, żeby przypadkiem nie było za tanio). Warto pamiętać też o rzeczach, w które trzeba zainwestować, żeby ubrania wysyłać do klientów. Trzeba policzyć, ile kosztuje pudełko (min. 10 zł za pudełko koszulowe z logotypem, podobnie za torbę), bibuła, wstążka, koperta do paragonu, liścik z dedykacją, folia stretch, taśma klejąca, karton do wysyłki, pokrowce – tak mogłabym wymieniać DŁUGO. Wiem, że wyliczam szczegóły, ale faktury za takie rzeczy, o których się nie myśli w pierwszej kolejności, potrafią być całkiem spore. Zabawnie jest z wysyłką. Jeśli widzicie, że jest darmowa, to możecie mieć 100% pewności, że została wliczona w cenę produktu. Mnie na przykład było stać na darmową wysyłkę tylko na początku działalności, kiedy paczek było mniej, a Poczta Polska jeszcze wtedy nie podniosła cen.

Sklep stacjonarny, sklep internetowy, magazyn

Mówiąc wprost: ubrania gdzieś trzeba sprzedać oraz gdzieś trzymać. Wynajęcie lokalu w Warszawie to kilka tysięcy złotych. Lokal użytkowy często trzeba wyremontować oraz zająć się aranżacją przestrzeni. Czyli po prostu kupić meble, wieszaki (takie z logotypem będą droższe), stoły, krzesła itp. Do tego dochodzi magazyn. Część osób myśli, że sklep internetowy to mniejsze koszta, ale za jego prowadzenie również trzeba płacić, a na przykład PayU za realizację płatności pobiera całkiem dużą prowizję. Do tego jeszcze projektowanie skórki, a w późniejszym etapie e-coomerce manager itp. Kolejne tysiące pojawiają się na fakturach.

Pracownicy

Do sklepu potrzebny jest sprzedawca. Zamówienia ktoś musi pakować i wysyłać. Fajnie też mieć grafika. Przydałoby się też mieć nawet jeśli nie agencję, to doradcę od marketingu i PR. Ktoś musi zaprojektować logo, ustawić reklamy w social mediach (już o innych formach reklamy nawet nie wspominam, bo to dopiero są gigantyczne koszta), doradzić wizerunkowo. To jest dla tych ludzi regularna praca, za którą właściciele sklepów normalnie płacą. Ja na przykład na nowy logotyp musiałam po prostu przez kilka miesięcy oszczędzać.

VAT, podatek dochodowy, ZUS i inne cuda

Największy koszmar na koniec. ZUS (1000 zł miesięcznie) przy podatku dochodowym oraz VAT wydaje się czymś naprawdę małym. Jeśli sprzedam sukienkę za 1000 zł to muszę od tego oddać państwu VAT, czyli 186 zł, oraz podatek dochodowy, czyli 146 zł. Oczywiście te sumy się zmniejszają, jeśli bierze się na fakturę różne rzeczy i robi się koszta dla swojej firmy. Tak naprawdę VAT i podatek dochodowy to ogromna część tego, co płacimy, gdy kupujemy ubrania. I to po prostu właściciel firmy musi zapłacić państwu. Koniec kropka. To nie są jego pieniądze.

Prawdę mówiąc, nie wiem, czy czegoś po drodze nie zgubiłam. Ciągle mi się zdarza, że potrafi mnie zaskoczyć jakaś faktura albo koszt zakupu czegoś. Czasem więcej dnia spędzam w telefonie, używając kalkulatora niż Facebooka. Kiedyś wydawało mi się, że wydanie 800 zł na ubranie, torebkę lub buty to jest niewyobrażanie wysoka suma. Teraz nie sądzę oczywiście, że to kieszonkowe, ale zupełnie inaczej podchodzę do zakupów. Dzięki temu, że sama nadzoruję produkcję, nauczyłam się dość szybo rozpoznawać, kiedy cena oznacza jakość, a kiedy tylko i wyłącznie metkę.

W tym roku na targach tkanin Milano Unica w Mediolanie miałam bardzo śmieszny przypadek. Otóż poszłam wybierać szaliki. Spodobały mi się cztery konkretne. Zanim zdążyłam zapytać, jakie jest minimalne zamówienie oraz ile kosztują, przedstawicielka firmy, na której stoisku się znajdowałam, zaczęła trochę chichotać. Okazało się, że wybrałam cztery najdroższe produkty z całej kolekcji liczącej około 100 modeli. Mnie to wcale nie zdziwiło. Kiedy jeszcze chodziłam z mamą na zakupy, zawsze miała do mnie pretensje, że gdy wchodzę do sklepu, pierwsza rzecz, po którą sięgam, jest najdroższa. Cóż, moja krawcowa mówi, że to po prostu dobra ręka do tkanin.

Podsumowując tą anegdotą (śmiechom i dokazywaniom nie było końca): mam nadzieję, że mniej więcej zarysowałam Wam, dlaczego jakościowe ubrania produkowane od podstaw w Polsce tyle kosztują. Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania – pozostaję do Waszej dyspozycji w komentarzach pod notką!