Przyznam szczerze, że jestem trochę zadziorna i kiedy czytam komentarze w stylu: „Kobieta nie powinna ubierać się jak mężczyzna, bo to nie jest kobiece1111!!!!!###”, to najpierw ziewam, a chwilę później mam ochotę założyć dwa krawaty naraz. Pisałam o tym kilka tygodni temu – kobiecość to nie jest bluzka z koronką.
Kocham sukienki, szpilki i szminki, ale mam też dość buńczuczny charakter, który czasem domaga się bardziej męskiej oprawy. Pitti Uomo to idealne miejsce na takie eksperymenty. I skoro dwa razy do roku mam okazję ubrać się tak, że zaskoczę nawet samą siebie, to zamierzam korzystać. Dlatego dziś pokazuję stylizację z trzeciego dnia Pitti Uomo, która została doceniona przez takie magazyny jak „Harper’s Bazaar”, „GQ” i „Eqsuire”.
Historia siren suit – czyli jak ja to tłumaczę: kombinezo-garnituru – zaczyna się w XIX w. Wtedy był to kombinezon roboczy, zakładany po to, żeby nie pobrudzić sobie normalnego ubrana (stąd warstwowość; pod moim siren suit koszula oraz krawat). W trakcie II wojny światowej garnituro-kombinezon wkładano w ekspresowy tempie, kiedy trzeba było udać się do schronu. Działo się to przy dźwiękach syren alarmowych, stąd nazwa – siren.
Na salony siren suit przeniósł Winston Churchill, który tak sobie upodobał tego typu ubranie, że wkładał je nawet na oficjalne spotkania, co uczyniło kombinezon jednym z atrybutów premiera. Podobno dwie kieszenie piersiowe służyły głównie temu, żeby Churchill mógł upchnąć tam jak najwięcej cygar. Szkoda, że nie ma ubrania, w którym można przechowywać pizzę na później… Chociaż pewnie nie byłoby czego.
W zasadzie można by powiedzieć, że na tym koniec, bo świat o siren suit na prawie 50 lat zapomniał. Jednak garnituro-kombinezon pojawił się ponownie 3 lata temu w filmie „Kingsman. The Secret Service”, a stamtąd delikatnie zaczął przenikać do satorialnej mody. Mówiąc wprost: dwie osoby (na 60 tys.) włożyły go na Pitti Uomo. Postanowiłam być trzecia. Choć siren suit kojarzy się raczej z maskującymi kolorami, to ja uznałam, że nie ma się co ukrywać, i wybrałam jasnoniebieską, trochę wypłowiałą tkaninę w prążek. Była też opcja żółtej kratki, ale odpadła w głosowaniu na Facebooku (uff, bo prawdę mówiąc, nie byłam do niej przekonana).
Pod siren suit włożyłam lnianą koszulę oraz krawat. Muszę się przyznać do tego, że ogromnie bałam się, iż w 35-stopniowym włoskim słońcu po prostu się w tym wszystkim spocę. Tymczasem główne zdjęcie tego wpisu zostało zrobione w drugiej połowie dnia i – jak widać – nie jestem mokrą plamą. Tak jak zawsze piszę, że wełna jest wspaniałą tkaniną na lato, tak teraz mogę pokazać to na żywo. Jest przewiewna i naprawdę zapewnia komfort nawet w najwyższych temperaturach.
I jeszcze jedno słowo o krawacie. Wiele razy słyszałam od mężczyzn, że noszenie go jest niewygodne, a w trakcie upałów to już w ogóle dramat. Średnio rozumiem ten problem. Ja totalnie zapomniałam, że mam ten krawat na sobie; w niczym mi nie przeszkadzał. Ale to chyba chodzi o to, co kto lubi nosić!
siren suit – szycie na miarę (bespoke) / Monika Kamińska
koszula – szycie na miarę (made to measure) / Monika Kamińska
krawat – Zack Roman
torebka – A.P.C. / Shopbop
okulary – Quay / Shopbop
zdjęcia – Crisitan Vierig