Listopadowy Glossybox i kilka recenzji

Listopad 8, 2012

Zabaweczki, zabaweczki!

Dostaję już od Glossybox pudełka od dawna i im zimniej tym bardziej je doceniam. Za oknem mokro, nic mi się nie chce. Wczoraj zaczęłyśmy oglądać z Sąsiadką sukienki i też nam się odechciało. Koniec świata. Do końca lutego najlepiej byłoby żeby to ktoś za mnie robił zakupy. No bo serio, nie chce mi się. Wchodzę do tych sklepów, jest gorąco i dzikie tłumy ludzi. Odechciewa mi się. A za trzy tygodnie wszyscy zaczną kupować prezenty świąteczne i dopiero będzie dramat. Kolejki do schodów ruchomych w Złotych Tarasach. Cudownie.

To pomarudziłam jak nigdy ;)

Wracając do Glossy – listopadowe pudełko doceniam przede wszystkim ze względu na perfumy. Szaleje na punkcie perfum, gdybym mogła to wydałabym na nie wszystkie pieniądze, a lista zapachów, które chcę mieć ciągle się wydłuża. Od dawna są na niej perfumy Cloe, które kojarzą mi się z czymś nieuchwytnym pomiędzy dziewczynką a kobietą. Na tym etapie życia chyba chciałabym się zatrzymać (ale obawiam się, że już za późno :D)

Resztę listopadowych produktów macie dokładnie opisaną tutaj (mega plus za dwa pełne produkty!). Ponieważ ja nie znoszę pisać o tym, czego nie znam, to napiszę o produktach z kilku poprzednich pudełek, które zdążyłam już przetestować.

Organique, glinka Ghassoul 

Obawiam się, że Organique to będzie moja nowa miłość. Jestem bardzo podatna na rekomendacje blogerów, a Kominek już zapowiedział dużą notkę na temat tej firmy. Boziuuu, ześlij pieniążek. Glinka jest bardzo dobra ( ja używałam jej zwyczajnie jako maski) i jeśli takie są pozostałe kosmetyki, to może jest jakiś ratunek dla braku Lusha w Polsce.

Yoskine, mikrodermabrazja, szafirowy peeling przeciwzmarszczkowy

Muszę napisać o tym peelingu, bo mnie przeraził. Abstrahując od tego, że nie wiem jakim cudem peeling miałby mieć działanie przeciwzmarszczkowe, to on jest po prostu bardzo, bardzo mocny. Dla mnie stanowczo za mocny. Moja skóra myśli chyba, że to papier ścierny, bo robi się po nim cała podrażniona i czerwona. Używałyście go kiedyś, macie podobne wrażenia?

Phytobaume blask – ekspresowa odżywka utrwalająca kolor

Nie wiem, czy ta odżywka utrwala kolor. Wiem, za to że robi w pięć minut z moich sztywnych włosów (pozdrawiam olej kokosowy) włosy niemowlaka. Są niesamowicie mięciutkie! Muszę ją jeszcze spróbować połączyć z szamponem dla dzieci, bo coś czuję, że wtedy będę miała najbardziej miękkie włosy na świecie. Serio – polecam od czasu do czasu wrócić do produktów dla dzieci, zdziwicie się.

Figs&Rouge – herbaciany balsam do ust

tak powinny wyglądać wszystkie kosmetyki. Patrzę na to opakowanie i nie mogę wyjść z podziwu. Przepiękne! I cudownie nawilżające. Mam tylko jeden problem – ja nie lubię używać balsamów palcem. Mam kilak tak zamykanych i zawsze biegam myć najpierw ręce, a w torebce staram się mieć sztyft do używania poza domem. Jak sobie z tym radzicie? Myślałam nad noszeniem mini pędzelka, ale też go trudno przenosić w torbie.