Chili i piernik – zimowa terapia zapachem od Organique (i świetne nawilżanie)

Styczeń 19, 2013

Muszę przyznać, że Organique podbił moje serce.

Chociaż ostatnio coraz bardziej podobają mi się kosmetyki o typowych dziewczęcych zapachach, to jednak moja miłość do chili nigdy nie przeminie. Zajadam się nawet czekoladą o tym smaku.

Dlatego z radością otworzyłam ten balsam:

zelki 257

Balsam do ciała z masłem shea Orange & Chili

Na początku zachwyciło mnie metalowe pudełko. Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale jeżeli miałabym decydować o pakowaniu kosmetyków do pielęgnacji ciała, to wszystkie zamknęłabym w metalowych opakowaniach, a z plastiku całkowicie zrezygnowała. Niby drobiazg, ale jakoś przyjemniej się ich wtedy używa.

Przechodząc do balsamu – pachnie absolutnie nieziemsko. Zapach pomarańczy połączony jest z chili w idealnej proporcji. Żaden z nich nie dominuje ani nie przytłacza. Trochę kojarzy mi się nawet z połączeniem pomarańczy i goździków. Jak widzicie na zdjęciu balsam jest bardzo zbity. Żeby się nim posmarować trzeba użyć trochę siły. Najpierw wydobyć go z opakowania, następnie rozgrzać w dłoniach i dopiero wtedy można produkt w siebie wsmarować. Przypomina to bardziej rytuały pielęgnacyjne w SPA niż szybkie maźnięcie się czymś po wyskoczeniu spod prysznica. Balsam jest bardzo oleisty i przez kilka pierwszych minut pozostawia na skórze tłusty filtr. Ale kiedy się już wchłonie bardzo dobrze nawilża (składniki aktywne to masło shea, olej sojowy, z awokado i pestek winogron)  i co najlepsze  – zapach utrzymuje się bardzo długo. Rewelacyjny produkt na zimę.

zelki 255

Fajnym pomysłem na uzupełnienie zimowej pielęgnacji balsamem są roladki i mydła glicerynowe z Organique.

Roladka z lewej strony jest również o zapachu pomarańczy i chili, a mydełko z prawej to taki ostrzejszy piernik. Pomijając zabawy w zwijanie i rozwijanie roladki oraz sprawdzanie czy się wtedy złamie (nie złamała się :D) te produkty stały się obowiązkowym punktem moich wieczornych kąpieli. Oczywiście cudnie pachną, bardzo ładnie się pienią, a te czarne drobinki (trochę je widać w mydle z prawej strony) dodatkowo pobudzają skórę do życia i działają jak delikatny peeling. Szkoda, że są tylko z jednej strony mydła.

Z kosmetykami Organique spotkałam się już wcześniej w listopadowym Glossyboxie, kiedy to zachwyciła mnie ich glinka. Trochę cierpię, że w Warszawie nie mam do żadnego ich sklepu po drodze, chociaż akurat mój portfel się z tego cieszy (listę lokalizacji w innych miastach macie tutaj). A Wy znacie tę firmę, polecacie coś konkretnego? Mnie korci sprawdzenie kosmetyków do twarzy i peelingów do ciała.

ps. Notka o maskowaniu cieni pod oczami będzie w przyszłym tygodniu.