Esencja blogowania

Listopad 5, 2013

Jest piątek wieczorem. To już za kilka dni.

Wrócisz z pracy. Zmęczoooony. Zdrzemniesz się trochę. Coś tam zjesz. Może nawet coś większego, bo noc zapowiada się ciężko. Weźmiesz prysznic, założysz jakieś eleganckie wdzianko. Pójdziesz do knajpy.

Nuda. Nic się nie dzieje. Jeden drink, drugi drink, trzeci drink. Nuda. Papierosek. To może whisky? O, lepiej. Jednak, druga, trzecia. Zieeeew.

Nagle przysiada się taki mały łysy. Pewnie chce się bić – już szykujesz prawy sierpowy (okay, zapomniałam, że większość czytelniczek tego bloga to kobiety – już zaczynasz piszczeć). A on nic. Siada i opowiada. Do rana.

A  rano nastaje jakoś za szybko. Kilka godzin mija jak jedna. Myślisz sobie, że za dużo wypiłeś. Przypominasz sobie, że łysy coś tam ględził, ale kto to w ogóle jest. Że jakiś Kominek niby? Pijus jeden. Całą noc jakieś wizje alkoholowe tworzył o blokersach, to znaczy o blogerach. Że pisz, że kreuj, że zarabiaj. Eeee, nikt go i tak nie zna.

Ciebie tym bardziej nikt nie zna, ale luz. Możemy się poznać, bo  masz ze mną jedną rzecz wspólną – mi też szybko płynął czas kiedy Kominek mi opowiadał czytałam „Blog”.

Jest tylko jeden problem. Otóż tej nocy w barze Kominek w szklance miał samą colę i  mówił wszystko na trzeźwo. A Ty masz go za pijackiego wizjonera, który gadał coś o blogach. Kto by tam mu wierzył, kim on niby jest?

 

Nic nie rozumiesz? Nie martw się, już ci wyjaśniam.

„Blog” to druga książka Kominka. Czytałam ją w wersji elektronicznej i kiedy wzięłam do ręki druk to prawdę mówiąc mocno się zdziwiłam, że ma prawie 400 stron. To o jakieś 600 za mało. Na luzie mogłabym to czytać dalej i dalej. Kominek ma to, czego brakuje wszystkim autorom poradników – potrafi przeprowadzić przez swoją książkę jak przez opowieść sprzedawaną dobremu kumplowi w największej tajemnicy i z najdrobniejszymi szczegółami.

Nie cacka się oraz nie leje wody. Konkretnie zwraca uwagę na ważne rzeczy. Pokazuje, wyjaśnia, podaje trafne przykłady.  Jednym zdaniem – trafia w punkt.

Nie mogę się z nim jednak zgodzić w kwestii kolejności czytania tych książek. Moim zdaniem najpierw trzeba przeczytać „Blogera”, dostać emocjonalnego kopa, zabrać się do roboty i pracować, pracować, pracować. Potem można przeczytać „Blog”, bo rady w nim zawarte są bardziej biznesowe niż motywacyjne.

Nie chce Wam tej książki streszczać i omawiać, zrobiło to przede mną mnóstwo osób. Tak jak pisałam w notce o teatrach – blogowanie to ciągła nauka. Kominek dał nam kurs rozszerzony. Można się uczyć. Chociaż na pewno trafią się osoby, które tak jak ten koleś z baru (a sorry, to byłeś ty) nie chcą wierzyć w absolutnie nic co im się powie. Tylko chodzą, narzekają, węszą podstęp i wizje w oparach absurdu. Bo to przecież niemożliwe żeby jakiś tam Kominek się na czymś znał.

No cóż, ich wybór.