Z wizytą w TB Sport

Lipiec 26, 2012

W poniedziałek udało mi się połączyć dwie rzeczy, które uwielbiam. Po pierwsze jazdę pociągiem. True story – niby w przedziale czuję się już jak w Dniu Świra, ale prawda jest taka, że jechanie gdziekolwiek pociągiem mnie…uspokaja prawie tak jak szum morza. Po prostu lubię gdzieś od czasu do czasu pojechać. Nawet do Łodzi ;)

Po drugie uwielbiam poznawać nowych ludzi, obserwować nowe rzeczy…powiedzmy sobie wprost – podglądać coś czego codziennie nie widzę.

Pojechałam więc sobie pociągiem do Łodzi i przez kilka godzin podglądałam jak się szyje ubrania w TB Sport.

Na początku bardzo się zdziwiłam. Cała firma mieści się  w spokojnej okolicy i jest po prostu ukryta w domu. Przechodząc ulicą do głowy by mi nie przyszło, że za płotem ktoś może szyć 1500 ubrań miesięcznie. A jednak.

Chwilę później zdziwiłam się drugi raz. Zaprowadzono mnie do pomieszczenia, w którym pracowało…dwóch mężczyzn. To jak to, nie tylko kobiety szyją ubrania? Chyba myślę zbyt stereotypowo.

Tutaj panowie robią wykurcz (mam nadzieję, że nie poprzekręcam za bardzo tych nazw), czyli rozwijają materiał, który na belce jest za bardzo ściśnięty żeby cokolwiek z niego szyć i musi sobie poleżeć.

A ten materiał już poleżał i można było na nim odrysować spodnie.

A jak już coś się odrysuje (tutaj akurat spódnicę) to trzeba to wyciąć krajarką ręczną krawiecką. Świetna nazwa (:

Wszystkie ubrania odrysowywane są z takich szablonów krawieckich.

A to jest hafciarka. Pewnie będziecie się śmiali, ale dla mnie totalna nowość. Nigdy nie zastanawiałam się jakim cudem to się dzieje, że na ubraniu jest jakiś napis.

Albo taki wzorek. A to się po prostu programuje komputerowo, a potem maszyna to szyje.

Tutaj widzicie hafciarkę od tyłu.

Prawdziwa zabawa była jednak piętro wyżej, bo tam dziesięć bardzo miłych krawcowych (a trochę im przeszkadzałam robiąc zdjęcia), zszywało to, co panowie na dole wycieli.

Kiedyś znajdę czas na to żeby wreszcie nauczyć się szyć. Obiecuję to sobie od kilku lat! Obawiam się jednak, że jest to dość trudne. A nawet z tego, co podczytuję szyjące blogerki, to bardzo trudne.

Kiedy panie krawcowe już wszystko uszyją, to się to ładnie pakuję… i te sukienkę już znacie z mojej notki.

Ciężka praca tak naprawdę dopilnować tego wszystkiego mając małą, rodzinną firmę i jeszcze zatrudniając kilkanaście osób, czyli tak naprawdę odpowiadając za czyjeś zarobki. Podziwiam ludzi, którzy się decydują na coś takiego.

A na koniec taka nitka totalnie w mojej kolorystyce. Po prostu miałam jej zrobić zdjęcie.