Przed wyjazdem trochę kombinowałam jak pokazać Wam Lizbonę żeby nie było nudno oraz żeby zrobić to w ciekawszy sposób niż informowanie Was, że to jest zabytek A, a to jest zabytek B.
Tylko z tego powodu zdecydowałam się na kupn nowego obiektywu, ale wygląda na to, że to droga przez mękę.
Wymieniłam swoje dwa bublowate Tamrony 17- 50 f/2.8 na Sigmę również 17-50 f/2.8 i niestety na razie nie jestem zachwycona. Testowałam ją wcześniej w domu i było okay, ale na mieście jakoś nie możemy się dogadać. Trochę szkoda mi szerokich kadrów, ale chyba na kilka dni wrócę do Canona 35 f/2 mm i zobaczę czy to ja mam gorsze oko, czy trudniej się robi zdjęcia kiedy jeden budynek upchany jest za drugim, czy może jednak zoom to nie moja bajka.
W każdym razie zdjęcia są.
Mam nadzieję, że trochę wczuliście się w klimat miasta czytając poprzednią notkę, bo dzisiaj pokażę Wam coś z bliska.
Tym czymś jest pranie, które wisi w co drugim oknie. Wynika to po prostu z klimatu – w ten sposób szybciej schnie. Mieszkania w większości nie mają również balkonów – stąd linki za oknami.
Więcej zdjęć na Instagramie: http://instagram.com/blackdressesblog
Pingback: Ciemna strona Lizbony (niekoniecznie ładne zdjęcia)()