Kominek, Bloger

Wrzesień 24, 2012

Wróciliście kiedyś z imprezy o 02: 44 do domu i postanowiliście poczytać przed zaśnięciem?

Nie ukrywam, że zdarzało mi się to w przeszłości, bo po prostu często nie mogę spać w nocy. Jednak nie przypominam sobie żadnej takiej sytuacji od ponad roku. Nie będzie żadnym podlizywaniem napisanie, że książkę Kominka w ten sposób przeczytałam w dwa dni. Pewnie przeczytałabym w jeden, gdyby nie obowiązki, praca itp. itd. A nie będzie żadnym podlizywaniem się dlatego, że jestem pewna, że każdy bloger przeczytał ją w takim tempie.

Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po przeczytaniu książki Kominka, była taka, że on powinien uczyć ludzi jak pisać poradniki! Do tej pory tego rodzaju twórczość kojarzyła mi się z tym, że jakaś natchniona autorka, która spędziła 10 lat w domku, w środku lasu, bez dostępu do internetu i bieżącej wody, każe mi powracać do przeszłości, szukać swojego wewnętrznego dziecka, przytulać się do drzew i medytować codziennie rano, a dopiero wtedy (po kilkunastu latach takich praktyk) uda mi się odnaleźć szczęście/sens życia / znaleźć pracę/wygrać w totka/ wyjść za Neala Caffreya czy jakąś inną bzdurę. Krótko mówiąc –  poradniki były dla mnie czymś, w czym jest dużo lania wody, a  zero odniesienia do rzeczywistości.

Tymczasem książka Kominka napisana jest zupełnie inaczej. Czytając ją mamy wrażenie, że dobry kumpel krok po kroku opowiada nam jak pracować nad swoim blogiem. Książka zawiera dużo konkretów i mam wrażenie, że kiedy znajdę dłuższą chwilę wolnego, przeczytam ją jeszcze raz, tym razem szczegółowo pod kątem tego, które porady pasują do mojego bloga i  które będą mogła spróbować wprowadzić (edit: zaczęłam pisać tę notkę w zeszłym tygodniu, a już w ostatni weekend, tydzień po pierwszej lekturze, sięgnęłam do książki drugi raz).

Moje ulubione rozdziały to: „Bloger i media” oraz „Bloger i społeczność”.  Konkrety, konkrety, konkrety, jeszcze raz wielki plus za konkrety!

Bardzo ważna jest też część „Bloger i pieniądze” w którym Kominek obszernie, szczegółowo i konkretnie (again to słowo!) tłumaczy, o co chodzi z tym całym zarabianiem na blogach. Szczególnie polecam go tym osobom, które uważają, że zarabianie na blogach jest złe, a blogerzy się posprzedawali czy coś tam.

Poza tym przeczytanie całości daje niezłego motywacyjnego kopniaka. Wydaje mi się, że daje tego kopniaka bez względu na to, czy akurat pracuje się nad blogiem, czy nad czymś innym w życiu. A już sam fakt tego, że kiedy ja czytałam „Blogera” Kominek nadawał akurat z Nowego Yorku to piękna wisienka na torcie.

Chyba kończę tę mini recenzję, bo mam wrażenie, że lecę jakimiś mocno utartymi schematami, zamiast po prostu napisać, że „Blogera” trzeba przeczytać i już.

Wy już czytaliście czy dopiero zamierzacie?

PS. Poza tym świetny wybór cytowanych blogerów ;)