Czy Betty Q ma talent?

Listopad 4, 2012

Już mnie kusiło żeby napisać ten tekst po jej pierwszym występie. Dobrze, że się powstrzymałam.

Drugi był jeszcze gorszy, bo pokazał że ona niczego nowego nie jest w stanie zrobić. Nawet pół nowej miny.

Czym jest talent?

Tego nie wie nikt. I nie nad tym będziemy się tutaj zastanawiać. Talent to dość abstrakcyjne pojęcie, trudne do zdefiniowania. Sam program TVN absolutnie nie promuje talentów ( i podobny tekst dałoby się napisać o wielu innych uczestnikach), co najwyżej śpiewające dzieci i wszystkich innych, którzy dobrze wyglądają w telewizji.

(Ogólnie jestem zdania, że talent o 10% faktycznego talentu 90% ciężkiej pracy, ale o tym napiszę przy innej okazji).

Betty Q

Betty Q również dobrze wygląda w telewizji i na pewno przyciągnęła uwagę męskiej części publiczności do kolejnej edycji programu.

Tyle, że moim zdaniem nie ma się czym zachwycać. No, bo tak racjonalnie parząc, to co ona robi nadzwyczajnego? Nauczyła się kilku gestów, kilku machnięć nogą, kilku minek i zdejmuje z siebie ładny kostium w rytm muzyki.

Tylko tyle. Trudne to nie jest. Jestem pewna, że co druga dziewczyna, która skończyła jakieś rozsądne warsztaty teatralne i podeszłaby do tego (bez kompleksów) jako do zadania aktorskiego dałaby radę to zrobić. Kwestia kilku kilogramów więcej, dobrego stroju, światła, scenografii, dodatkowych tancerzy, makijażu i popracowania nad ruchem scenicznym. Nic specjalnego. Nic co zależy tylko od niej. Gdyby jej coś nie wyszło, to dookoła niej jest tyle rzeczy, które ratują jej klimat, że nic się nie stanie.

Ostatnio rozmawiałam z aktorką, która w teatrze grała scenę rozdziewiczania. W zwykłym ubraniu, bez żadnej muzyki, bez gry światłem, bez partnera, bez łóżka. Sama. I udało jej się to. To jest talent i to są umiejętności.

A wracając do wygibasów Betty Q. Sorry, ale już trudniejszy jest taniec na rurze. Taka Betty Q na pewno nie dałaby rady podwiesić się na nogach, głową w dół, bo nie starczyłoby jej mięśni (chociaż prawdę mówiąc, nie wiem czy bardziej mnie śmieszy rura czy burleska – jedno i drugie doprowadza mnie do tarzania się po podłodze). A już na pewno nie poradzi sobie z żadnym zadaniem aktorskim bez miliona wspomagaczy w postaci scenografii i rekwizytów.

Widziałam ją kiedyś na żywo i robiła wrażenie na publiczności, bo miała jakieś różowe piórka, pokazywała się od tyłu, a wszyscy byli pijani. Oczywiście czasami lepszy jest dobry pop od kiepskiej opery. Ale błagam, zachowajmy jeszcze resztki przyzwoitości w nazywaniu ludzi „utalentowanymi”.

Filmik z którego pochodzi zdjęcie główne, czyli wczorajszy odcinek macie tutaj