Mycie twarzy ciasteczkami – Lush

Grudzień 7, 2012

Od dziś wieczorna pielęgnacja twarzy nie będzie już dla Was przykrym obowiązkiem. Lush Wam to umili.

Siedzisz przy kompie. Odświeżasz fejsa. Jest 23: 45. Trzeba iść spać. Okay, wyłączam fejsa idę spać – myślisz sobie. Aaaa, o nie. Jeszcze demakijaż. Trzeba wstać. O, losie. To może jeszcze odświeżę fejsa?

I tak ciągle.

O ile pilnuję się bardzo żeby nie pójść spać w makijażu, o tyle trochę mnie to męczy. A dokładniej męczyło. Bo poznałam Lush. O moich pierwszych dość szerokich kontaktach z tą marką możesz przeczytać tutaj. A dziś porównam dwa czyściki do twarzy.

Angels on bare skin

To pierwszy czyścik do twarzy z Lusha, po który sięgnęłam. Można stosować do jako żel, peeling lub maskę. U mnie najlepiej sprawdza się w roli codziennego dokończenia demakijażu. Na początku zmywam twarz dokładnie żelem lub płynem micelarnym, a potem zabieram się do zabawy. Wyciągam trochę produktu na dłoń, mieszam z wodą, nakładam na twarz, roluję, masuję itp. Jednym słowem –  czyszczę się do końca. Produkt natychmiast daje efekt cudownie miękkiej skóry. Nawilża, walczy z suchymi skórkami i nie podrażnia. Poważnie – w życiu tak się nie cieszyłam z tego, że zaraz pójdę sobie zrobić demakijaż. To jest coś takiego jak mini masaż twarzy. Cudne po prostu! Minusem dla niektórych może być zapach lawendy – ja się do niego przyzwyczaiłam i zupełne mi nie przeszkadza.

Buche De Noel 

Za to ten czyścik pachnie idealnie. Gdybym miała się zdecydować do końca życia na kosmetyk o jednym zapachu – brałabym Buche De Noel. Jest to bardzo podobny rodzaj czyścika do Angels On A Bare Skin. Pachnie jak świeże ciasto i nawet ma podobną konsystencję do drożdżowego ;) Efekt na skórze jest prawie identyczny jak po poprzedniku, ale mam wrażenie, że troszeczkę mniej ją zmiękcza. Ja ich używam na zmianę. Niestety jest to limitowana wersja świąteczna. Używałyście kiedyś jakiegoś czyścika z Lush? Poeksperymentowałabym jeszcze trochę, ale nie wiem w którą stronę pójść.

Podsumowując – wcale nie chcę na święta Ryana Goslinga. Chcę Lush w Polsce!