Shseido Sun Protection Liquid Foundation – recenzja

Lipiec 9, 2013

Ciąg dalszy poszukiwania idealnie trwałego podkładu dla jasnej karnacji. Dziś recenzja Shseido Sun Protection Liquid Foundation.

W ramach tego cyklu pojawiło się już pięć notek (podkłady zostały rozbudowane o pudry, bo tutaj mamy ten sam problem),  jeżeli macie ochotę nadrobić to zapraszam: 1, 2, 3, 4, 5.

Do tego konkretnego  podkładu Shseido przymierzałam się bardzo długo. Wcześniej używałam już pudru tej firmy i chyba do niego wrócę jeżeli Chanel nie sprawdzi się zimą.  Z amerykańskiego YT wiedziałam, że Sun Protection Liquid Foundation wytrzymuje ekstremalne warunki. Równie ekstremalne było znalezienie do w Warszawie. Szukałam go około trzech miesięcy temu i albo nigdzie go nie było albo trafiałam tylko i wyłącznie na odcień SP60. Wtedy poinformowano mnie, że najjaśniejszy dostępny w Polsce kolor to SP50 i ten w końcu udało mi się go dorwać w Douglasie na Chmielnej. Z wczorajszej rozmowy na Facebboku z jedną z Czytelniczek wiem, że być może w Polsce można dostać też SP40, ale na własne oczy tego nie widziałam. Za to z oficjalnej strony Shseido dowiadujemy się, że istnieje też SP30, SP20 oraz SP10. Nie patrzcie w ogóle na odcienie podkładu na tych kółkach – mój SP50 jest zbliżony do czegoś co na tej stronie ma numerek SP10 lub SP20 (ale o kolorze będę pisać jeszcze niżej).

Zupełnie nie rozumiem dlaczego trzy pierwsze odcienie nie są dostępne w Polsce. Przecież Polki nie słyną z ciemnej karnacji.  Za to wszędzie pisze się o tym, że dobierają sobie za ciemne podkłady. Oszem, takie sobie dobieramy bo jaśniejszych na rynku nie ma (a znam dziewczyny jeszcze bardziej blade ode mnie).

kosmetyki 126

Kiedy dobierałam odcień (wielkie mi dobieranie albo SP50 albo żaden) w Douglasie na Chmielnej to cieniutka warstwa stopiła się idealnie z moją skórą. A potem wróciłam do domu, miałam przed sobą jaki imprezę w ciemnym klubie i postanowiłam zrobić sobie mocniejszy make up żeby się nie świecić na zdjęciach. Nałożyłam trochę więcej podkładu i …wyszłam pomarańczowa. W pochmurny dzień gruba warstwa tego podkładu to była tragedia. Nie wiem co mnie w ogóle podkusiło żeby aż tak się wytapetować. W każdym razie od tamtej pory się pilnuję, używam go głównie na strefę T dla wyrównania koloru skóry i jest super. Uwaga – to jest ciemniejszy odcień niż Dior10. Jeżeli Dior jest dla Was dobry to Shseido sprawdzi się po złapaniu przede jeden – dwa dni słońca latem.

 

kosmetyki 121

Razem z podkładem dostajemy bardzo higienicznie zapakowaną gąbkę, ale przyznam się szczerze, że nie używałam, bo mające ten pędzel całkowicie o niej zapomniałam. Sam podkład nakłada się dość łatwo i szybko się wchłania, chociaż ma bardzo lejącą się konsystencję i trzeba uważać żeby nie wylać go z opakowania za dużo. Jeśli chodzi o samo opakowanie to mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest poręczne, ale z drugiej nie lubię nie wiedzieć ile jeszcze produktu mi zostało. W środku jest metalowa kulka, która niby ma pomagać określić zawartość produktu, ale moim zdaniem średnio pomaga.

 

kosmetyki 152

Z najważniejszych informacji – Shseido Sun Protection Liquid Foundation ma SPF 30 i jest podkładem wodoodpornym. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie wejścia do basenu z podkładem na twarzy, ale ta cecha niesamowicie przydaje się podczas ogromnych upałów. Produkt jest  lekki, prawie go nie czuć na skórze,  nie zapycha i dość długo trzyma się na twarzy. To sprawia, że na lato jest dla mnie lepszym rozwiązaniem niż mój ulubiony Dior. Na mojej twarzy bez bazy i utrwalacza standardowy podkład trzyma się 4 do 5 godzin. Shseido wytrzymuje powyżej 6 w trakcie dużych upałów oraz powyżej 7 normalnego dnia. Byłby ideałem gdyby dawał takie ładne lekko satynowe wykończenie jak Dior. Niestety trochę mu do tego brakuje, zwłaszcza podczas wieczornych wyjść.

kosmetyki 153

Moim zdaniem ten kolor wyszedł na zdjęciach trochę ciemniejszy niż jest w rzeczywistości. Niestety obraz w komputerze zawsze będzie nam trochę przekłamywał kolory (zwłaszcza, że nie wszyscy mamy identycznie ustawione monitory, a mój powinien zostać skalibrowany). Pocieszam się, że gdybym próbowała to pokazać na twarzy to byłoby widać jeszcze mniej. W każdym razie odcień tego podkładu to coś pomiędzy zdjęciem na górze i na dole. Nie jest ani tak pomarańczowy, ani tak blady. Jest trochę ciemniejszy do Diora 010, ale to jest minimalna różnica.

kosmetyki 129

Myślę, że kupiłabym ten produkt drugi raz. Zwłaszcza na lato. . Jak już ten odcień mi się skończy na pewno zamówię z oficjalnej strony SP10 lub SP20 i dam Wam znać jaka jest różnica w kolorach. Ja jego korzyść przemawia to, że jest po prostu tańszy od Diora. Cena to ok 120 zł w Sehorze, więc jak komuś pasuje SP50 to może go upolować w grudniu nawet z obniżką -30 %,co daje naprawdę rozsądną cenę jak na tej jakości produkt do makijażu.

Podsumowując – największe plusy to trwałość i cena, największe minusy to brak kontroli ilości produktu oraz brak eleganckiego satynowego wykończenia w stylu Dior Nude lub Dior Forever.

Piszę tę notkę siedząc już na walizce, więc jeżeli o czymś zapomniałam to dajcie znać w komentarzach, odpowiem na wszystkie pytanie jak złapię net ;)