Typowy warszawiak

Luty 4, 2014

Tu hamburger, tam imprezka?

Jakiś czas temu na Facebooku karierę robił wpis: „17 sytuacji zrozumiałych tylko dla typowego warszawiaka”. Otworzyłam, obejrzałam, w sumie to się z nim zgodziłam, bo  mam drżączkę za każdym razem kiedy widzę, że ktoś blokuję mi lewą stronę schodów w metrze. Cała reszta też mniej więcej prawidłowo związana jest z odczuciami jakie można mieć kiedy wsiada się rano do tramwaju, albo nagle remontują sam środek miasta. Z tymi taksówkarzami niestety również autor ma 100% racji, a blokowanie kolejek w kawiarni poprzez zadawanie setki dziwnych pytań, a na końcu branie espresso to norma. Tylko, że co z tego?

Moi znajomi linkowali te obrazki, a w komentarzach toczyła się walka o PRAWDZIWEGO WARSZAWIAKA. Którego jeśli jesteś z Krakowa i masz czas na dyskusje na Facebooku to koniecznie musisz obśmiać, że wszędzie się śpieszy i tratuje ludzi żeby zdążyć na metro, nawet jeśli następne przyjeżdża za dwie minuty. Otóż, tratowałam ludzi niejedne raz z tego powodu. Czasami po prostu wystarczy 10 sekund podbiec i ma się potem luźne 2-3 minuty czasu oraz pewność, że zdąży się przesiąść w autobus. Kocham Kraków (kiedyś chciałam tam studiować), ale proszę o trochę więcej zrozumienia. Czy to, że ktoś biegnie na metro jest naprawdę aż tak wartą zapamiętania sytuacją? To robią tylko źli warszawiacy. A fuj! I źli warszawiacy płacą też za burgery na mieście, chociaż można je sobie zrobić w domu! Źli warszawiacy wydają strasznie dużo pieniędzy na jabłkowe piwo w klubie i nazywają przyjezdnych słoikami. A słoikiem jesteś jeśli nie pamiętasz jak rozbierali kino Moskwa. Obowiązkiem słoika jest obrona przed tym agresywnym słownym atakiem. Bo praktycznie słoiki są  z Jędrzejowa, ale teoretycznie, tak mentalnie i tak w głowie to już od trzech lat mieszkają w Warszawie i nie kradną wózka z Biedronki żeby podjechać zakupami pod blok, więc w sumie to są warszawiakami.

O dramacie…o komedio…

Dla mnie Warszawa to przede wszystkim miejsca, które kojarzą się z pewnymi ludźmi oraz sytuacjami i dzięki temu zostaną w mojej głowie na całe życie. Pamiętam z dzieciństwa wycieczki z Mamą do Smyka. Potem swoje pierwsze nastoletnie wyprawy w to miejsce w celu kupienia różowych zeszytów i ołówków  Nici (ktoś pamięta?). Aż w końcu poszłam jeszcze przed zamknięciem kupić tam grzechotkę dla syna koleżanki. Pięć lat studiów na kampusie głównym przy Krakowskim Przedmieściu to też nie przelewki. Dookoła tyle pokus, a tu trzeba iść na wykład. Spacery do Biblioteki Uniwersyteckiej, nocne siedzenie nad Wisłą, zdjęcia na Marienszatacie, zajęcia teatralne na Starówce. Okay, najbardziej pamiętam wszystkie ciepłe, letnie noce w trakcie których powroty do domu zajmowały znacznie więcej czasu niż powinny. Takie wieczory w trakcie których chodzi się pięć centymetrów nad ziemią i śpiewa piosenki na głos. Idąc środkiem Placu Trzech Krzyży, bo czemu nie?

 

I właśnie taką zamgloną, poranną Warszawe chciałabym Wam pokazać poprzez zespół Nocny Supersam. To młody zespół, który stara się te ulotne chwile naszej stolicy zatrzymać w piosenkach i bardzo dobrze im to wychodzi. Niedługo będą kręcić pierwszy teledysk (na bieżąco możecie ich śledzić na Facebooku), a tymczasem mam dla Was trochę warszawskich opowieści prosto spod pióra Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej, czyli autorski tekstów Nocnego Supersamu. Jak Natalia widzi Warszawę?

 Z jakim miejscem z dzieciństwa kojarzy ci się Warszawa?
Warszawa kojarzy mi się z blokowiskiem na Stegnach, na którym spędziłam pierwsze siedem lat życia. To raczej ponure skojarzenie, szaro, kilka osiedlowych sklepów, mięsny z pustymi półkami i wszystkim na kartki, trzepak. Pomiędzy blokami plac zabaw, na którym bawią się dzieci, często same – nie tak, jak dziś – z rodzicami siedzącymi na ławeczce…
W jakim miejscu teraz najchętniej spędzasz czas?
Moja ‚dorosła’ Warszawa, to już Warszawa dużo pozytywniejsza, nie skazująca na taką samotność, Warszawa, w której jest oddech, wybór – wybór miejsc, stylów, sposobów życia. Lubię Powiśle, okolice Uniwersytetu, Nowy Świat – to takie kawałki Warszawy, które są jakoś prawdziwe, nie skażone tak bardzo PRL-em, a też nie zniszczone dzisiejszym reklamowym szałem i nowoczesnością…
_MG_7032-2

Za co lubisz  warszawiaków?
Za energię, tempo, pasję, zawadiackość, nawet za pewien rodzaj nonszalancji… Ale przede wszystkim za wiarę, że można, że się uda, za niepoprawną wiarę we własną kreatywność, we własne siły i możliwości. To chyba jedna z cech, które umożliwiły Powstanie Warszawskie. Odnajduję ją również w wielu działaniach współczesnych Warszawiaków.
 W którym miejscu Warszawa w nocy jest najładniejsza?
Lubię patrzeć na… warszawskie mosty…:-) W ciągu dnia Wisła przedstawia raczej smutny widok, zawsze przywodzi mi na myśl tych Powstańców, którzy próbowali przepłynąć na drugi brzeg… Po za tym jest zaniedbana, szara, brudna. Ale w nocy te kolorowe mosty pozwalają ją ‚odczarować’. Myślę, że to bardzo teatralny widok – lubię patrzeć na nocną Wisłę, jej przestrzeń i perspektywa są dla mnie jakoś inspirujące…

 

To jak, lubicie chociaż trochę Warszawę?