Wielka, domowa, ciepła kanapka

Marzec 25, 2013

Mamy właśnie drugi miesiąc lutego. Szczerze podziwiam wszystkich ludzi, którzy są na diecie.

Mi nie udało się na żadnej wytrzymać ani dnia, bo nigdy nie próbowałam.  Moja Sąsiadka się z nas obydwu śmieje, że potrafimy w życiu zrobić wszystko…poza osiągnięciem umiaru w jedzeniu.

No, ale jak osiągać umiar w jedzeniu, w kraju w którym przez pół roku jest zima? Błagam…-10 na zewnątrz, śnieg, trzeba wyjść na cały dzień z domu…chętnie bym sobie zjadła leciutkie śniadanie (np.twarożek), ale mój organizm ma jakoś tak, że kiedy jest zimno, to muszę jeść dużo, więcej i więcej. Inaczej zwyczajnie jest mi słabo i zasypiam o 16.00. I nie zamierzam z tym walczyć, bo jedzenie jest za przyjemne, a zima jest za dobrą wymówką ;)

W związku z tym, że wiosny (to słowo wypadnie niedługo ze słownika języka polskiego) w tym roku nie będzie, trzeba było wymyślić coś, co pomoże przetrwać mi do następnej jesieni. Ponieważ na fejsie na zmianę migają mi przepisy na wiosenną  redukcję wagi i kolejne recenzje knajp z burgerami (mam nadzieję, że niedługo uda mi się też Wam coś fajnego polecić), to postawiłam oczywiście na to drugie. I od kilku dni przy życiu trzyma mnie

Wielka, domowa, ciepła kanapka

(zwolennicy zdrowej żywności niech lepiej nie czytają)

Zasady są proste. Wybieracie największy kawałek bagietki jaki macie w domu. Kroicie go na pół. Wkładacie ser. Podgrzewacie w mikrofalówce albo piekarniku. Wyjmujecie. Wkładacie warzywa. Dużo warzyw. Jak najwięcej warzyw. Właściwa ilość warzyw jest wtedy kiedy zaczynają wypadać (ja wybrałam kiełki, roszponkę, pomidora i paprykę). Dodatkowo smarujecie keczupem i majonezem. Posypujecie pieprzem i solą. (Ty)jecie.

Smacznego!