Beżowe szpilki

Maj 9, 2013

Beżowe szpilki, czyli filozofii kupowania butów ciąg dalszy.

Pamiętacie jak obiecałam sobie nie kupować już klasycznych butów na szpilce/obcasie tylko zawsze na słupku? Ja też nie.

Obietnica, obietnicą, a rzeczywistość (oraz ceny) i tak robią swoje. Słupki jeżeli są to kosztują powyżej 300 zł. Nadal mam opory przed wydawaniem takich pieniędzy na letnie buty, bo cena nie zawsze idzie w parze z jakością. A jeżeli poniżej 300 zł to zazwyczaj nie są to klasyczne buty, tylko jakieś nowoczesne wariacje z sieciówek. Oczywiście ja nie mam cierpliwości. Na pewno znalazłabym ładne buty na słupku w rozsądniej cenie, gdybym szukała dłużej niż 10 minut.

Bo tyle trwało kupowanie moich beżowych szpilek. Pamiętacie sklep w którym dorwałam jakiś czas temu czarne botki? Żeby się zbytnio nie denerwować i nie tracić czasu na poszukiwanie butów w centrach handlowych (albo zamawianie, odsyłanie, zamawianie, odsyłanie przez Internet – bawię się tak teraz z sukienką z Asosa) poszłam tam, popatrzyłam raz w prawo, raz w lewo, raz przed siebie. Stały. Poprosiłam rozmiar 39. Był. Co ciekawe w ładniejszym kolorze niż na wystawie (podobno zależy jaki fragment skóry się trafi). Przymierzyłam. Były wygodne. Pokręciłam nosem trochę na tę szpilkę, ale ostatecznie uznałam, że najgorzej nie jest, bo w miarę wygodnie się w nich chodziło (po sklepie hehe, jak zaczną obcierać tak jak te balerinki to się zdenerwuję). Plastikowy obcas niekoniecznie mi się podoba, ale znając nasze warszawskie chodniki to jednak dobrze, że nie jest ze skóry. Zapłaciłam za nie 190 zł.

Nadal wysyłam błagalne prośby w kosmos o identyczne buty tylko z dwa (nie trzy) razy szerszą szpilką. I pewnie i tak pójdę do tego samego sklepu po kolejne buty.

buty3 buty4 buty2