Powroty do wakacji.
Podczas tegorocznych wakacji nauczyłam się jednego – robiąc trzy tysiące zdjęć w ciągu dwóch miesięcy na pewno można się porządnie podszkolić z fotografii. Niestety tego samego mogłabym się nauczyć robiąc chociaż troszkę mniej fotek. Łatwiej jest usiąść do przejrzenia 500 zdjęć niż do kilku tysięcy. Jednak w końcu mi się udało, więc kończę zbędne wstępy i przechodzę do konkretów.
Pisałam już o 5 najciekawszych moim zdaniem muzeach w Berlinie oraz o jedzeniu. Czas na to co w zwiedzaniu jest najbardziej emocjonujące… czyli zwykły spacer po mieście :) Będzie ich jeszcze kilka, dziś zapraszam na część pierwszą.
Berlin będzie zawsze kojarzył mi się z budową. Na każdym skrzyżowaniu coś tam się buduje, remontuje, rozkopuje. Prawie jak w Warszawie ;)
Tutaj na przykład wybrałam się na najładniejszy (zdaniem mojego papierowego przewodnika) plac w Berlinie. Na miejscu zastałam przepiękną budowę.
Remont. Ale przynajmniej ściany pomysłowe, mam nadzieję, że tego nie zamalowali.
Zwiedzanie miasta z poziomu rzeki. Obowiązkowy punkt programu dla leniwych turystów, a tak naprawdę dobry pomysł na ogarnięcie topografii dużej części Berlina. Czuję, że zwiedziłam jakieś miasto dopiero wtedy kiedy mniej więcej ogarniam co znajduje się w którym jego punkcie. Rejsy są tutaj bardzo pomocne.
Oczywiście nie aż tak pomocne jak oglądanie miasta z góry. Kocham przyrodę, wieś, spokój i ciszę, jednak będąc w wielkich miastach nigdy nie mogę wyjść z podziwu ile lat i ile historii mogą kryć w sobie niezliczone ilości budynków.
A takie ładne widoki na miasto można mieć z Katedry Berlińskiej. Wstęp kosztuje 7 euro, ale naprawdę warto zainwestować. Budowla robi wrażenie w środku, a przede wszystkim zdanie przyjemniej ogląda się Berlin nie zza szyby jak w przypadku Wieży Telewizyjnej.
Skoro już jesteśmy przy historii to Mur Berliński jest oczywiście punktem obowiązkowym. Panuje tam niespotykana jak na środek miasta cisza i czuć trochę gęściejsze powietrze.
Zwłaszcza jeśli tego samego dnia ogląda się Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Historia mocno potrafi poruszyć to co siedzi nam w głowie.
Checkpoint Charlie – dawne przejście graniczne między sektorem radzieckim i amerykańskim. Obok znajduje się muzeum, którego nie udało mi się ze względu na goniący czas zwiedzić. Jeżeli będziecie mieli okazję to zachęcam, bo podobno znajdują się tam niespotykane przedmioty, które miały służyć ludziom do ucieczek (domowej konstrukcji balon albo łódź podwodna). Niestety jest to jedne z droższych muzeów w Berlinie (ok 14 euro).
W okolicy znajduje się plaża w środku miasta, pomiędzy budynkami, bo właściwie czemu nie?
Oraz wystawa piesków autorstwa Lisy Grubb.
Ogromne bańki mydlane na Postdamer Platz. Berlin jest naprawdę miastem kontrastów.
Brama Brandenburska – chyba moje ulubione miejsce w Berlinie. Jak się domyślam nie przez przypadek znajduje się przy placu, który nazywa się…Plac Paryski. Koniecznie musicie przejść się tam po zmroku!
Na koniec największa bolączka mojego wyjazdu. Bundestag. Jeżeli naoglądaliście się na dużo filmów o polityce i kręcą Was duże budynki, to lepiej zróbcie rezerwacje na zwiedzanie parlamentu tydzień wcześniej. Inaczej nie ma szans tam wejść, więc mi się niestety nie udało. Będzie po co wracać!
Pingback: Berlin w obiektywie #2 - spacer po niezapomnianych miejscach()