Czy to prawdziwa miłość?

Listopad 23, 2015

Pisałam Wam ostatnio o tym, że nie umiem myśleć sobie o swojej starości. Dziś przyszło mi się zmierzyć z czymś jeszcze poważniejszym. Ktoś chyba testuje możliwości mojej wyobraźni. Bardzo boleśnie.

O ile starość, o której pisałam przy okazji notki dotyczącej filmu „Młodość”, była jeszcze starością dość znośną, o tyle teraz nie wiem naprawdę, co mam napisać.

Spróbuję więc najprościej.

Wyobraźcie sobie, że macie syna. To Wasze jedyne dziecko. Oczko w głowie i największa duma.

I on nagle ginie w wypadku.

Jesteście w stanie to sobie wyobrazić? Bo ja najzwyczajniej w świecie nie. Jestem tak silnie przekonana, że utrata dziecka jest najgorszą rzeczą, jaka może się przytrafić, że mój mózg nie jest w stanie zacząć sobie tego wizualizować. Boję się nawet o tym pisać.

Mimo wszystko chcę.

Dlatego że tak zaczyna się jeden z bardziej emocjonalnych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam.

„Rachunek życia” to debiut pełnometrażowy Joanny Siewko. Główne role zagrali Anna Seniuk (Katarzyna) oraz Jan Nowicki (Cezary). Film wchodzi do kin 26 listopada, ja jednak miałam okazję zobaczyć pokaz przedpremierowy.

Opowiedziana tam historia rozwaliła mnie totalnie na kawałki. Wiecie, żyjemy trochę w bańce. Internet, Facebook, wielkie miasta, szybkie życie, mało czasu na refleksje.

A tutaj komuś ginie dziecko. Wali mu się cały świat na głowę. Żeby było jeszcze gorzej, to okazuje się, że strata dziecka bardzo często niestety wiąże się ze stratą małżonka. Niekoniecznie dosłowną. Bo trudno jest się ze sobą dogadać, żyć jak wcześniej, nie myśleć. Więc bohaterowie grani przez Nowickiego i Seniuk mieszkają razem, ale całkowicie tracą ze sobą kontakt. Mijając się w kuchni, nawet na siebie nie patrzą. Dzień w dzień. Od prawie piętnastu lat. Nagle któregoś dnia przed ich domem pojawia się człowiek, który podaje się za starego przyjaciela ich syna. Cezary otwiera mu drzwi i od razu zostaje obezwładniony gazem. Kiedy nie ma siły podnieść się z podłogi, kilku mężczyzn wynosi z domu wszystko, co się da.

Milczenie Katarzyny i Cezarego nagle zamienia się w wyzwiska, obelgi i koszmarną wręcz frustrację. Nie mają dziecka, nie mają siebie, nie mają za co żyć. Jedyne co mają, to swój krzyk. Niestety czarna seria się nie kończy. Katarzyna podczas sprzątania łamie nogę i trafia do szpitala.

Cezary się cieszy. W końcu będzie miał święty spokój.

Jesteście ciekawi, jak wykorzysta swój wolny czas?

Zapraszam Was na drugą część tej notki już w piątek rano. Obiecuję, że będzie tam coś, czego się nie spodziewacie.

Cześć druga wpisu znajduje się TUTAJ

Ten film zasługuje bowiem na więcej niż jedną notkę.

Na razie mogę Wam powiedzieć jedynie tyle: cieszę się, że to tylko film. Nikomu, naprawdę nikomu nie życzę przeżycia takiego koszmaru.

Nikomu.