Jestem osobą czasem dość impulsywną (dobór oraz kolejność słów całkowicie nieprzypadkowe). Tkwi we mnie trochę włoskiego charakterku i chociaż przez 80% czasu preferuję ZEN, spokój, poukładanie i harmonię, to czasem budzą się we mnie jakieś demony, które sprawiają, że muszę zrobić nagle coś szalonego i raczej się nad tym wtedy nie zastanawiam. Po prostu to robię.
W ten sposób podjęłam kilka dość poważnych życiowych decyzji, które po czasie zawsze okazywały się słuszne, chociaż kiedy je podejmowałam, niektórzy patrzyli na mnie jak na wariatkę. Prawdopodobnie najtrafniej można to określić jako intuicję.
Jednak z bliżej nieznanych mi powodów nie zawsze działa ona u mnie natychmiastowo. Czasami chyba wychodzi na spacer i nie ma jej wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebna.
Wtedy głowię się nad jakąś rzeczą i głowię. Zastanawiam się, czy lepszy będzie wariant A, czy B.
Rozpisuję sobie tabelkę z plusami i minusami każdego rozwiązania. Pytam po kilka razy znajomych, co oni by zrobili na moim miejscu. W końcu zaczynam sama ze sobą rozmawiać na głos… i nadal nie wiem.
I zawsze, zawsze na końcu działa jedna i ta sama rzecz. Dlatego postanowiłam się nią z Wami podzielić, żebyście nie marnowali już nigdy więcej całego dnia na wewnętrzne debaty o tym, jaką decyzję musicie podjąć, żeby była ona słuszna.
Otóż najlepszym sposobem na podjęcie decyzji jest po prostu pójście spać.
Nie żartuję. Decyzja podejmie się sama. Będzie to dokładnie ta myśl, z którą się obudzicie. Pierwsza rzecz, o jakiej pomyślicie zaraz po otworzeniu oczu.
Czyste myśli. Konkretne rozwiązanie.
W trakcie snu regenerują się nasze ciało i umysł, wiec rano budzimy się wypoczęci (przynajmniej tak zakłada teoria) i gotowi do działania. Dzięki temu nie zaprzątamy sobie głowy setką argumentów „za i przeciw”, tylko po prostu wiemy, co mamy zrobić. Intuicja wraca ze spaceru.
Testowałam wiele razy, działa. Amerykańscy naukowcy na pewno się ze mną zgodzą.
Polecam tę metodę, bo i odpocząć przy okazji można.
Śpijmy! I podejmujmy właściwe decyzje!
ZZzzzzzZzzzz….