Płyn przyśpieszający wzrost włosów – test

Marzec 14, 2012

Z włosami mam duży problem, bo coś mnie kiedyś podkusiło żeby sobie zrobić czarny kolor…wtedy mi się podobało. Teraz jednak się zestarzałam i żeby dobrze wyglądać w aż tak ciemnych włosach musiałabym być wyspana i zrelaksowana. Postanowiłam więc je rozjaśnić. Dekoloryzacja to dla mnie drażliwy temat, bo boję się, że bardzo mi zniszczy włosy. Fryzjer obiecał mi co 3-4 miesiące tak rozjaśniać je, tak żeby stopniowo rozjaśnić całe, ale przejścia pomiędzy kolejnym farbowaniem mają być na tyle delikatne, żeby nie było tego widać. Na tym zdjęciu powyżej widać to w ogóle bardzo słabo, w rzeczywistości od czubka głowy bardziej wpadam w popielaty blond niż rudy. Problem polega na tym, że cała ta operacja będzie trwała ze dwa lata. Na razie minął niecały rok, a ja już mam dość.

Któregoś dnia przeglądałam blogi i trafiłam na Azjatycki Cukier, a dokładniej na tę notkę <klik>. Sąsiadka już mnie postraszyła, że to manipulacja, ale postawcie się w mojej sytuacji – kolejny rok z odrostem czy rok ze zniszczonymi od dekoloryzacji włosami? Zdecydowałam się na miesiąc z wcierką. Sprawdziłam na eBay, że można dostać je o wiele taniej. Czas dostawy to tydzień.

Może i jestem naiwna, ale Wy dzięki mnie nie będziecie ;)

Powyższe zdjęcie prezentuje moje włosy po umyciu i wysuszeniu, bez żadnych pianek, jedwabiów i lakierów, bo chcę też sprawdzić ewentualny wpływ wcierki na jakość włosów, jeżeli przypadkiem nie urosną. Zostało zrobione pięć dni temu, kolejne postaram się dodać za ok 25 dni, bo wcierka ma starczać na miesiąc. Wtedy też zestawię je obok siebie i może uda się coś porównać.

Po pięciu dniach mogę powiedzieć jedno – nawet jeżeli mi nie urosną po tym włosy ani centymetr, to wcierka jest genialnym napojem dla skóry głowy. Po tych wszystkich kolorowych szamponach i odżywkach oraz latach stylizacji dosłownie czuję jak pozwala moim włosom oddychać. Poetyckość tego opisu zadziwia mnie samą, ale tak jest w rzeczywistości. Jeżeli chodzi o oczyszczanie skóry głowy i włosów – mistrzostwo świata. Włosy naprawdę się unoszą. Nie spotkałam się w Polsce z kosmetykiem o podobnym działaniu.

Wyniki

Minął miesiąc i jak widać na zdjęciu, wcierka prawie się skończyła. Zanim zrobiłam sobie zdjęcie, oceniłam wielkość swojego odrostu i niczym nie różnił się on od tych, które mam zawsze po 3 miesięcy bez farby (tak, tak nadal nie byłam na dekoloryzacji – jeszcze 10 dni, więc proszę o wyrozumiałość dla tego koloru włosów jaki pokazuje, specjalnie czekam tak długo, żeby zniszczyć mniejszą długość włosów). Na pierwszy rzut oka wcierka nie spełnia swojej podstawowej funkcji – nie przyśpiesza porostu włosów. Ponadto o ile przez pierwszy tydzień moje włosy dosłownie domagały się tego preparatu i piły go jak ja sok z aloesu (czyli w ilościach hurtowych), o tyle później produkt zaczął wysuszać mi włosy.

Zdziwiło mnie jednak to porównanie

Różnica pomiędzy zdjęciem po lewej i prawej stronie  to miesiąc. Jak widać na drugi rzut oka włosy też mi nie urosły. Oczywiście są dłuższe, ale każdemu rosną włosy przez miesiąc. Spektakularnej poprawy w długości nie widzę. Pomijając jednak marcowe i kwietniowe światło, widzę spektakularną poprawę w jakości. Włosy mi tak nie sterczą, są wyraźnie wygładzone i zwyczajnie ładniejsze. Nie wiem jaki wpływ miała na to wcierka, wydaje mi się jednak, że to zasługa regularnego olejowania włosów <klik>. Zwłaszcza, że przygotowałam włosy do zdjęcia tak jak poprzednio, czyli nie układałam ich poza suszeniem.

Podsumowując:

Wcierka nie działa. Jedyny pożytek jaki daje włosom, to pozwala im odpocząć i oczyszcza skórę głowy. Myślę, że dwa razy do roku taka tygodniowa kuracja to fajna sprawa (dlatego zostawiam trochę w butelce). Natomiast dłuższe jej używanie wysusza włosy.

Poza tym – olejowanie jest najlepsze!