Kwietniowy Glossybox

Kwiecień 6, 2012

Szybki opis zawartości plus szczegółowa recenzja produktów z marcowego pudełka.Jestem bardzo zadowolona z mojej współpracy z firmą GlossyBox. Zwłaszcza dzisiaj…bo przeżyłam męki na laserowym zamykaniu naczynek i pudełko po powrocie do domu bardzo poprawiło mi humor.

Ostatnio rozmawiałam z czytelniczkami i okazało się, że dobrze byłoby napisać szczegółową recenzję produktów z marcowego pudełka. Edytowałam więc poprzednią notkę i pod każdą nazwą produktu, znajduje się teraz moja opinia. <klik> 

Zawartość kwietniowego pudełka (szczegółowa recenzja również pojawi się jak przetestuję wszystkie kosmetyki, dam Wam znać):

1. Kryolan Classic Lipstick – mój produkt numer 1 z tego pudełeczka. Kocham Kryolan, a zwłaszcza ich utrwalacz do makijażu. Świetna firma, do której salonu zawsze mam nie po drodze, więc cieszę się, że dostałam produkt w pudełku. Rano podejrzałam na blogach zawartość i w sumie to trochę błagałam los, żeby dostać czerwoną, bo ten kolor pomadki jest dla mnie stworzony. Jestem tą ciepłą czerwienią zachwycona, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu może taki kolor się podobać. Zastanawia mnie jednak jedno – miesiąc temu 99% osób jak jeden mąż marudziło, że w pudełku brakuje kolorówki. Napisałam wtedy, że dobrze że jej nie ma, bo z kolorówką bardzo trudno trafić. W tym pudełku znalazł się kosmetyk kolorowy i co ja czytam? Teraz wszyscy marudzą, że im kolor nie odpowiada. Trzeba było nie pisać, ze chcecie kolorówkę. Ja tam jestem w tym odcieniu zakochana, na żywo wpada bardziej w koralowy niż pomarańczowy (ale nadal uważam, że kolorówka to duże ryzyko).

Recenzja: tak jak się spodziewłam – szminka jest rewelacyjna. Piękna czerwień, podkreslająca idealnie mój typ urody. Rozprowadza się bez problemu, trzyma dość długo (jak na mnie) i nie rozmazuje się. Kocham Kryolan!

2. Dermalogica, MultiVitamin Power Recovery Masque – znam tę firmę z gabinetów kosmetycznych i bardzo sobie cenię, dlatego cieszę się, że będę mogła maskę wypróbować.

Recenzja: bardzo przyjemna maska, przywracająca blask cerze po całodniowym siedziedziu przy komputerze. Dobrze się po niej nakłada makijaż. Ratowała mnie dwa razy z opcji „wyglądam jak ziemniak, a za 5 minut muszę wyglądać jak Angelina J.”

3. Salflore, lekki miodowy krem do twarzy – kosmetyki tej firmy kuszą mnie od kilku lat, bo ciągle je widzę…w sklepie ze zdrową żywnością, który odwiedzam dość często (Złote Tarasy, poziom -1). Nigdy się na nic nie zdecydowałam, a GlossyBox znów trafił w coś nad czym się zastanawiałam, więc się cieszę.

Recenzja: bardzo przyjemny krem pod makijaż. Jestem wielą fanką miodu w każdej postaci, więc cieszy mnie nawet w kremie. Nawilża, ale nie przetłuszcza i nie zapycha Na pewno skuszę się teraz na kolejne kosmetyki Sanflore.

4. Pat&Rub – relaksujące masło do ciała – nad kosmetykami Kingi Rusin tez już dumałam kilka razy, ale nigdy nie starczyło mi odwagi, więc teraz sobie podumam w praktyce :)

Recenzja: okropny zapach! Pewnie w innej kulturze sprawdziłby się idealnie, ale ja nie jestem przyzywczajona do takich ostrych balsamów. Przyznam się bez bicia, że po tym jak powąchałam swoją skórę, to poszłam wyrzucić resztę próbki. Balsam nawilżał dobrze, ale pachniał jak bardzo egzotyczny obiad. Dla mnie koszmar.

5. Galenic, żelowy olejek do demakijażu twarzy i oczu Argane –  w ogóle nie znam tej firmy, więc jest to dla mnie zupełna nowość do testów.

Recenzja: Żel jest bardzo delikatny i szybko dawał sobie radę ze zmyciem mojego makijażu. Oczy mnie nie szczypały i skóra nie była ściągnięta. Niestety miałam to dziwne wrażenie mgiełki na oczach po zastosowaniu produktu. Skończyło się po jakiś dwóch minutach, ale jednak nie lubię tego. Niby wiem, że oczy powinnam zmywać czymś innym niż twarz, ale chyba jeszcze do tego nie dorosłam. Poza tym miał bardzo ciekawy zapach, taki nieoczywisty, nie umiem go do niczego porównać, ale był bardzo przyjemny.

+ Aqua slim, supement diety – nie lubię takich rzeczy. Stawiam na siłownię i jogę, a nie na suplementy. Bardziej mnie to jedna rozśmieszyło niż rozzłościło, bo to produkt dodatkowy, nie ujmujący nic pięciu produktom, na które czekałam, więc może sobie być, może go nie być ja i tak cieszę się z pozostałych.

Podsumowując – moim zdaniem GlossBox drugi raz świetnie spełnił swoją funkcję. Dostałyśmy próbki kosmetyków, których nigdy bym nie kupiła w ciemno, ze względu na wysoką cenę. Teraz mogę sobie na spokojnie je przetestować w domu kilka razy i ocenić czy coś chcę kupić. Taka forma i zawartość pudełka bardzo mi się podoba. Poza tym ogromny plus za pełnowartościowy produkt. Dzięki czytelniczkom znam zawartość niemieckich i francuskich Glossy i cieszę się, że jesteśmy w tej lepszej grupie :)