Podsumowanie treningów we wrześniu (+ 6 sposobów na zmotywowanie się do ćwiczeń)

Październik 8, 2013

Nihil novi sub sole.

Spokojnie, to jedyne zdanie po łacinie jakie znam.

Niestety idealnie obrazuje moje wrześniowe poczynania na siłowni. Od sierpnia nie zmieniło się nic.

Dwa razy w tygodniu po 30-40 minut biegam bądź wykonuję różne ćwiczenia cardio. Poza tym wieje nudą. Do końca marca prawdopodobnie nie zdarzy się żadna rewolucja. Robi się coraz zimnej i skutecznie odstrasza mnie to od biegania na zewnątrz. W grę wchodzi tylko siłownia, ewentualnie ćwiczenia na stepperze w domu. Dlatego bardzo pilnuję żeby zawsze obowiązkowo chociaż te dwa razy w tygodniu się ruszyć. Zazwyczaj kończy się to jednym zrywem zaraz po niedzielnym śniadaniu, a drugim w środku nocy i tygodnia.

Mój plan dnia zmienił się dość drastycznie. Na siłownie nie mam już w ogóle po drodze. Musiałabym jechać na nią specjalnie ponad pół godziny i jakoś nie mogę się do tego przekonać. Ciemno, zimno, wieje, pada, zjadłabym coś. Chyba obalam mit radosnego uprawnia sportu. Zaczęłam nawet poważnie myśleć o ćwiczeniach z Chodakowską. W końcu to można robić w domu. W ciepełku. Nie trzeba kupować odzieży termicznej, rozbudowywać domu żeby wstawić bieżnie ani moknąć w drodze na siłkę.

Okay, marudzenie marudzeniem, ale bez przesady.

Jednak ćwiczę! Biorę poprawkę na to, że w ciągu dnia ruszam się zawsze przynajmniej godzinę (dojścia do pracy, przejścia, wyjścia) oraz w sumie nie planuję chudnąć, tylko staram się być w dobrej formie.

W związku z tym mam dla Was kilka porad, które mogą się Wam przydać kiedy będzie na tyle zimno i ciemno, że zupełnie nie będzie Wam się chciało ćwiczyć. Jednak jakoś tam mi się udaje ;)

Jak się zmotywować? 

– Jeżeli macie cały wolny dzień (np. w weekend) to polecam poćwiczyć rano. Zjedzcie lekkie śniadanie, odczekajcie 40 minut, a kolejne niecałe trzy kwadranse spędźcie na bieżni. Odkładanie tego na „a może za godzinę pójdę, albo po obiedzie, w sumie to przed kolacją, chociaż lepiej po niej” nie ma absolutnie żadnego sensu. Nie pójdziecie poćwiczyć wcale.

– Pomimo tego, że robi się  chłodniej staracie się nie objadać coraz większą ilością tłustego i ciężkiego jedzenia. Z takim brzuchem na pewno nie da się ćwiczyć.

– Macie jakąś maszynę do ćwiczeń w domu? Rowerek, stepper? Najpierw włącznie komputer. Potem serial. A następnie zróbcie 2 w 1. Gdyby nie seriale prawdopodobnie nie ćwiczyłabym w domu w ogóle.

– Jeśli zaczyna brakować Wam siły fizycznej to polecam domowej roboty izotonik. Woda z miodem, cytryną i szczyptą soli potrafi dodać mi energii nawet o dziko porannych godzinach.

– Muzykę, której słuchacie podczas ćwiczeń włączcie już przebierając się w strój sportowy. A nawet chwilę wcześniej. Na pewno szybciej zmotywuje Was do ruszenia się niż siedzenie przed komputerem i powtarzanie sobie: „Zaeazaaaazz pójdę poćwiczyć, <zeeeeew>”

– Kupcie sobie kolorowe skarpetki. Ja mam pięć par neonowych (w tym różowe) i chociaż w połączeniu z moimi czarno-szarymi dresami wyglądają komicznie, to jakoś weselej mi się w nich ćwiczy.

 

To jak, ćwiczymy dalej w październiku?

ps. Jeśli lubicie/chcecie zacząć biegać to tutaj możecie wygrać coś przydatnego.

ps 2. Na prawym pasku bloga możecie się zapisać do Newslettera. Obiecuję nie zasypywać Was spamem, a jedynie ładnie skondensowanymi informacjami o nowych notkach :)