Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską – recenzja książki

Maj 24, 2013

Komu książka Ewy Chodakowskiej może się przydać, a kto powinien ją sobie odpuścić?

Na temat Ewy Chodakowskiej każdy ma już swoje zdanie. Jedni ją uwielbiają i twierdzą, że dzięki jej filmom udało im się wreszcie schudnąć oraz wymodelować sylwetkę.Drudzy natomiast wytykają jej błędne wykonywanie ćwiczeń, katowanie morderczymi treningami i brak profesjonalizmu.  Moim zdaniem na pewno niepodważalny jest fakt, że Chodakowskiej udało się wreszcie podnieść część Polski z kanapy. Dokładnie tak samo jak kilka lat temu zadziałały programy o tańcu w telewizji. Wtedy wszyscy masowo zapisywali się na taniec, dziś trenujemy z Ewą, a za pół roku na topie będzie crossfit (żeby nie było, że nie uprzedzałam).

Pod jednym z moich postów podsumowujących miesięczne treningi była już dyskusja o ćwiczeniach proponowanych przez Ewę.  Od tamtej pory poczytałam trochę na ten temat, sprawdziłam część rzeczy na sobie i mogę powiedzieć jedynie tyle, że nie czuję się ekspertem w tej dziecinie żeby rozstrzygnąć czy to co Chodakowska proponuje na pewno jest bądź nie jest prawidłowo wykonywane. Z ciekawości podczas prób ustalenia kto ma rację kupiłam książkę „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską”. Pytaliście czy jest sens ją czytać, więc dziś postaram się odpowiedzieć na to pytanie.

Jadłospis

Książka podzielona jest na 30 dni. Na każdy dzień rozpisany jest jadłospis i dieta. Jadospis składa się z trzech podstawowych posiłków i dwóch przekąsek do wyboru (wszystkie wymienione są na końcu książki). Na najbardziej skomplikowany posiłek zawsze podany jest przepis. Za każdym razem w formie ciekawostki znajdziemy też informację o tym jakie wartościowe składniki zawierają przepisy. Jedzenie oczywiście nie jest wegetariańske. Nie jestem specjalistą  żeby ją komentować, ale wygląda na dość różnorodną i chyba się tym najeść. Przydatna rzecz dla osób, które nie mają zielonego pojęcia o tym od czego rozpocząć zdrowe odżywianie (przypominam sobie siebie z czasów, w których nie potrafiłam odróżnić węglowodanów od białek). Natomiast jeżeli już jakoś się orientujecie w tym jak komponować posiłki żeby było zdrowo i pożywnie, to totalnie Wam się ta część nie przyda. To samo jest w Internecie.

Treningi

Treningi polegają na ćwiczeniu codziennie przez 30 minut. Są rozpisane i szczegółowo podzielone na każdy dzień. Podstawowy trening to głównie ćwiczenia, które znamy z filmów Ewy. Są zilustrowane  na końcu książki. Wyszczególniona są  tam i.in pozycja wyjściowa, ruch, oddech i zaangażowane mięśnie. Nie znam wszystkich filmów, które nagrała Chodakowska, ale wygląda na to, że książka pokrywa się z tym, co znajdziemy na You Tube/płytach, a na pewno coś zbliżonego jest w każdym numerze Shape. Trenuje się głownie z obciążeniem własnego ciała (kilka razy potrzebne jest krzesło). Po każdym treningu opcjonalnie polecany jest inny rodzaj aktywności (mój faworyt brzmi: „W najbliższym centrum handlowym przejdź wszystkie piętra – po dwa okrążenia każde”).  Nie przetestowałam tych ćwiczeń przez 30 dni, ale nie da się ukryć, że niektóre są trudne. Natomiast wydaje mi się, że każdy jeśli ćwiczyłby cokolwiek codziennie przez pół godziny to zrzuciłby trochę kilogramów. Ja nie mam czasu na więcej niż 3 treningi w tygodniu dlatego taka rozpiska nie jest dla mnie. Chociaż nie wykluczam, że sprawdzę zimą czy to działa. Na razie chcę korzystać z pogody i nastawiam się na bieganie, rolki i rower ewentualnie ćwiczenia z obciążeniem na siłowni.

Dodatkowo przy każdym dniu znajduje się pusta strona na której możemy napisać jak się dzisiaj czujemy, co ćwiczyliśmy i jak jedliśmy. Wygląda jak zwiększanie objętości książki, ale czytałam ostatnio o już dawno temu przeprowadzonym w Stanach eksperymencie, który udowadnia, że takie regularne notatki poprawiają wypracować odpowiednie nawyki zarówno w odżywianiu i treningu. Coś w tym musi być, bo od kiedy notuję w zeszycie ile razy ćwiczę (żeby potem mieć to do notki na bloga), to … ćwiczę więcej. Do przemyślenia.

Kupować czy nie kupować?

Podoba mi się to, że Ewa Chodakowska świetnie motywuje. Nawet kiedy się z nią nie ćwiczy, to samo jej obserwowanie na Facebooku przypomina o tym, że wypadałoby pójść pobiegać. Lubię jej rozsądne podejście do sprawy – odradza spalacze tłuszczu, zaleca badania lekarskie i sama od czasu do czasu wcina gofry ;) Połączenie zdrowego jedzenia i regularnych ćwiczeń zawsze wyjdzie nam na dobre. Nie trafia do mnie za to zupełnie jej słownictwo i teksty o tym, że najważniejszy jest „zdrowy  oświecony egoizm” albo „już czas żebyś była szczęśliwa”. Takie puste slogany nigdy mnie nie motywowały, kojarzą mi się z nadmuchanymi teoriami o życiu. Ja bym tej książki drugi raz nie kupiła, bo to co w niej się znajduje, znajduje się również w Internecie. Natomiast poleciłabym ją każdemu kto do tej pory głownie ćwiczył przełączanie kanałów przed telewizorem na zmianę z jedzeniem chipsów. Jeżeli ktoś ma świadomość, że sam siebie nie dopilnuje, a chciałby coś z tym zrobić, to może być to niezły pomysł, bo książka jest takim papierowym trenerem, który ustali co masz zjeść i jak się ruszyć.