Zimy w tym roku nie będzie, ale gdyby przyszła to na pewno nie zmarznę.
W tym roku jakoś w sierpniu mnie olśniło. Spacerowałam sobie po mazurskich lasach i nagle świeże powietrze sprawiło, że do mojej głowy wpadła myśl: „Trzeba kupić czapkę i szalik już we wrześniu, bo potem nagle spadnie śnieg i będę szukać w ostatniej chwili, co skończy się noszeniem nakrycia głowy, w którym będę wyglądać jak grzyb. Na dodatek grzyb szczelnie owinięty wielkim akrylowym szalikiem”. Kilka dni później podzieliłam się swoją mądrością z Mamą i jednocześnie zaczęłam marudzić, że mój zeszłoroczny zimowy szalik może i jest piękny, ale w ogóle nie grzeje. I chyba przydałoby się coś z wełny. Tylko gdzie ja znajdę coś co jest z wełny, w rozsądnej cenie i ładne? Odpowiedź była tak blisko jak myślicie.
Nie wiem kto się bał bardziej – moja Mama czy ja. Mama pewnie myślała, że zmarnuje kilkanaście wieczorów na robienie na drutach, a ja powiem: „ładne, ale nie o to chodziło”. Ja natomiast byłam przerażona, że będę w tym „nie o to chodziło” musiała chodzić. Mimo wszystko udałam się do sklepu z wełną (Warszawa, Towarowa 35). Wybrałam najdelikatniejszą wełnę – 100% baby alpace w kolorze 101 jasny szary. Kupiłam trzy motki (Mama wykorzystała na to co widzicie na zdjęciach 2,5 ) i czekałam.
W efekcie ujrzałam najpiękniejszy szalik i czapkę jaką mogłam sobie wymarzyć! Naprawdę jestem zachwycona. Nie wyglądam w czapce na grzyb, a szalik jest idealnej długości do mojego zimowego płaszcza. Napisałabym, że nie mogę doczekać się zimy, ale to nieprawda ;)
Mam tylko jeden problem. Co roku gubię średnio 2-3 czapki. Tej NIE MOGĘ ZGUBIĆ. Po prostu nie. Macie jakieś propozycje jak tego dokonać?
Pingback: Jak oszukują nas producenci ubrań()