5 rzeczy, których dowiadujesz się o Andrzeju Tucholskim z Admiralette

Sierpień 27, 2014

Andrzej Tucholski śmieje się ze mnie, że za często mówię o Osieckiej. W związku z tym jest tylko jedna możliwa opcja tego jak zacząć notkę o jego książce.

Andrzej Tucholski jest jak Agnieszka Osiecka.

Z tekstów Osieckiej możemy wyczytać mnóstwo na temat jej samej. Jedna książka Andrzeja doprowadziła mnie również do kilku ciekawych wniosków.

1. Musiał być strasznie męczącym uczniem.

Wyobrażam sobie małego Andrzejka, który ciągle na lekcjach podnosi rękę, bo chciałby się wszystkiego dowiedzieć i interesuje go każdy szczegół. W domu pewnie czytał encyklopedię i słownik.

W sumie to by się zgadzało, bo kiedyś spotkałam jego Tatę (pozdrawiam!) w pociągu i powiedział mi, że Andrzej jakoś dziwnie szybko jak na dziecko zaczął czytać.

A serio to dbałość o detale i dociekliwość to pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy nie tylko przy samej książce, ale również przy planowaniu premiery.

2. Na pewno kiedyś zdawał na ASP tylko ukrywa to przed światem.

Opisy są tak szczegółowe, że nic tylko siadać i malować. Chociaż (Andrzej, nie bij) przez pierwsze 20 stron książki mi się nie podobały. Przypomniało mi się kiedy je czytałam, że kiedyś na studiach postanowiłam udowodnić wykładowcy wykładowcy, iż „Nad Niemnem” to książka dramatycznie zła. Peszek chciał, że to była jego ulubiona książka. Udało się po dwóch podejściach, ale prawie recytowałam autorkę żeby udowodnić swoje racje. Zaliczyłam, ale boleśnie uświadomiłam sobie, że w opiniach o literaturze nie ma jednej, dwóch, a nawet pięciu racji. Jest tyle racji ilu jest czytelników.

Wracając do opisów Andrzeja – na początku totalnie nie były w moim klimacie, ale jakoś po 20 stronie zaczęły być dla mnie równie naturalne co sos pomidorowy na pizzy.

3. W kolejnym etapie życie Andrzej chce wymyślać gry.

I komputerowe i planszówki. Jakoś podejrzenie bardzo pasuje mi ta książka do przerobienia na grę. Czy już mogę zacząć sprzedawać ten pomysł? #chcębycagentem

4. Andrzej był pół roku w Porto.

Wow, ale wymyśliłam. Nie wiedzieliście, prawda?

A poważnie to pojedźcie kiedyś do Porto i zabierzcie ze sobą tę książkę.

Dziwna okolica, miauczące mewy, mgła – pisałam Wam o tym tutaj i coś bardzo podobnego odnajduję w książce. Fajne połączenie.

5. Kiedyś zaproszą mnie do DDTVN żebym mogła wypowiedzieć się na temat „Znałam Andrzeja zanim był sławny”.

No bo zobaczcie, on jest ode mnie 3 lata młodszy. I czasami z tego powodu bardzo mi wstyd (chociaż częściej mnie motywuje, za co buzi), ale tak naprawdę to Andrzej jest tykającą bombą pomysłów. Gdyby ktoś dał mu dobę, która ma 48 godzin to już słyszeliby o nim w Ameryce. Myślicie, że przesadzam? To sami sobie przypomnijcie co robiliście w wieku 23 lat.

Wszystkie informacje o książce (oraz gdzie można ją kupić) znajdziesz tutaj u Andrzeja.