Jesienny przewodnik kulturalny po wybranych miastach Europy

Wrzesień 22, 2015

Słońce przechadza się między drzewami przez mleczne, wilgotne powietrze poranka. Dzieci wyrzucają garściami w powietrze rude liście pachnące ziemią, deszczem, dymem. Maleńkie pająki otulają welonami więdnące kwiaty. W Europie potrafi być pięknie jesienią! Ostatnio coraz więcej z nas planuje kilkudniowe lub nawet dłuższe urlopy na tę porę roku: w końcu kolory są bajeczne, pogoda w południowej (i nie tylko) części kontynentu bywa całkiem przyzwoita, ceny lotów i hoteli wracają z lipcowo-sierpniowej orbity pozaziemskiej. Poza tym po wakacyjnej przerwie ożywają teatry, muzea przygotowują nowe wystawy, a koncerty w plenerze zaczynają ustępować miejsca klimatycznym klubom i salom filharmonii. Sama mam już w portfelu pierwsze tego sezonu teatralne bilety, na listopad zaś zarezerwowałam sobie termin na krótki wypad do Wiednia, ale o tym za chwilę. Jesienny kalejdoskop kulturalny zaczniemy trochę bardziej na południu. Toskania odpowiada?

Lucca Comics and Games

Lucca, 29 października – 1 listopada

Lucca to moje ukochane włoskie miasteczko, w którym przez niemal rok mieszkałam. Poznałam jego wszystkie zakamarki o każdej porze dnia i nocy. Jeśli jakimś cudem średniowieczne mury, owalny plac zbudowany na fundamentach dawnego amfiteatru, wieża z najprawdziwszym dębem rosnącym na czubku, wino i pizza to niewystarczające argumenty do odwiedzenia rodzinnego miasta Giacomo Pucciniego, mam coś zupełnie z innej bajki… słowo bajka jest tu nieprzypadkowe. Na przełomie października i listopada do malutkiej Lukki zjeżdża się około ćwierć miliona potworów, kosmitów i innych superbohaterów. Największy w Europie, a drugi na świecie festiwal gier i komiksów tradycyjnie zamienia idylliczną toskańską mieścinkę w pulsującą, surrealistyczną metropolię. W kolejce po idealną cecinę w mikroskopijnej pizzerii Da Felice stoimy między Kung Fu Pandą a Kapitanem Ameryka, na murach jogging uprawiają zgodnie Czarodziejka z Księżyca i Gollum, a między platanami na Piazza Napoleone naliczyć można co najmniej kilkunastu Wiedźminów.         

Edvard Munch: Archetypes

Madryt, Museo Thyssen, 6 października – 17 stycznia

Klimt/Schiele/Kokoschka and Women

Wiedeń, Belvedere, 22 października – 2 lutego

Niewiele jest w historii kultury europejskiej okresów równie pasjonujących, co przełom XIX i XX wieku i narodziny moderny: kalejdoskop stylów, nastrojów, prądów. Jednym z najbardziej wyrazistych i wielowymiarowych był niewątpliwie ekspresjonizm, który w wiedeńskiej odsłonie był naturalną kontynuacją tamtejszej odmiany secesji, z północy zaś promieniowały sugestywne barwy i synteza formy. Tej jesieni dwa muzea proponują podróż w czasy wibrującej linii i dramatycznych kompozycji.

Na początek zabieram Was do Madrytu. W poprzedniej notce pisałam o darmowym wstępie do Prado, o czym nadal warto pamiętać, jeśli stolica Hiszpanii figuruje w Waszych jesiennych planach. Museo Thyssen zaś poza zbiorami stałymi (na które również trudno wybrzydzać, bo Wenus i Amor Rubensa czy Chrystus wśród Mędrców Dürera to kanon maturalny na poziomie podstawowym) przygotowało na jesień znakomite danie główne: wielką, składającą się z osiemdziesięciu dzieł retrospektywę Edvarda Muncha. Połowa płócien przyjedzie z muzeum artysty w Oslo, o inne poproszono Tate Gallery, Kunsthaus w Zurychu czy Metropolitan Museum of Art. Wystawa poświęcona norweskiemu mistrzowi zazębia się z Vogue like a painting (zdjęcia m.in. Annie Leibovitz, Stevena Kleina, Mario Testino czy Petera Lindbergha inspirowane dziełami sztuki europejskiej). Najlepszym terminem na wypad do Madrytu będzie zatem początek października, a w tajemnicy powiem, że w każdy poniedziałek (tak tak, w poniedziałek) między 12.00 a 16.00 w Museo Thyssen obowiązuje wstęp wolny do sal z kolekcją własną.

Wiedeńska wystawa jest tematyczna: jako cel kuratorzy obrali sobie postać kobiety w twórczości Klimta, Schielego i Kokoschki. Brzmi banalnie? Na pierwszy rzut oka być może tak, pamiętać należy jednak o pejzażu historycznym, zwłaszcza o stopniowej emancypacji i wyzwoleniu kobiet, które z salonowych dekoracji stawały się równorzędnymi członkami społeczeństwa. W paradoksalny sposób przyczyniła się do tego Wielka Wojna, podczas której nawet arystokratki zrzucały perły i jedwabie na rzecz pielęgniarskich fartuchów i walczyły o prawo do służby w najtrudniejszych warunkach polowych szpitali (niezwykłym dokumentem epoki są pamiętniki hrabiny Ilony Andrássy, która była jedną z pierwszych kobiet na froncie). Wyzwolenie jednak nie dotyczyło jedynie funkcji społecznej: przełom wieków to także czas rewolucji seksualnej, do której dążyła zresztą nie tylko płeć piękna. Na płótnach wiedeńskich modernistów zmysłowość spotyka się z brutalizmem, antyestetyzm z dekoracyjnością, a erotyka, bardziej niż kiedykolwiek, ze śmiercią. Stolica Austro-Węgier uczestniczyła bardzo żywo w owej społeczno-kulturowej przemianie, czego świadectw nie brakuje – przy odrobinie czasu nasza podróż do okresu wiedeńskiego fin de siècle’u nie musi więc ograniczać się do murów Belwederu. Proponuję zacząć od obejrzenia Muzy Bruce’a Beresforda, powinna dobrze wprowadzić Was w klimat.

38. Jazzfestival

Neuwied, 6 – 7 listopada

Jazztopad

Wrocław, 27. – 29. listopada

Nie wiem, jak to jest u Was, ale moja sympatia do muzyki jazzowej i bluesa magicznie wzrasta jesienią. Na dobry koncert pójdę chętnie o dowolnej porze roku, natomiast kiedy z moich głośników w domowym zaciszu rozbrzmiewa trąbka, fortepian, perkusja i czyjś skrzypiący głos, na ogół jest to chłodny wieczór, kiedy na kolanach jest kot (lub oba), a w rękach książka i kieliszek wina. Co ciekawe, wiele jazzowych festiwali odbywa się właśnie o tej porze roku. Wśród tegorocznych edycji moją uwagę przykuły dwie imprezy. Poziom trzyma wrocławski Jazztopad, z różnorodnego programu świetnie zapowiada się koncert Abdullaha Ibrahima, legendarnego południowoafrykańskiego czarodzieja fortepianu. Drugi festiwal, na który chętnie bym się udała, już po raz trzydziesty ósmy odbywa się w niemieckim Neuwied. Przez dwa listopadowe wieczory przez tamtejszą scenę przewija się sama śmietanka: mój ulubiony duet Cæcilie Norby i Lars Danielsson, nominowany wielokrotnie do nagrody Grammy gitarzysta Mike Stern, genialny perkusista Steve Gadd i norweski trębacz Nils Petter Molvær, którego nastrojowa dźwiękowa galaktyka łączy jazz z muzyką alternatywną. Szczerze powiedziawszy, dawno nie widziałam festiwalowego programu, w którym każdy punkt to rarytas: dlatego też gorąco polecam Neuwied, które leży na tyle blisko kilku dużych lotnisk, że wyprawa wcale nie jest tak skomplikowana, jak mogłoby się wydawać.

19.Międzynarodowe Targi Książki

Kraków, 22 – 25 października

Na samą myśl o targach robię się zielona: mnóstwo ludzi, światło jarzeniówek i kilogramy ulotek… Ale! Są takie targi, na które, w przeciwieństwie do mojego portfela, melduję się z radością i są to targi książki – gdziekolwiek, jakiekolwiek, duże, małe, średnie… Jak co roku impreza taka szykuje się w Krakowie pod koniec października. Ja jestem niereformowalna: wygoda Kundelków i podobnych wynalazków nie zastąpi mi ciężkich papierowych tomiszczy. Lubię ładne okładki i staranną oprawę graficzną, lubię zapach papieru i uczucie wessania, którego nie daje czytnik. Niezależnie jednak od wieku, płci i preferencji gatunkowo-formalnych, Targi Książki w Krakowie polecam każdemu, natomiast ich stronę internetową – jedynie ludziom o sporej cierpliwości i mocnych nerwach względem nieintuicyjnej nawigacji.

To jak, gdzie chcecie się wybrać?


Autorką tekstu oraz zdjęcia jest moja czytelniczka – Ariel Woy.