Jak promować teatr w blogosferze? 16 konkretnych porad

Maj 8, 2014

 

Popatrz. To jest Stanisław Wyspiański. To są Dramaty. Bardzo nieinternetowy temat. A Ty jesteś teatrem. To znaczy pijarowcem teatralnym. Równie dobrze możesz być teatrologiem zajmującym się promocją, albo marketingowcem poświęcającym się dla sztuki.

Masz wypromować Dramaty. Kiepska sprawa, bo nie są nowe sandałki na koturnie. Prawie nikt Dramatów nie wpisuje go w google i w ogóle ludzie raczej wolą oglądać filmy.

Jednak Tobie płacą za to żeby  Dramaty stały się popularne. Masz to zrobić. Dali Ci 0 (słownie:zero) zł budżetu na kampanię.

Pracuj.

 

Nie wiem czy tak wygląda zajmowanie się promocją spektakli w teatrach, ale mogę zgadywać, że w pewnym stopniu tak. A już na pewno jeśli mówimy o promocji w internecie.

Od razu uprzedzam, że ta notka nie jest dla wszystkich. Piszę ją tylko i wyłącznie z powodu własnego lenistwa. Po prostu chce mieć wszystko zebrane w jednym miejscu, bo już kilka razy było mi potrzebne, a nie miałam.  Jeżeli nie pracujesz w teatrze to możesz sobie darować jej czytanie.

Chcę też zaznaczyć, że to co niżej napiszę nie jest w żadnym stopniu śpiewem nadętego bloga do którego trzeba zwracać się indywidualnie i wysyłać mu listy gołębiem, bo inaczej nie zauważy wiadomości. Dostawałam w życiu zarówno wybitnie spersonalizowane (strona A4 nawiązań do wszystkich notek z ostatniego roku) oraz totalnie oklepane, nudne, kopiuj-wklej wiadomości e-mail do różnych firm/agencji. Ani jedno, ani drugie nie jest dobre, ale zdecydowanie bardziej wole to drugie jeśli przychodzi w parze z konkretami (uwaga – słowo:klucz!).

Żyjemy 2014 r. roku i skoro istnieją takie zawody jak pijarowiec czy marketingowiec, to znaczy, że – wymyślanie pomysłów jest niezwykle ważne. Oczywiście, to duży skrót, ale wiadomo o co chodzi.

Jakoś nie wydaje mi się, żeby jakiekolwiek z teatrów dysponował budżetem na przeprowadzenie profesjonalnej kampanii w blogosferze. Jeżeli się mylę to proszę mnie wyprowadzić z błędu, bo mam kilka pomysłów, które bardzo bym chciała zrealizować.

W każdym razie to z czym się spotkam to 0 zł na promocję i bilety. W najgorszym wypadku wejściówka, w najlepszym – podwójne zaproszenie dla blogera i podwójne dla czytelnika. Takie są realia i tym się gra. Trzeba więc robić to skutecznie. 

 

Jak się za to zabrać?

 

To co teraz napiszę jest  dla wielu ludzi tak kosmicznie oczywiste, że mnie obśmieją. Zanim jednak to się stanie niech przeczytają,  że piszę to na podstawie doświadczenia z własnej skrzynki e-mail w ciągu ostatniego roku. Okay…nawet pół roku.

Zamieszczone tutaj informacje dotyczą blogerów z mniej więcej każdej kategorii poza blogerami teatralnymi. Oni funkcjonują znacznie inaczej, ale jak to już nie moja broszka. Coraz więcej teatrów odkrywa, że promocja ma coś wspólnego z zasięgiem i aktywnymi czytelnikami, a więc chcą odezwać się do dużego blogera lifestyowego/ kulturowego/itp. niż do teatralnego. Wtedy powstają problemy, ponieważ blogosfera bezustannie się rozwija i dużo rzeczy już wypracowała.

Jak zapobiec ewentualnym zgrzytom?

 

1. Podpisuj się pod mailami. Tak, dobrze czytasz. Podpisuj się. Pewien teatr podpisuje się tylko info@teatr.pl. Coś mnie kiedyś podkusiło i odpisałam na taki e-mail (informację prasową) zaczynając od słów: „Szanowna Pani”, potem okazało się, że autorem tego dzieła był jednak Pan.

Muszę coś jeszcze tłumaczyć? Bo czuję się lekko zażenowana, że w ogóle o tym wspominam.

2.Nie wysyłaj informacji prasowych – oszczędzisz czas swój i blogera. Żaden poważny bloger nie umieści informacji prasowej na swoim blogu, nawet jeśli ostatnie trzy dni spędziłeś na poprawie literówek i warstwy humorystycznej. Co więcej – 99% blogerów w ogóle jej nie przeczyta. Szkoda nam czasu. Ja wolę poświęcić pół godziny siedzenia przy kompie na pisanie nowej notki niż na czytanie informacji prasowych. Tak, teatr nie jest jedyny. Kremiki i szminki również wysyłają informacje prasowe.

3. Nie wysyłaj informacji prasowych codziennie – czyli punkt 2 w wersji:wow, wow,wow. Poniedziałek: „Witam, jutro rozpoczynają się próby do spektaklu X, poniżej informacja prasowa”. Wtorek: „Witam, dziś rozpoczęły się próby do spektaklu X, poniżej druga informacja prasowa”. Środa: „Witam, od wczoraj trwają próby do spektaklu X, wysyłam zdjęcia oraz informację prasową”. Czwartek: „Witam, wczoraj zapomniałam dodać załącznik do zdjęć, wysyłam jeszcze raz”. Piątek: „Witam, już za miesiąc premiera spektaklu X, wysyłam trzecią informację prasową”.

4. I nie proś o podesłanie linku kiedy notka na temat twojego teatru zostanie opublikowana. Kup sobie brand 24.

5. Nie wysyłaj repertuarów co miesiąc – bloger naprawdę umie wejść na stronę www i sprawdzić co będzie grane w tym miesiącu. Nie korzystam z wysłanych mi repertuarów nawet kiedy piszę notki: „Na co pójść do teatru w tym miesiącu”, bo…nie chce mi się ich szukać w skrzynce odbiorczej. Przez www jest łatwiej.

6. Nie obrażaj się – znam dwa obrażone na mnie teatry. Pominę powody, bo zdemaskuje które to. W każdym razie – obrażanie się jest cool w piaskownicy. Jeżeli zajmujesz się wizerunkiem/promocją/namawianiem ludzi do pisania o czymś, a sam obrażasz się na innych, to zmień pracę.

7. Nie czepiaj się – kiedyś napisałam o pewnym spektaklu i zrobiłam jakiś błąd w podpisie zdjęcia. Teraz już nawet nie pamiętam dokładnie o co chodziło, chyba pomyliłam pierwszą premierę z drugą, czy coś takiego. E-mail jaki otrzymałam od teatru z prośbą o poprawienie informacji napisany był w tonie, który skutecznie zniechęcił mnie to pisania o ich przedstawieniach w przyszłości. Lubię ten teatr, ale cały czas się boję, że będę pisać notkę lekko zaspana i znów coś małego przekręcę, a afera będzie jakbym pomyliła Mickiewicza z Szekspirem. Dzięki, ale wolę w takim wypadku napisać o czymś innym. Nie mówię żeby nie zwracać uwagi na błędy. Blogerzy nie mają sztabu ludzi do korekty i czasem coś pomylą. Zawsze to chętnie poprawiamy, wystarczy napisać: „Hej, masz tu literówkę”.

8. Negatywna notka to nie koniec świata – faktycznie każdy chciałby jej uniknąć, ale jeśli blogerowi akurat nie spodobał się spektakl na którym był i postanowił o tym napisać, to nie jest koniec świata. Po pierwsze – sztuka zawsze dzieliła ludzi i nie znam spektaklu z którego wszyscy wyszliby zachwyceni. Po drugie – poczytaj jak na takie notki reagowały firmy z innych branży. Jest pole do popisu. Tylko nie groź, że zaproszenia się skończą jak tak dalej pójdzie, bo i taki przypadek jest znany.

9.Wymyślaj. Jeśli nie masz pieniędzy zawsze wymyślaj! Zapomnij o informacjach prasowych i repertuarach w załącznikach e-maili. Gdyby świat był taki prosty, że ludzie bez zastanowienia publikowaliby informacje prasowe, to wiele zawodów by nie istniało. Zrób coś niestandardowego i bądź pierwszy!  Tr Warszawa się udało (pisałam o tym tutaj).  Inny przykład – Wydawnictwo Muza wysłało wczoraj Andrzejowi Tucholskiemu tanią, genialna przesyłkę. Zachęcili mnie do kupienia tej książki!

 

10. Zadbaj o wygląd – prawda internetu jest taka, że wszystko musi dobrze prezentować się na Instagramie. Ładnie zaproszenie wygląda ładnie na zdjęciu i zdobywa dużo serduszek.

 

 

9. Zastanów się kogo i po co zapraszasz. Być może lepiej by było uderzyć do blogerek parentingowych niż do blogerów teatralnych? A może promujesz spektakl zrobiony na podstawie jakiejś znanej książki i fajnie byłoby zaprosić jakąś blogerkę książkową? Blogerki modowe również lubią sztukę.

 

 

10.Nie zniechęcaj się jeżeli bloger nie odpowie. Wyślij drugi e-mail i dopytaj czy poprzedni dotarł. Czasami naprawdę można zapomnieć odpisać, albo coś może wlecieć do spamu.

11.Nie wysyłaj blogerów, którzy nie są fanatykami teatralnymi na ośmiogodzinne sztuki o samotności i przemijaniu. Może (chociaż zależy od obsady) ja bym poszła, ale przykro mi bardzo – ludzie mają mnóstwo innych zainteresowań, nie tylko teatr. Jeżeli masz pomysł na podesłanie super kozackiego i oryginalnego zaproszenia do kilku najbardziej popularnych blogerów lifetylowych to zastanów się czy gdybyś chodził do teatru raz na pól roku to chciałbyś iść akurat na ten spektakl. Jeżeli chociaż przez chwilę się zawahasz to poszukaj innego przedstawienia. Na pewno jest coś bardziej dla wszystkich w repertuarze.

12. Nie musisz promować tylko premier. Teatr to nie kino, czasem lepiej przypomnieć widzom o czymś świetnym, co zrobiono pięć lat temu niż na siłę zapraszać na nowy eksperyment teatralny z którego nikt włącznie z reżyserem nie wie co wyjdzie.

13. Proponuj kilka dat. Popatrz na moje życie. Chodzę do teatru – to między innymi. Poza tym fotografuję, czytam książki, gotuję, podróżuję, oglądam filmy, biegam, spotykam się ze znajomymi, chodzę do pracy. Czasem bywa tak, że przez cały miesiąc nie mogę wcisnąć szpilki w swój grafik, bo wiem że kilka popołudni muszę spędzić w domu żeby napisać notkę.

14. Nie strzelaj focha kiedy bloger nie napisał notki o spektaklu. Nie musi, albo może zrobić to za tydzień lub za rok. Poza tym nie wszystko nadaje się na notkę, bo notka to nie recenzja. Nawet jeśli widziałam dobry spektakl, a nie towarzyszą mi w związku z nim żadne emocje, które mogę przelać na ekran w formie ciekawszej niż recenzja, to nie piszę. Jeden z teatrów, który mnie do siebie zapraszał tak pechowo wybrał pierwsza sztukę, że nawet nie miałam siły pisać negatywnej recenzji. Miesiąc później zobaczyłam u nich rewelacyjne przedstawienie o którym napisałam.

W lutym widziałam około 10 spektakli. Chyba napisałam o trzech lub czterech i to w jednej notce. Nie chce się zamienić w bloga teatralnego.

Poza tym blog nie jest darmowym miejscem na reklamę. Jeżeli chcesz mieć 100% pewności, że notka będzie to musisz wymyślić płatną kampanię reklamową (albo poprosić blogera żeby ją wymyślił – dopasował do bloga). To na pewno o wiele ciekawa i bardziej skuteczna opcja niż kolejny plakat wiszący na słupie ogłoszeniowym.

15.Czytaj o innych akcjach w internecie, inspiruj się i zastanawiaj co mógłbyś wykorzystać w swojej pracy. Jeżeli chodzi o połączenie teatru i internetu to zazdroszczę pijarowcom. Droga jest czysta i nieodkryta, można zrobić wszystko. Możesz zacząć od zajrzenia na bloga Andrzeja Tucholskiego, pisał już o podobnej tematyce tutaj.

16. Zapytaj blogera. Jeżeli już nawiążesz bliższy (kumpelski – mam jedną taką relację) kontakt z jakimś blogerem to możesz go zapytać o sądzi o pomyśle X czy Y. Nie wystawi Ci faktury na 5 000 zł netto za jednoakapitową odpowiedź, a najprawdopodobniej dużo wyjaśni. Tylko nie rób tego non stop i z każdym świeżo poznany blogerem, bo sztuczna przyjaźń pijarowca jest wyczuwalna w ciągu 1 sekundy bez względu na to jak bardzo myślisz, że tak nie jest.

 

I pamiętaj – blogerzy nie gryzą.  Wymieniam tu głównie standardy komunikacji i poruszania się w temacie bloger-internet-reklama czegokolwiek. Firmy to ogarniają. Nie wszystkie oczywiście, ale uczą się. Blogerzy też się ciągle uczą – ja od ponad roku tak kombinuję z notkami o teatrze żeby miały coraz większy zasięg i interaktywność. W 2012 r. nie pisałam o teatrze, bo…sądziłam, że to nie przejdzie. Dopiero kilka miesięcy później wymyśliłam jak to zrobić, a dziś – kiedy już moja niejedna notka teatralna osiągnęła 100-200-300 lajków wciąż zastanawiam się jak nie uśpić czytelnika i udoskonalić wpisy. W tym cała zabawa! A więc baw się i miej frajdę z tego co robisz, wtedy będziesz mieć pewność, że robisz to najlepiej jak potrafisz!

Ponieważ Facebook już się skończył, to zapraszam do zapisania się na newsletter. Będziecie mieć pewność, że nie przegapicie żadnej ciekawej notki ani konkursu!